Draymond Green był dla siebie bardzo surowy, gdy przyszło mu spowiadać się po ostatnim meczu finałów NBA. Skrzydłowy Golden State Warriors nie chciał niczego ukrywać ani chronić się przed komentarzami. W bardzo szczerych słowach mówił o tym, że play-offy 2016 były dla niego lekcją życia. Nie bał się także wziąć odpowiedzialności za porażkę swojej drużyny, choć w tym wypadku trudno przyznać mu rację.
Z perspektywy całej serii, zawieszenie Draymonda Greena na mecz numer 5 finałów NBA było momentem, w którym dynamika odwróciła się o 180 stopni. Cleveland Cavaliers przejęli inicjatywę i z dużym spokojem wygrali kolejne dwa mecze doprowadzając do ostatecznej rywalizacji w starciu numer 7. Przed tamtym meczem Green stwierdził, że seria skończyłaby się znacznie szybciej, gdyby nie jego zawieszenie. Mówił także, że zawiódł swoich kolegów i całe miasto Oakland. Jego motywacja była zatem oczywista.
W finałowym starciu serii Dray był najlepszym zawodnikiem swojej drużyny notując 32 punkty i trafiając sześć trójek. Po wszystkim wrócił na parkiet, by pogratulować LeBronowi Jamesowi jednego z największych sukcesów w karierze. – Dobrze wiecie, że zawsze winię siebie za porażki mojego zespołu – przyznał. – Taki już jestem. To ważne, jeśli jesteś jednym z liderów drużyny. Nie boję się wziąć za to odpowiedzialności. […] Wiele się z tego doświadczenia nauczyłem i na pewno będę lepszy. To była moja wina, tak mi się wydaję.
Przez całe lato Warriors będą mierzyć się z krytyką. Wygrali 73 mecze sezonu regularnego pobijając 20-letni rekord Chicago Bulls. Gdyby pokonali Cavs, historia zapewne nazwałaby ich najlepszą drużyną w dziejach koszykówki. – Tak się nie stało – powtarzali na konferencji Green i Stephen Curry. – Jako zespół i jako indywidualiści osiągnęliśmy wiele rzeczy w przekroju ostatnich miesięcy. To był dla nas świetny rok i nikt nie jest w stanie nam tego odebrać – dodał wychowanek Michigan State.
Skrzydłowy zaraz po meczu numer 7 potwierdził, że weźmie udział w nadchodzących Igrzyskach Olimpijskich. Razem z reprezentacją USA powalczy o złoto w ostatnim turnieju na stanowisku pierwszego trenera Mike’a Krzyżewskiego. – Chcę wygrać ten medal – stwierdził. Dla Greena będzie do debiut w reprezentacyjnej koszulce. Przy okazji Draymond przyznał, że nie obawia się wirusa Zika i jedzie do Brazylii z myślą o rywalizacji. Historyczny dla Warriors sezon regularny skończył notując średnio 14 punktów, 9,5 zbiórki, 7,4 asysty, 1,4 bloku i 1,5 przechwytu trafiając 49 FG% i 38,8 3PT%.
[ot-video][/ot-video]
fot. Keith Allison, Creative Commons
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET