Po raz czwarty w tegorocznej fazie play-off Tyrese Haliburton pokazał, że ma nerwy ze stali. Wcześniej przekonali się o tym kolejno kibice i zawodnicy Milwaukee Bucks, Cleveland Cavaliers i New York Knicks. Na start finałów Haliburton zrobił to też przeciwko Oklahoma City Thunder, trafiając rzut na zwycięstwo na 0,3 sekundy przed końcową syreną. Postanowiliśmy zebrać te wszystkie wielkie trafienia 25-letniego lidera Pacers.
Zaczęło się… na koniec pierwszej rundy przeciwko Milwaukee Bucks. To był pierwszy fantastyczny comeback w tej fazie play-off w wykonaniu zawodników Indiana Pacers, a napędził go nie kto inny jak właśnie Tyrese Haliburton. To jego skuteczne wejście pod kosz dało Pacers jednopunktowe prowadzenie na kilka sekund przed końcem, choć na 34,6 sekundy przed końcem dogrywki to ekipa z Milwaukee prowadziła 118:111.
Jak się ostatecznie okazało, był to gwóźdź do trumny dla Bucks, którzy tym samym odpadli z dalszej rywalizacji i przegrali 1-4 w serii pierwszej rundy:
Haliburton nie zamierzał się tutaj zatrzymywać. W drugim meczu drugiej rundy przeciwko Cleveland Cavaliers też trzeba było odrabiać straty. Gospodarze – najlepsza ekipa Wschodu w fazie zasadniczej i faworyci do awansu dalej – prowadzili w pewnym momencie nawet 20 punktami, na 48 sekund przed końcem było 119:112 dla nich. Pacers jak zwykle jednak nie porzucili nadziei, a do zwycięstwa poprowadził ich Haliburton.
Przy stanie 116-119 trafił tylko jeden z dwóch rzutów wolnych, ale koledzy pomogli mu zebrać piłkę, a on chwilę później trafił na zwycięstwo zza łuku i pokazał „wielkie jaja”:
Swój wielki moment 25-latek miał także w serii z New York Knicks. I to już na samym początku. Nowojorczycy w pierwszym meczu serii prowadzili 121:112 na 51,1 sekundy przed końcem, ale Haliburton trafił równo z syreną na remis i dogrywkę, w której to Pacers przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę. Ten rzut był chyba najbardziej spektakularny, bo piłka odbiła się od obręczy i poleciała wysoko w górę, zanim wpadła do kosza. Co więcej, brakło centymetrów, by móc uznać tę próbę za rzut za trzy punkty, co dałoby Pacers natychmiastową wygraną.
Po trafieniu Haliburton wykonał charakterystyczny gest Reggie’ego Millera, który ten mecz komentował dla TNT:
Skoro w każdej serii Haliburton trafiał co najmniej jeden wielki rzut, to w finałach nie mogło być inaczej. Pacers znów musieli odrabiać straty. Thunder po dwóch minutach gry w czwartej kwarcie mieli 15 punktów przewagi. Ekipa z Indianapolis zawsze wierzy jednak w zwycięstwo. Krok po kroku Pacers odrabiali więc straty, aż w ostatniej akcji spotkania piłka trafiła w ręce Haliburtona, a ten rzutem z półdystansu dał im pierwsze w tym spotkaniu prowadzenie.
I wbił sztylet w serca fanów Oklahoma City Thunder.
Na zegarze zostało 0,3 sekundy i gospodarze nie zdołali już odwrócić losów tego meczu:
Jak podaje ESPN, ostatni tak późno trafiony game-winner w finałowym starciu miał miejsce w 1997 roku w pierwszym meczu pomiędzy Chicago Bulls a Utah Jazz, kiedy to równo z syreną wygraną dał Bykom nie kto inny jak Michael Jordan.
– Nie wiem, co będziecie o tym mówić, ale ja wiem, że ta grupa zawodników jest po prostu niezwykle odporna. Nie poddajemy się, dopóki na zegarze nie wybije 0,0 – stwierdził Haliburton, który w tegorocznej fazie play-off trafił sześć z siedmiu rzutów na remis lub prowadzenie w ostatnich 90 sekundach spotkania. Jest to zdecydowanie najlepszy wynik w pojedynczej fazie play-off od 1997 roku, a więc od początku pomiaru takich statystyk.
Drugi mecz finałów w nocy z niedzieli na poniedziałek o godz. 2:00 czasu polskiego.
CZYTAJ WIĘCEJ: