Już w nocy z 30 na 31 maja, finały NBA po raz pierwszy w swojej historii rozpoczną się w Toronto, gdzie mistrzowie wschodu – Raptors, spróbują zatrzymać mistrzów zachodu – Warriors. Mamy nadzieję, że przed nami wyjątkowe koszykarskie widowisko, które zapamiętamy na długo. Co natomiast będzie kluczowe? Który zawodnik przechyli szalę zwycięstwa na stronę swojego zespołu? Przygotowaliśmy dla Was obszerną zapowiedź.
Czy Warriors zatrzymają Kawhi Leonarda?
Michał Pacuda: Nie zrobią tego. Historia znakomitych występów Leonarda przeciwko Warriors jest długa i nieprzypadkowa. Mistrzowie NBA nie mieli nigdy dobrej odpowiedzi na lidera Raptors. Może to być efekt tak zwanych „matchupów”, czyli rywalizacji na odpowiednich pozycjach. Może być też fakt, że Kawhi grał w San Antonio Spurs u trenera Gregga Popovicha. Warto jednak zwrócić uwagę na to o czym już pisałem w ostatnim „widziane z półdystansu” – Leonard ma bilans z Currym 9-6 w sezonie zasadniczym i 4-3 w play-offach. Zaś z Thompsonem 13-6 w sezonie i 4-3 w play-offach. Warriors nie zatrzymają Leonarda, ale najważniejsze pytanie przed tymi finałami brzmi: czy pozostali gracze Raptors udźwigną tę odpowiedzialność? Czy wzniosą się na najwyższy poziom i tak jak w wygranych meczach przeciwko Sixers i Bucks Leonard będzie mógł liczyć na ich wsparcie?
Jan Melerski: Kawhi Leonard przez tegoroczne play-offy idzie jak przecinak, który jak do tej pory mimo wielu śmiałków nie znalazł na swojej drodze żadnej większej przeszkody. Według mnie w trakcie trwających rozgrywek lider Raptors zdążył już chyba udowodnić, że zatrzymać go może w zasadzie tylko…on sam. Na to jednak Warriors oczywiście nie mogą liczyć, dlatego w związku z brakiem KD do Leonarda najprawdopodobniej zostanie oddelegowany Andre Iguodala. Iggy skutecznie uprzykrzał życie Damianowi Lillardowi w poprzedniej rundzie, dlatego bardzo możliwe, że przy wsparciu kolegów z drużyny (Green, Thompson) 35-latek zdoła chociaż częściowo ograniczyć poczynania lidera Raptors. Musimy jednak pamiętać, iż Raptors to nie sam Kawhi, a pozostali zawodnicy Nicka Nurse’a już niejednokrotnie zaskakiwali podczas trwających rozgrywek.
Michał Kajzerek: Niewykluczone, że Golden State Warriors nie uda się zatrzymać Kawhiego Leonarda, a taktyką będzie natomiast zatrzymanie pozostałych graczy. Kawhi Leonard wielokrotnie nie otrzymywał od swoich kolegów pomocy, której wymagała sytuacja. Ławka pociągnęła zespół w ostatnich meczach serii z Milwaukee Bucks. Warriors widząc, że ich defensywa nie ma skutecznych rozwiązań na Leonardzie, mogą pozwolić liderowi się zmęczyć, skupiając na odcięciu pozostałych graczy. Steve Kerr zażartował, że ma nadzieję, iż Fredowi VanVlettowi nie urodzi się kolejne dziecko, bo to motor napędowy ławki i może być problematyczny, gdy utrzyma rytm z ostatnich meczów finału wschodu.
Marcin Cieńciała: Kawhiego Leonarda w obecnej dyspozycji nie da się zatrzymać – można jedynie nieco ograniczyć jego poczynania. Największym problemem dla rywali nie są nie tylko ofensywne możliwości lidera Toronto, lecz także jego umiejętności defensywne, aktywność na tablicach oraz inteligencja boiskowa. Jednak prawdziwy problem zaczyna się w momencie, kiedy Kawhi kreuje grę – w czterech ostatnich meczach przeciwko Bucks zaliczył w sumie aż 22 asysty, znakomicie uruchamiając partnerów. Jego wszechstronność imponuje, a towarzystwo wokół sprawia, że nawet słabszy dzień pod względem zdobyczy punktowych nie oznacza, że jego gra nie wpłynie na sukces zespołu. Warriors w obecnych realiach kadrowych są zmuszeni rzucić do walki przeciwko niemu Draymonda Greena oraz Klay’a Thompsona. Idealnym rozwiązaniem byłby powrót KD, który swoim zasięgiem mógłby bardzo pomóc w defensywie. Odczuwalny będzie także brak Andre Iguoadali, który również mógłby dać kilka dobrych minut intensywnej pracy przeciwko liderowi Raptors.
Dawid Paluch: Nie zatrzymają. Kawhi jest maszyną, niektórzy powiedzieliby, że cyborgiem. Jedynym, co może go powstrzymać, jest kontuzja. Gość rządzi i dzieli w play-offach. Golden State Warriors będzie na niego rzucało na zmianę Klay’a Thompsona i Andre Iguodalę. Choć wydawać by się mogło, że najlepszym obrońcą w GSW jest Draymond Green, jest on za wolny dla Leonarda. Taktyką Warriors będzie więc próba ograniczenia gwiazdy Raptors, ale celem nadrzędnym będzie powstrzymanie reszty.
Czy Warriors potrzebują w tej serii Kevina Duranta?
MP: Myślę, że potrzebują Duranta zdrowego i w pełni formy. Nie wiemy jak poważna jest jego kontuzja, więc powrót, który miałby wywrócić do góry nogami obecnie znakomicie grających Warriors może nie okazać się najlepszym rozwiązaniem. „Wojownicy” są w stanie wygrać bez Duranta, ale większe szanse mają z nim na boisku. Także dlatego, że Blazers i Rockets byli zupełnie innymi drużynami od Raptors. W finale Zachodu Warriors mieli idealne dla siebie „matchupy”. Przeciwko Toronto już tak nie będzie. Brak Duranta to większa swoboda dla Curry’ego i Thompsona oraz Greena, ale też ograniczenie się do braku „planu B„, bo jeśli Curry i Thompson nie będą dominować i trafiać seriami, to może się okazać, że Warriors nie mają innych opcji, innych możliwości, innego pomysłu na grę.
JM: Oczywiście, że tak. Co prawda seria przeciwko Blazers pokazała, że i bez KD Warriors są piekielnie mocni, a ruch piłki ponownie cofnął nas do początku całej dynastii, lecz należy pamiętać, iż Durant nadal jest jednym z najlepszych zawodników globu. Przez większość rozgrywek posezonowych nie zawodził, a jego dotychczasowe występy z Warriors w Finałach kończyły się dwukrotnym triumfem i podwójną statuetką MVP. Przy całym szacunku dla Blazers, Raptors wydają się znacznie groźniejsi i co za tym idzie bardziej wymagający od podopiecznych Terry Stottsa. Co jeśli system oparty na Currym i Thompsonie się zawali? W takim wypadku Steve Kerr musi mieć zawsze jakieś wyjście awaryjne, a takim bez wątpienia jest obecność Durantuli.
MK: Tak. Nie możesz lekceważyć siły rażenia, którą zyskuje drużyna mająca na parkiecie Kevina Duranta. Narracja o tym, że Golden State Warriors są lepsi bez jednej z największych gwiazd jest co najmniej dziwna. Warriors bez KD są po prostu innym zespołem; skoncentrowanym na innych zadaniach w ataku i w obronie. Nie możemy jednak z góry zakładać, że z KD na parkiecie byłoby im jakkolwiek trudniej, to absurdalne. Gdy Kevin grał, dysponował znakomitą formą i był w stanie samodzielnie decydować o wynikach meczu. Na miejscu Steve Kerra nie wahałbym się nawet przez minutę.
MC: Tak, potrzebują bardzo. Oczywiście bez niego zespół zagrał świetnie i udowodnił, że bez KD też można wygrywać, jednak nie traćmy ostrości wizji – Raptors mają bardzo szeroką rotację i intensywnie grają w obronie. To zupełnie inny zespół, niż pełni niedoskonałości defensywnych Rockets (z którymi bez KD Warriors zagrali tylko jeden mecz) czy wyraźnie zmęczeni trudem Playoffs i sporą ilością urazów Blazers. W tej rywalizacji Durant może pomóc nie tylko w ataku, ale także w obronie, kryjąc Leonarda, Siakama czy nawet Ibake. Bez niego cały ciężar defensywny krycia liderów spocznie na Draymondzie Greenie, na którego faule rywale będą z pewnością polować. Nie wspominam nawet o arsenale strzeleckim Duranta, gdyż jest on kibicom doskonale znany.
DP: Tak, ale tylko w pełni sił. Owszem, mistrzowie wyglądają zupełnie inaczej bez Duranta. Ofensywa wydaje się znacznie bardziej płynna. Trzeba jednak pamiętać, że KD jest bardzo dobrym obrońcą i najlepszym „rim protectorem” w GSW. Poza tym jego ofensywa zmusi Leonarda do większych wysiłków w obronie. Co też może się przełożyć na gorsze występy gwiazdora Raptors na drugim końcu parkietu. Czy GSW są w stanie wygrać bez Duranta? Być może. Po co jednak ryzykować?
Kto zostanie MVP finałów?
MP: Jeśli Raptors wygrają mistrzostwo, to MVP będzie Kawhi Leonard. Jeśli Warriors to Steph Curry. Jeden z nich poprowadzi swoją drużynę do zwycięstwa, to wydaje się być pewne.
JM: Ciężko na ten moment stwierdzić do kogo powędruje ta statuetka. Wszystko oczywiście zależy od tego, kto zakończy finały z Pucharem Larry’ego O’Briena w rękach. Wydaje mi się jednak, że nadszedł najwyższy czas by ta nagroda nareszcie powędrowała w stronę Stephena Curry’ego, wieloletniego lidera Wojowników i zawodnika, od którego w zasadzie wszystko się w Oakland zaczęło.
MK: Postawię na Stephena Curry’ego. KD prawdopodobnie nie wróci na co najmniej dwa pierwsze mecze, a przewiduje, że to Golden State Warriors wyjdą z tej potyczki zwycięsko. Curry ma w tych momentach ogromne doświadczenie. Bez cienia wątpliwości będzie chciał wziąć na siebie odpowiedzialność i zapewne poradzi sobie z nią równie dobrze, co w finale z Portland Trail Blazers. Gdyby seria potoczyła się jednak po myśli Toronto Raptors, to bez cienia wątpliwości wyróżniony zostanie Kawhi Leonard. Niebezpośredni pojedynek między tymi zawodnikami może być wielką historią tych finałów.
MC: Na dzień dzisiejszy kandydatów jest trzech: Kawhi Leonard, Stephen Curry, Kevin Durant – z naciskiem na tego pierwszego. Dokonania lidera Raptors w tych Playoffach są nieocenione i nie należy się spodziewać, by w finałach miał obniżyć loty. Stephen Curry z Durantem u boku był świetny, bez KD znakomity – on zrobi swoje w tych finałach, jednak jego ekipie po prostu może zabraknąć głębi składu i rotacji, a rywal będzie męczył i szarpał przez 48 minut, a jeżeli będzie trzeba, to i więcej. KD może okazać się natomiast game-changerem tej serii, jednak by tak się stało – musi powrócić na parkiet. W Game 1 nie zagra, w Game 2 należy wątpić. Jeżeli wróci na trzeci mecz, to jest szansa dla Warriors.
DP: Ponieważ nagrodę MVP finałów nie zawsze dostaje najlepszy zawodnik, tylko ten wyróżniający się z drużyny mistrzowskiej, MVP nie zostanie Kawhi Leonard. Uważam, że będzie on najlepszym zawodnikiem finałów, ale porażka Raptors pozbawi go szans na tę nagrodę. To jest ten rok, w którym nagrodę zgarnie Stephen Curry. Tylko tego mu brakuje w kolekcji i lepszej okazji może nie być.
Czy Raptors są gotowi zdetronizować mistrza? Jeśli tak, to w jaki sposób?
MP: Myślę, że są gotowi, ale wygrać z Warriors mogą tylko ci Raptors, których oglądaliśmy w finale Wschodu, gdzie liderem był rewelacyjny Kawhi Leonard, a pozostali gracze byli dla niego dużym wsparciem. Jeśli koledzy z drużyny Leonarda wytrzymają presję i odpowiedzialność gry w wielkim finale NBA, to naprawdę Raptors mogą to wygrać.
JM: Na każdego da się znaleźć jakiś sposób. Tak może być też w tym przypadku. Choć Raptors zameldowali się w Finałach po raz pierwszy to nie są wcale dowodzeni przez grupę żółtodziobów, a zawodników z pokaźnym bagażem umiejętności i doświadczeń.
Kawhi Leonard, Marc Gasol, Danny Green i Serge Ibaka. Dwóch mistrzów NBA. Dwóch laureatów statuetki DPOY i czterech elitarnych defensorów. Co ich jeszcze łączy? Każdy z nich miał już okazję występować przeciwko Warriors podczas play-offs. Właśnie ta wiedza może okazać się kluczowa w trakcie tworzenia ewentualnej strategii. Liderzy zespołu są zmotywowani jak nigdy, a Kyle Lowry nareszcie zaczął grać w play-offs jak trzeba. Nick Nurse może liczyć na głęboką rotację, w której oprócz weteranów nie brakuje utalentowanej młodej krwi. Warriors muszą mieć się więc na baczności. Dinozaury razem z wszystkimi fanami Steve’a Kerra będą cały czas chuchać mistrzom na plecy.
MK: Mają głęboki skład, mają dużo doświadczenia, mają kreatywnego trenera i lidera w postaci two-way playera, który nie myśli o niczym innym poza zdobyciem swojego drugiego mistrzostwa. Musimy pamiętać, że Kawhi Leonard był już w tej sytuacji. Doskonale wie, czego jego zespół potrzebuje, by ostatecznie mistrzów zdetronizować. Pytanie, czy koledzy za nim podążą? Najwięcej wątpliwości mam właśnie do tego elementu. Obrona Warriors dla wielu z nich może okazać się zbyt przytłaczająca. Zatem możemy powiedzieć, że Raptors owszem są gotowi, ale tylko i wyłącznie jeśli będą w tej serii perfekcyjni.
MC: Tak, są. Szeroka rotacja, intensywna obrona, znakomity lider i cała armia graczy, którzy rozumieją filozofię zespołu, wierzą w trenera i są gotowi rzucić się po każdą bezpańską piłkę, która znajdzie się na jakimkolwiek skrawku parkietu. Poza Leonardem wiele będzie zależało od Lowry’ego – to on musi uruchomić zespół i właściwie dysponować piłką. Ponadto będzie także z pewnością pracował w obronie na Currym, a ograniczenie lidera GSW to klucz do sukcesu Raptors. Podsumowując – Toronto mają wszystko, by stawić czoła mistrzom i przejąć tytuł z ich rąk.
DP: Chciałoby się powiedzieć, jeśli nie teraz, to kiedy? Choć uważam, że rywalizację wygra GSW, chciałbym się mylić (tyle historii do opisania). Jakim sposobem może się to wydarzyć? Jedno słowo: ławka. Raptors potrzebują swoich rezerwowych. Jakiego Freda VanVleeta zobaczymy? Czy tego z pierwszych dwóch meczów z Bucks? Czy może tego z ostatnich trzech? Czy Norman Powell jest w stanie utrzymać poziom z poprzednich spotkań? Co Serge Ibaka doda mocy z ławki? Jeśli większość odpowiedzi na te pytania będzie pozytywna, Raptors mają szansę.
Kto wygra mistrzostwo NBA?
MP: Raptors 4-2. Wiem, że Warriors są faworytem, ale nie mają Kevina Duranta, którego kontuzja wydaje się być podejrzana tzn. wygląda na poważną, a Kawhi Leonard jest znów w życiowej formie. Do tego jego styl gry, to „prawdziwa, czysta koszykówka„. Czy wygrana Raptors, którzy ucierają nosa pewnym siebie zawodnikom Warriors nie byłaby piękną historią? A merytorycznie, szansy w wygranej Raptors doszukuję się w braku planu B aktualnych mistrzów, czyli dobra obrona przeciwko Curry’emu i Thompsonowi, słaba skuteczność i brak Duranta, który w takiej sytuacji mógłby wziąć na siebie ciężar gry.
JM: Warriors 4-3. Serce podpowiada Raptors, ale rozum mówi Warriors. Wojownicy mają po swojej stronie wybitnych zawodników, u których w żyłach płynie mistrzowska krew. Nieprzypadkowo to właśnie podopieczni Steve’a Kerra zdominowali ligę na kilka lat. Pierwszy raz podczas serii finałowej Golden State nie zmierzą się jednak z ekipą LeBrona Jamesa. Oby ten ,,element zaskoczenia” zdołał również zaskoczyć pozytywnie publiczność, tak abyśmy uniknęli jednostronnego pojedynku.
MK: Warriors 4:1.Raptors wejdą w serię na dużej ambicji. Niewykluczone, że urwą pierwszy mecz. Jednak im dalej w finał, tym częściej do głosu będzie dochodzić rutyniarstwo Golden State Warriors. Po przeżyciach z Clippers, Rockets i Blazers – mistrzowie są w stanie zapisać kolejny three-peat w historii NBA.
MC: Bez KD: Raptors 4-2, Z KD: Warriors 4-2. Typ 1: większa rotacja na pozycjach 2-4, obrona, ktora pozwoli spowolnić tempo Golden State, Dray Green za duży na duże minuty pracy defensywnej na Leonardzie. Toronto ma ogromne wsparcie z ławki – nawet jeżeli starterzy GSW bedą grac swoje, to ławka Raps moze dać im nawet 12-15 pkt więcej, a to moze pozwolić albo odrobić straty albo dać odjechać. No i Kawhi jest w Beast mode – jeżeli ze swojej pozycji znowu bedzie kreować partnerów, to moze byc juz nie do zatrzymania. No i jednak przewaga parkietu robi w tych finałach robotę Typ 2: z KD zmiana rotacji, naturalna obrona i możliwość gry niskim line-upem z nim na pozycji nr 4, z Greenem na 5. To moze nie byc wygodny wariant dla Raptors, gdyż bedą musieli wybierać czy KD bedzie krył Leonard czy Siakam, a teraz tego kłopotu nie ma i można skupić uwagę na duecie Curry/Thompson, a na nich maja dużo stoperów. Z KD jest lepszy spacing, on w ustawieniach z S5 bez Boogiego ma mnóstwo przestrzeni i posiadan. Krycie Siakama czy Leonarda bedzie dla niego naturalne, Drey bierze tego drugiego i matchupy na pozycjach 3/4 sa wyrównane. W żadnych swoich rozważaniach nie biorę pod uwagę Boogiego, gdyż uważam, ze szanse na jego powrót sa jescze mniejsze niż na powrót KD.
DP: Warriors 4-2. Ależ to byłaby świetna historia, gdyby po raz pierwszy w dziejach mistrzostwo zdobył zespół spoza USA? Byłoby pięknie. I choć gdzieś tam w środku serce chciałoby zmiany i zdetronizowania Golden State, wydaje się, że oni zrobią to kolejny raz. Raptors to Leonard i…długo nic. W GSW jest co najmniej trzech zawodników, którzy są w stanie w pojedynkę zdobyć 50, lub więcej punktów. W GSW jest dwójka prawdopodobnie najlepszych strzelców w historii (do jednego z nich wątpliwości nie mam). W GSW jest Draymond Green, który wygląda znów, jak All-Star. Wreszcie w GSW jest Andre Iguodala, który staje na wysokości w najtrudniejszych momentach. Raptors wezmą pierwszy i piąty mecz. Pierścienie natomiast zabiorą kolejny raz Warriors.
Kto wygra finał NBA 2019?
- Warriors 4-2 (31%, 1 244 Votes)
- Raptors 4-2 (19%, 766 Votes)
- Raptors 4-3 (18%, 709 Votes)
- Warriors 4-1 (16%, 647 Votes)
- Warriors 4-3 (6%, 249 Votes)
- Warriors 4-0 (4%, 165 Votes)
- Raptors 4-1 (4%, 158 Votes)
- Raptors 4-0 (1%, 46 Votes)
Total Voters: 3 984
A co mówią eksperci? Według Polskich Zakładów Bukmacherskich zdecydowanym faworytem są aktualni mistrzowie NBA. Kurs na Warriors wynosi zaledwie 1,32, a na Raptors 3,40.
Co ciekawe przy typowaniu dokładnego wyniku całej serii najniższy kurs jest na wygraną Warriors 4-2, bo tylko 3,40. To oznacza, że jest on najbardziej prawdopodobny. Drugi najniższy 4,50 jest na wygraną Warriors 4-1, a kolejny na Warriors 4-0 i wynosi 6,00.
Raptors pojawiają się dopiero przy kursie 6,50, który jest taki sam dla wyniku Warriors 4-3, jak i Raptors 4-3. Na zwycięstwo drużyny z Toronto 4-2 kurs wynosi aż 11,00. Jeszcze większy jest na 4-0 dla Raptors (13,00). A największy oczywiście gdyby finał miał się skończyć 4-0 dla drużyny z Kanady – aż 51,00!
MECZ 1: 30 maja, noc z czwartku na piątek godz. 3:00
Toronto Raptors – Golden State Warriors
MECZ 2: 2 czerwca, noc z niedzieli na poniedziałek godz. 2:00
Toronto Raptors – Golden State Warriors
MECZ 3: 5 czerwca, noc z środy na czwartek godz. 3:00
Golden State Warriors – Toronto Raptors
MECZ 4: 7 czerwca, noc z piątku na sobotę godz. 3:00
Golden State Warriors – Toronto Raptors
*MECZ 5: 10 czerwca, noc z poniedziałku na wtorek godz. 3:00
Toronto Raptors – Golden State Warriors
*MECZ 6: 13 czerwca, noc z czwartku na piątek godz. 3:00
Golden State Warriors – Toronto Raptors
*MECZ 7: 16 czerwca, noc z niedzieli na poniedziałek godz. 2:00
Toronto Raptors – Golden State Warriors
* jeśli będzie konieczny
Czy wiesz, że na stronie PZBUK możesz oglądać mecze NBA NA ŻYWO?
Dostęp do transmisji meczów NBA na stronie PZBUK ma każdy zarejestrowany użytkownik, który ma minimum złotówkę na koncie gracza. Transmisje są dostępne zarówno w przeglądarce na komputerach, jak i w telefonach komórkowych. Mecze NBA są z oryginalnym amerykańskim komentarzem – zdarza się, że mecz jest bez komentarza.
Jeśli chcesz skorzystać z możliwości strony PZBUK, to zwróć uwagę na specjalną ofertę powitalną.
Jeśli postawisz swój pierwszy zakład za minimum 50zł i po kursie 1,8 lub większym, to niezależnie od tego czy ten zakład wygra czy przegra, przy kolejnym logowaniu dostaniesz od PZBUK dodatkowy darmowy zakład o wartości 50zł – do wykorzystania oczywiście w serwisie PZBUK.
Co ciekawe PZBUK jako jedyny bukmacher na rynku nie ma warunków obrotu dla darmowego zakładu. Czyli, jeśli zagrasz za minimum 50zł po kursie co najmniej 1,8, to przy kolejnym logowaniu otrzymasz darmowy zakład 50zł – wszystkie wygrane z niego możesz od razu wypłacić na konto lub grać dalej, to będzie Twoja decyzja.
Aby korzystać ze strony PZBUK należy mieć skończone 18 lat.
Statystyczne spojrzenie na historię finałów NBA. Kto w nich grał i wygrywał najczęściej?