Znakomite występy podczas tegorocznego EuroBasketu z pewnością sprawiły, że akcje Jordana Loyda na rynku poszybowały w górę. Dobra gra w barwach KoszKadry zaowocowała zainteresowaniem ze strony czołowych drużyn EuroLigi. Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że świeżo upieczony reprezentant Polski trafi do Realu Madryt, tymczasem według najnowszych doniesień wyścig po jego podpis na kontrakcie wygra inny z gigantów ze Starego Kontynentu.
Wszystko wskazuje na to, że nowym pracodawcą Jordana Loyda zostanie turecka drużyna Anadolu Efes. Według informacji przekazanych przez Marca Steina, negocjacje pomiędzy obiema stronami są już na finiszu i oficjalne ogłoszenie transferu to tylko kwestia czasu. Jeśli uda się wypracować kompromis, by doświadczony obrońca został zwolniony z drugiego roku kontraktowego, być może potwierdzenie otrzymamy już w niedzielę.
Jeszcze trzy dni temu ten sam dziennikarz sugerował, że zainteresowany gwiazdorem reprezentacji Polski jest wielki Real Madryt. Już wówczas wiadomo było, że w tym przypadku sfinalizowanie zmiany barw może nie być takie proste. Popularni Los Blancos musieliby się bowiem dogadać nie tylko z obecnym pracodawcą 32-latka – AS Monaco – ale również z… Valencią.
Pierwszy etap – przynajmniej w teorii – nie powinien stanowić problemu. Sytuacja Loyda w Monako była w ostatnim czasie coraz bardziej niepewna, a sam zawodnik nie wydawał się już nie mieścić w planach trenera, Vassilisa Spanoulisa. Jest raczej pewne, że klub z Księstwa był gotów pozwolić odejść swojemu zawodnikowi, o ile pojawiłaby się odpowiednia oferta.
Zaporę nie do przejścia stanowiło zapewne dogadanie się „na krajowym podwórku”. Ze względu na to, że w sezonie 2019-20 Jordan reprezentował barwy Valencii, według zasad Liga ACB to do nich wciąż należały prawa do jego gry. Trudno się spodziewać, by mistrzowi Hiszpanii z sezonu 2016-17 szczególnie zależało na tym, by wzmocnić przeciwnika. Szczególnie po tym, co nasz reprezentant pokazał na EuroBaskecie.
W związku z powyższym negocjacje utknęły w martwym punkcie, a Anadolu Efes postanowiło wprowadzić w życie zasadę „gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta”. Tym samym wszystko wskazuje na to, że Loyd, który w ubiegłym sezonie EuroLigi w barwach Monaco notował średnio 10,7 punktu, 3,3 zbiórki i 1,9 asysty na mecz będzie kolejnym letnim wzmocnieniem drużyny trenowanej przez Igora Kokoskova – po dwóch byłych graczach NBA, Cole’u Swiderze i Kaiu Jonesie.
W stolicy Turcji reprezentant Polski nie będzie miał jednak lekko. O miejsce w składzie będzie rywalizował z uznanymi graczami, jak kapitan drużyny, Shane Larkin, mający za sobą występy w Dallas Mavericks Rodrigue Beaubois, najlepszy obrońca EuroLigi minionego sezonu, Nick Weiler-Babb czy – wreszcie – inna gwiazda EuroBasketu, Sehmus Hazer. Wydaje się jednak, że nie stoi na straconej pozycji.
Wystarczy tylko, że pójdzie za ciosem i utrzyma formę, którą prezentował w turnieju o koszykarskie mistrzostwo Europy. Jordan Loyd – przez niektórych zwany już Januszem Loydovskim – błyszczał, notując średnio 22,4 punktu, 3,3 zbiórki i 2 asysty na mecz, zachowując przy tym dobrą skuteczność (54,7% wszystkich rzutów z gry, w tym 42,2% zza łuku). Powiedzieć, że dołożył swoją cegiełkę do awansu KoszKadry do ćwierćfinału, to nic nie powiedzieć.
Z pewnością jest to powiew optymizmu, tym bardziej, że przez ostatnie trzy sezony występy 32-latka były nierówne – głównie z powodów zdrowotnych oraz trudnej do ustalenia hierarchii w zespole z Księstwa. Trzeba trzymać kciuki, by teraz poszło już z górki.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!