To był jednostronny mecz. Legia Warszawa od samego początku kontrolowała przebieg boiskowych wydarzeń. Jedyne pytanie jakie się pojawiło, to czy warszawiakom uda się przekroczyć barierę 100 punktów. Po 40 minutach gry odpowiedź brzmiała „tak” – Legia wygrała z AZS-em Koszalin 103:68.
Od skutecznej akcji punktowej rozpoczęli gospodarze, w osobie nie kogo innego, jak najlepszego strzelca Energa Basket Ligi – Anthony’ego Beana. Legia miała ogromną przewagę w pierwszych minutach tego pojedynku. Punktował nie tylko Amerykanin, ale też Polacy – Michał Kołodziej i Łukasz Wilczek. Akademicy byli w stanie odpowiedzieć zaledwie jednym trafieniem Aleksandara Marelji. W kolejnych minutach koszalinianie ewidentnie tłukli głową w mur, z kolei „Wojskowi” cierpliwie szukali pozycji do rzutów i zazwyczaj kończyli swoje akcje punktami. Trener Dragan Nikolić przerwał tę „strzelaninę” dopiero, kiedy jego drużyna przegrywała 6:21. Po chwili odpoczynku uaktywnił się Diante Baldwin i jako jedyny w zespole AZS-u regularnie dopisywał się do protokołu. Jego wysiłki poszły jednak na marne, bo ciągle nie do zatrzymania był Anthony Beane, który trafiał „trójkę” za „trójką” z każdej klepki. Po 10 minutach Legia wygrywała 35:20 – po wyniku widać, że oba zespoły darowały sobie obronę.
Druga kwarta nie przyniosła diametralnej zmiany scenariusza – Legia punktowała, a AZS stał i się przyglądał. Poza pojedynczymi zrywami – najczęściej w postaci rzutów wolnych – akademicy nie prezentowali nic ciekawego. Gospodarze z kolei robili po prostu swoje, czyli wykorzystywali dobre okazje i przeszkadzali rywalom na tyle skutecznie, że ci tylko obijali obręcze. Zdecydowanie nie była to jednak wybitna koszykówka. Rezultat 59:30 dla Legii mówił sam za siebie. Już do przerwy Anthony Beane miał 20 punktów na koncie.
Koszalin grał na katastrofalnej skuteczności w rzutach za trzy punkty (1/14) i po powrocie na parkiet to się nie zmieniło. Wszystko było w rękach Diante Baldwina. Tylko ten zawodnik przeciskał się pomiędzy obrońcami gospodarzy. „Wojskowi” błyskawicznie zdublowali akademików – celne rzuty, między innymi Anthony’ego Beana i Jobiego Walla, dawały im kolejne punkty. Co ciekawe jednak, goście w końcu zaliczyli okres lepszej gry. Zdobyli 5 punktów z rzędu i najwyraźniej podrażnili tym Legię. Łukasz Wilczek przerwał tę serię celną „trójką”, ale AZS dołożył potem kolejne 5 „oczek”. Niewiele to dało w kontekście wyniku, bo warszawianie powadzili 81:46.
„Legioniści” mieli wygraną na wyciągnięcie ręki i tylko jakiś kataklizm mógł im przeszkodzić w zrealizowaniu tego zadania. Nic takiego się jednak nie stało – Koszalin wciąż zmagał się bardziej sam ze sobą niż z rywalem, a miejscowi tylko pilnowali wyniku. Ostatecznie gospodarze wygrali w pełni zasłużenie 103:68.
fot. Andrzej Romański/Energa Basket Liga
======
Legia Warszawa – AZS Koszalin 103:68 (35:20, 24:10, 22:16, 22:22)
Legia: Kołodziej 20, Wall 9, Wilczek 10, Mickelson 8, Beane 23 – Collins 6, Sulima 6, Bilbao 2, Robak 2, Linowski 5, Andrzejewski 6, Kukiełka 6
Trener: Tane Spasev
AZS: Malesević 13, Wadowski 3, Baldwin 18, Marelja 13, Młynarski 2 – Kiwilsza 8, Kumpys 6, Dłoniak 5, Leńczuk
Trener: Dragan Nikolić