To był bardzo intensywny okres w życiu Kevina Duranta. Zawodnik przyznał, że po prostu pewnego dnia obudził się wcześniej, zobaczył swoich przyjaciół i rodzinę śpiących w jednym miejscu i oznajmił wszystkim, że zdecydował się na Golden State Warriors. Jednak droga do podjęcia tej decyzji była dla zawodnika znacznie trudniejsza.
Podczas wręczania Golden State Warriors nagrody ENCORE 2016 (prestiżowa nagroda dla organizacji rozwijającej się w duchu nowoczesnych technologii), na scenie pojawili się właściciel – Joa Lacob, generalny menadżer Bob Myers i dwóch zawodników – Kevin Durant oraz Andre Iguodala. Między grupą wywiązała się ciekawa dyskusja, m.in. dotycząca kulis przenosin KD do drużyny z Oakland.
– Gdybyśmy wygrali, to nie wiem czy udałoby nam się go ściągnąć – przyznał Iguodala wskazując na Duranta. Moderator dyskusji postanowił więc dodać wszystkiemu pikanterii i zadał bezpośrednie pytanie Durantowi. Ten – choć długo ze sobą walczył – w końcu otworzył się nieco bardziej. W jednej rozmów ze swoim agentem przyznał, że perspektywa dołączenia do Warriors sprawiała, iż czuł się jak dzieciak w sklepie ze słodyczami. – Kiedy przegrali, wszystko stawało się dla mnie coraz bardziej realne.
– Gdy usiadłem z Warriors do rozmów, skrupulatnie wyjaśnili mi każdy detal. Przegrywając finał nie dokończyli swojej pracy, więc zgłosili się po mnie. Kto wie co by się stało… Ostatecznie mogę powiedzieć – cieszę się, że przegrali tamten mecz – przyznał uśmiechając się pod nosem. Lacob i Myers przeczuwali, że Durantowi podoba się wizja dołączenia do drużyny z Kalifornii.
KD myślał, że minie sporo czasu, zanim podejmie decyzje. 4 lipca Lacob był na łódce w Montanie. Myers zadzwonił do niego z informacją, iż Kevin chce z nim rozmawiać. To właśnie wtedy zawodnik potwierdził swój wybór. – Po drugiej rozmowie wiedziałem, że to jest odpowiednie dla mnie miejsce – dodaje Kevin. Potrzebował się mimo wszystko przekonać czy wszystko jest tak, jak panowie przedstawiali mu na spotkaniu. Jakiekolwiek wątpliwości zostały szybko rozwiane.
– […] Bardzo często słyszysz, jak drużyna chwali się, że stanowi jedną wielką rodzinę. Czasami to są tylko słowa. W przypadku tej drużyny to styl bycia. Kiedy wchodzisz do sali treningowej to da się wyczuć tę atmosferę, wszyscy są razem. Bardzo to doceniam jako koszykarz, bo cenię sobie relację. Cieszę się, że mogę grać dla takiej drużyny, z takimi zawodnikami. Dla nich basket jest najczystszą radością. Wszystko kręci się wokół nas i naszego środowiska. To był łatwy wybór – kończy.
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET