Ostatnie dni sezonu regularnego przyniosły nowy rekord Russella Westbrooka pod względem liczby meczów z triple-double w karierze, a także świetną formę strzelecką Stephena Currego w pięknym stylu zapewniającego sobie tytuł króla strzelców NBA. Oprócz tego, w wielu zespołach ligi kilka ostatnich spotkań był klasycznym „przeglądem kadr” – pojawiły się zatem niespodziewane linijki dość anonimowych graczy.
- Russell Westbrook zakończył sezon zasadniczy mając na koncie 184 mecze z triple-double w karierze. Jeszcze kilkanaście tygodni temu można było się zastanawiać czy dogoni w tym sezonie Oscara Robertsona (poprzedni rekord to 181), jak się okazało zaczął już śrubować własny rekord. W tym sezonie mecze na poziomie triple-double Westbrook zagrał 38 razy na 65 w których wystąpił – to blisko 60% jego gier. Gdyby sezon trwał klasyczne 82 mecze, a Westbrook nie opuścił żadnego, taka częstotliwość osiągania triple-double przełożyłaby się na blisko 50 takich występów, a więc o kilka więcej niż rekordowe 42 Westbrooka z sezonu 2016-17.
- Westbrook pod względem statystyk miał znakomitą drugą część sezonu. Od połowy marca w 34 meczach osiągnął średnią 23 punktów i ponad 13 zbiórek i asyst. Poziom triple-double to aż 27 z tych 34 meczów. Średnia całego sezonu wyniosła ponad 22 punkty na mecz i powyżej 11 zbiórek oraz asyst, co do tej pory udało się tylko Oscarowi Robertsonowi. Warto jeszcze przypomnieć, że na początku minionego tygodnia Westbrook zaliczył drugi w krótkim odstępie czasu mecz z triple-double i co najmniej 20 asystami (28-13-21 przeciwko Atlancie). Był to jego trzeci taki mecz w tym sezonie – nikt w historii nie miał więcej niż dwóch, oraz szósty w karierze – nikt w historii nie miał więcej niż czterech (Magic Johnson i Rajon Rondo po 4).
- Steph Curry „pożegnał się” z sezonem regularnym znakomitym występem przeciwko Memphis (46 punktów, 7 zbiórek, 9 asyst, 9 celnych rzutów za trzy), pieczętując drugi w karierze tytuł króla strzelców NBA. Curry zakończył ten sezon ze średnią 32 punktów w meczu – 27 najwyższą w historii i trzecią najwyższą w ciągu ostatnich 15 lat (tylko James Harden w dwóch ostatnich sezonach miał wyższe po roku 2006).
- Curry przy okazji został drugim najstarszym królem strzelców NBA, po Michaelu Jordanie z sezonu 1997-98. Żaden 33-latek (ani starszy zawodnik) nie rzucał jednak tylu punktów na mecz w sezonie, a poprzednim najlepszym był także Jordan – w sezonie 1995-96 mając rocznikowo tyle lat co dziś Curry, jego średnia wynosiła 30.4 punktu na mecz.
- Kyrie Irving po raz pierwszy w karierze przekroczył poziom 50% skuteczności rzutów z gry na przestrzeni sezonu, utrzymując przy tym bardzo dobre wskaźniki skuteczności rzutów zza łuku (40.2%) oraz wolnych (92.2%). Jest on 10 zawodnikiem (i 14 przypadkiem) w historii NBA, którzy należą do „klubu 50/40/90”, czyli kończą sezon z taką skutecznością w poszczególnych elementach gry. Dziewiątka graczy która dokonała tego przed Irvingiem to: Malcolm Brogdon (2019), Steph Curry (2016), Kevin Durant (2013), Steve Nash (czterokrotnie: 2010, 2009, 2008, 2006), Jose Calderon (2008), Dirk Nowitzki (2007), Reggie Miller (1994), Mark Price (1989) i Larry Bird dwukrotnie (1988 i 1987).
- Statystyki rzutowe Irvinga na przestrzeni kariery są nieco gorsze niż w obecnym sezonie, ale i tak świetne: 47% z gry, 39.1% za trzy, 88.1% z linii rzutów wolnych – jedynie Reggie Miller, Steve Nash i Mark Price zakończyli kariery osiągając lepsze wskaźniki. Jedynym aktywnym graczem z lepszymi jest Steph Curry.
- Jordan Nwora – skrzydłowy Milwaukee Bucks przez cały sezon był zadaniowcem na kilka lub kilkanaście minut w meczu. Zagrał co prawda dwa spotkania na poziomie 20 kilku punktów (rekordowe 24 w kwietniu), ale na „mecz życia” czekał do ostatniego wieczoru sezonu regularnego. Nwora przeciwko Chicago zaliczył 34 punkty i 14 zbiórek z ławki. Został tym samym dopiero czwartym rezerwowym z meczem na poziomie 34-14 po Larrym Birdzie w 1985 (47-14), Campy Russellu w 1975 (35-14) i Zaidzie Abdul-Azizie w 1970 (36-15). Niezależnie w jakiej roli na boisku, jest to pierwszy rookie z meczem na tym poziomie od debiutu Blake’a Griffina (sezon 2010-2011) i drugim po Griffinie w ciągu ostatnich 19 lat (wcześniej podobne mecze zaliczali Amare Stoudemire w 2002 i Tim Duncan w 1998).
- TJ McConnell nie pierwszy raz pojawia się w moich zestawieniach, tym razem za sprawą niedzielnego meczu w którym uzbierał 12 punktów, 5 zbiórek, 17 asyst i 2 przechwyty z ławki (chociaż potrzebował do tego 40 minut gry). Był to jeden z kilkunastu najlepszych pod względem asyst meczów gracza rezerwowego w historii. Ostatni taki występ to Brevin Knight w 2005 (21-3-17-4), a jeszcze poprzedni to Sidney Lowe w 1990. Linijka na poziomie co najmniej 12-5-17 w roli rezerwowego osiągnięta została drugi raz w historii, po Johnie Lucasie w 1981 (13-5-22), a licząc też przechwyty, czyli 12-5-17-2 – nie było takiej w NBA wśród graczy z ławki. Co ciekawe, McConnell ma najwięcej meczów z co najmniej 15 asystami w roli rezerwowego w historii NBA, razem ze wspomnianym Johnem Lucasem i Johnem Stocktonem – po 4 takie mecze w karierze. Wszystkie zaliczył w obecnym sezonie i również jest to wyrównanie rekordu. Cztery spotkania na poziomie co najmniej 15 asyst jako rezerwowy w jednych rozgrywkach osiągał także Stockton w sezonie 1986-87.
Na koniec ciekawostka dotycząca drużyny, a nie występów indywidualnych:
- Wraz z ostatnimi debiutami Camerona Olivera i Camerona Reynoldsa, Houston Rockets ustanowili nowy rekord NBA pod względem liczby zawodników którzy wystąpili w sezonie dla jednej drużyny. Oliver był 29, a Reynolds 30 graczem w Houston w tym sezonie. Poprzedni rekord wynosił 28 i należał do… Orlando Magic z bieżącego sezonu. Z kolei Magic wyrównali rekord z sezonów 2018-19 i 2015-16 – wtedy po 28 graczy w sezonie ubrało koszulki Memphis Grizzlies.
Na podsumowanie ciekawostek statystycznych z nachodzących dni, zapraszam za dwa tygodnie!