Nieciekawy mecz zakończony zaciętą końcówką i przestrzelonym rzutem na zwycięstwo. Tak w jednym zdaniu można podsumować starcie Anwilu z Miastem Szkła, w którym lepsi okazali się podopieczni Igora Milicicia (68:66). Po meczu chwilę na rozmowę znalazł Jaylin Airington, który chociaż w tym spotkaniu zanotował tylko sześć punktów, to w poprzednich siedmiu spotkaniach średnio notował 12 oczek i zupełnie nie przypominał gracza z początku sezonu.
Marcin Rutkowski: Zagraliście pierwszy mecz w tym roku przed własną publicznością, jednak był on daleki od oczekiwań Waszych kibiców.
Jaylin Airington: Ciężko powiedzieć czemu. Graliśmy źle. Jednak wyszliśmy z nastawieniem na zwycięstwo, które ostatecznie odnieśliśmy i tylko to się liczy. Mimo, że to był mecz z drużyną z dolnej części tabeli, to nie powinniśmy tak grać. Musimy wychodzić na boisko i dobrze egzekwować naszą taktykę, z energią.
Kolejny rywal – Rosa Radom – wydaje się być mocniejszym przeciwnikiem. Przy takim samym rozpoczęciu meczu możecie mieć spore problemy.
Jeśli znów tak rozpoczniemy spotkanie, to mogą nas szybko pogonić. Jednak mamy cały tydzień by się przygotować, ćwiczyć. Będziemy gotowi. Musimy pilnować, by nie mieć słabych momentów.
Patrząc na Pana grę z początku sezonu oraz teraz, widać duża różnicę. Z czego to wynika?
Myślę, że nabrałem pewności siebie. Lepiej też poznałem kolegów z drużyny i przyzwyczaiłem się do ich gry. Jestem teraz w stanie grać lepiej. Również trener ufa mi bardziej, co też jest ważne w nabieraniu pewności siebie i dobrym egzekwowaniu systemu.
Tylko Anwil oraz drużyna z Torunia pozostały jako te bez porażki na własnym parkiecie. Pewnie jeszcze nieraz będziecie o to pytani, ale czy odczuwacie przez to dodatkową presję?
Nie myślimy zupełnie o tym. Po prostu wychodzimy na boisko, chcemy kontrolować mecz i grać twardo.
z Hali Mistrzów, Marcin Rutkowski
Obserwuj @MarcinRutkowski
Obserwuj @PROBASKET