Siarka Tarnobrzeg bardzo dobrze weszła w sezon, notując 4 zwycięstwa w pierwszych ośmiu meczach. Jak się okazało, od tego czasu tarnobrzeżanie wygrali ledwie jeden mecz – tydzień temu. O sytuacji w zespole rozmawiamy ze skrzydłowym tego zespołu, Kacprem Młynarskim.
Piotr Jankowski: Radość w grze to główna cecha Siarki już od kilku sezonów. Gra bez presji wyniku, bez stresu. To właśnie ten czynnik pozwala wam pokazać wasze najlepsze cechy?
Kacper Młynarski: Może to tak wygląda, że tej presji nie ma, ale to nie do końca prawda. W tym sezonie nie możemy sobie pozwolić na zajęcie dwóch ostatnich miejsc, z czym wiąże się oczywiście jakaś presja. Mam nadzieję, że uda nam się zrealizować ten cel. Co do naszych najlepszych cech, to rzeczywiście gramy szybką, otwartą koszykówkę. Przyjemną dla oka.
Bardzo dobrze weszliście w sezon, na osiem spotkań wygraliście 4. Co stało się później? Od tego czasu wygraliście ledwie jeden mecz, w marcu…
Początek sezonu był naprawdę świetny w naszym wykonaniu, ale spory problem pojawił się, gdy nasz zespół nawiedziły kontuzje. Przy naszej dość wąskiej rotacji absencje nawet jednego, czy dwóch graczy stanowią dla nas spory kłopot.
Większość meczów przegrywacie głównie przez słabą dyspozycję w trzeciej kwarcie. Co jest tego przyczyną? Wychodzicie na drugą połowę mniej skoncentrowani?
Rzeczywiście, trzecie kwarty są naszą piętą achillesową. Nie wiem z czego to wynika, bo gdybym wiedział to oczywiście byśmy temu w jakiś sposób zaradzili. Jest to duży kłopot i widać to gołym okiem. Gramy bardzo dobrą pierwszą połowę, a trzecie kwarta jest niestety fatalna…
Przed Wami mecz ze Startem Lublin. Zwycięstwo w tym meczu jest chyba waszym obowiązkiem…
To dla nas bardzo ważny mecz, który musimy wygrać. Właśnie po to zwycięstwo jedziemy do Lublina. Start z pewnością jest w naszym zasięgu, a żeby wyjechać stamtąd z tarczą musimy zagrać na swoim poziomie. Wtedy powinno być bardzo dobrze.
Musisz przyznać, że Tarnobrzeg to dość specyficzne miejsce do gry w koszykówkę…
Tarnobrzeg jest małym miastem, niewiele się tutaj dzieje. Koszykówka i tenis stołowy są tutaj w najwyższej klasie rozgrywkowej, co jest na pewno dużym sukcesem dla tego miasta. Dzięki temu, że niewiele się tu dzieje to można się bardzo dobrze skupić na treningu i grze. Dla mnie plusem jest także to, że pochodzę z Rzeszowa, do którego mam tylko godzinę drogi.
Jak oceniasz ten sezon wyłącznie pod aspektem indywidualnym?
Miałem koszmarny dołek w trakcie tego sezonu, ale myślę, że już się z niego wygrzebałem. Teraz, z perspektywy czasu wydaje mi się, że miało to związek z kontuzją, której doznałem w ubiegłym sezonie. Trenowałem całe wakacje bardzo mocno, dobrze zacząłem sezon, ale jak zwykle musiał przyjść kryzys. Ogółem rzecz biorąc bardzo się cieszę, że trenerzy bardzo mi ufają i gram po 30 minut w meczach.
Czy mimo tak słabej dyspozycji w 2016 roku, wasz przedsezonowy cel wciąż jest możliwy do zrealizowania?
Realnym celem na ten sezon były miejsca 11-12, ale już nie mamy szans na spełnienie tego. Maksymalnie możemy zająć 13. miejsce, jednak to będzie bardzo ciężkie. Priorytetem jest to, żeby nie zająć dwóch ostatnich miejsc. To jest cel, do którego obecnie dążymy.
Obserwuj @PJ_Jankowski
Obserwuj @PROBASKET