Utah Jazz prowadzą w serii z Los Angeles Clippers 2-0. Są zatem dwa zwycięstwa od awansu do finałów zachodniej konferencji. Kluczową postacią w rotacji Jazz jest rzecz jasna Donovan Mitchell, który pod koniec sezonu regularnego walczył o powrót do pełni sił.
Już na początku play-offów sztab medyczny Utah Jazz zdenerwował Donovana Mitchella, gdy nie pozwolili mu zagrać w meczu numer jeden z Memphis Grizzlies. Ten mecz ekipa Quina Snydera przegrała. Mitchell wrócił do gry na spotkaniu numer dwa po uporaniu się z poważną kontuzją kostki. Zawodnik od razu narzucił swój rytm i dyktował warunki. Rozgrywa w play-offach naprawdę dobre zawody, ale czy jest w stu procentach zdrowy?
W ostatnim meczu pomiędzy Jazz i Los Angeles Clippers na twarzy Mitchella pojawił się grymas bólu, który sugerowałby, że kostka nadal się odzywa i nie daje mu spokoju. Zawodnik podczas jednej z przerw w grze z frustracji kopnął krzesło. Mimo wszystko kontynuował grę, a jego zespół odniósł zwycięstwo. W tym momencie trudno sobie wyobrazić grę Jazz bez Mitchella jako jej pierwszej ofensywnej opcji. Zatem jak wygląda kwestia jego gotowości do gry?
– Zostałem uderzony i zabolało, ale teraz jest w porządku – mówił Mitchell przed kolejnym spotkaniem serii. – Wszedłem tutaj o własnych siłach, jeśli chcesz żebym zrobił dla Ciebie sprint, to nie ma problemu. Takie rzeczy się zdarzają, na szczęście nie było to nic poważnego. Przed nami kolejny mecz – dodał Mitchell. Zawodnik stracił ostatnie szesnaście meczów sezonu regularnego z powodu bardzo mocnego skręcenia. Miał być jednak gotowy na play-offy.
W pierwszym meczu serii z LA Clippers zanotował 45 punktów. W drugim także sprawiał defensywie rywala wiele problemów i pozostaje dla trenera Tyronna Lue jednym z największych problemów do rozwiązania. W sześciu meczach play-offów wychowanek Louisville notował na swoje konto średnio 32,7 punktu, 5,3 asysty i 3 zbiórki trafiając 48,2 FG% oraz 41,9 3PT%.