Najwięcej emocji dostarczył tej nocy pojedynek Denver Nuggets z Portland Trail Blazers. Niesamowite zawody zwieńczone 55 punktami rozegrał Damian Lillard, ale po dwóch dogrywkach lepsza okazała się ekipa z Kolorado. Swój mecz wygrali również Brookly Nets, którzy dzisiejszym zwycięstwem nad Boston Celtics przypieczętowali swój awans do półfinałów konferencji wschodniej. W Phoenix miejscowi Suns nie pozostawili absolutnie żadnych szans bezradnym Los Angeles Lakers. „Słońca” obejmują tym samym prowadzenie w serii i są już tylko o krok od wyeliminowania obrońców tytułu.
BROOKLYN NETS – BOSTON CELTICS 123:109 (4-1)
- Brooklyn Nets stanęli przed szansą zakończenia rywalizacji z Boston Celtics w pięciu spotkaniach i awansu do kolejnego etapu, gdzie od kilku dni czeka na nich Milwaukee Bucks. W obliczu problemów zdrowotnych Joela Embiida i Philadelphii 76ers starcie to może bezpośrednio zadecydować o być albo nie być w wielkim finale NBA. Jayson Tatum, który w dwóch spotkaniach w TD Garden notował średnio 45 punktów na mecz, nie zamierzał jednak łatwo sprzedać swojej skóry.
- Celtowie dobrze weszli w mecz i przez pewien czas utrzymywali się na prowadzeniu. Swoją ofensywę za wszelką cenę chcieli oprzeć jednak o trafienia zza łuku, które najzwyczajniej nie odnajdywały drogi do kosza (3/16 w pierwszej kwarcie). Nieskuteczność podopiecznych Brada Stevensa wykorzystali Nets i choć Kyrie Irving oraz James Harden regularnie punktowali, to gospodarze nie byli w stanie udokumentować swojej przewagi, kończąc drugą „ćwiartkę” z przewagą 8 oczek (59:51).
- Po dobrym początku trzeciej odsłony Nets mieli szansę na odskoczenie z wynikiem i przesądzeniu o losach rywalizacji (73:59). Na przeszkodzie stanęli jednak Jabari Parker, Marus Smart i Jayson Tatum, których trafienia momentalnie zniwelowały stratę C’s do zaledwie siedmiu oczek (75:68). Wróciliśmy wówczas do sytuacji z drugiej „ćwiartki”, kiedy to przewaga gospodarzy stale oscylowała w granicach 8 punktów. Evan Fournier i Romeo Langford również odpowiadali na próby odskoczenia z wynikiem. Nie do zatrzymania był jednak wielki tercet Brooklynu, cenne trafienia spod kosza dołożył Nicolas Claxton, Nets ponowie powiększyli swoje prowadzenie (108:91) i bez większych problemów dowieźli bezpieczne prowadzenie do końcowej syreny.
- Po raz kolejny na wysokości zadania stanął wielki tercet Brooklyn Nets. Najwięcej punktów zdobył James Harden, który skompletował dziś triple-double w postaci 34 oczek, 10 zbiórek i 10 asyst. Skuteczny Kyrie Irving dołożył 25 punktów (9/14 z gry), natomiast Kevin Durant dorzucił 24 punkty i 3 bloki (4/6 zza łuku). Dobrze spisali się również zadaniowcy. Joe Harris miał co prawda problemy ze skutecznością, ale zdobył 10 oczek. Wchodzący z ławki rezerwowych Bruce Brown również zanotował 10 punktów.
- Po odrodzeniu w drugiej połowie Jayson Tatum skompletował ostatecznie 32 punkty, 9 zbiórek i 5 asyst, choć jego skuteczność pozostawia nieco do życzenia (12/27 z gry). 23-letniego skrzydłowego wspierali przede wszystkim Evan Fournier (18 pkt), Romeo Langford (17 pkt), Marcus Smart (14 pkt) i rezerwowy Jabari Parker (13 pkt).
- Brooklyn Nets zgodnie z planem uporali się z osłabionymi Boston Celtics i przechodzą tym samym do półfinału konferencji wschodniej. Tam czekają już na nich Milwaukee Bucks z Giannisem Antetokounmpo na czele.
DENVER NUGGETS – PORTLAND TRAIL BLAZERS 147:140 (3-2) [PO DOGRYWKACH]
- Po meczu numer cztery Michael Malone otwarcie przyznał, że jego zespół zagrał „miękko”. Gracze Denver Nuggets odpowiedzieli dziś na te zarzuty, rozpoczynając spotkanie od serii punktowej 10:0. Zadanie to znacząco ułatwili przyjezdni, którzy spudłowali pierwszych osiem rzutów. Podopieczni Terry’ego Stottsa w porę się przebudzili, trafiając pięć kolejnych prób z gry, ale świetna skuteczność gospodarzy zza łuku (6/10) umożliwiła im utrzymanie dwucyfrowego prowadzenia (38:25) do końca pierwszej kwarty. Świetnie w pierwszych minutach prezentował się wówczas Nikola Jokić, a tempa grze nadawał aktywny Facundo Campazzo.
- Oprócz pięciu punktów Roberta Covingtona Blazers fatalnie rozpoczęli drugą kwartę, co pozwoliło do bólu skutecznym Nuggets powiększyć prowadzenie do 21 oczek (54:33). Efektywny zza łuku był Markus Howard (3/4), rzut za rzutem trafiał Michael Porter Jr., natomiast przyjezdni popełniali głupie straty, gorzej zbierali i, co najważniejsze, nie byli w stanie odpowiedzieć na niemal 60-procentową skuteczność z gry i za trzy Nuggets. Portland cierpliwie wyczekiwali jednak swojej szansy i momentu słabości gospodarzy. Ten nastał jeszcze w drugiej odsłonie. Trafienia rozpędzonego Damiana Lillarda, cenne punkty Normana Powella i „trójka” CJa McColluma znacząco przyczyniły się do serii 17:2 Blazers i momentalnie zniwelowały ich stratę do zaledwie 5 punktów (61:56). Ofensywną posuchę Nuggets dopiero po czterech minutach przełamał Nikola Jokić. Goście kontynuowali jednak swoją serię i do przerwy przegrywali już tylko trzema oczkami (65:62).
- Trzecia kwarta stała pod znakiem wymiany ciosów. Przez długi czas skromną przewagę utrzymywali gospodarze. W pewnym momencie inicjatywę przejęli jednak Blazers. Trafienia Lillarda, Anfernee Simonsa i Carmelo Anthony’ego dały przyjezdnym serię punktową 9:2 i 6-punktowe prowadzenie (92:86). Ostatecznie jednak rozstrzygnąć wszystko miała ścisła końcówka. W międzyczasie po raz trzeci w tej serii za faule z parkietu wyleciał Jusuf Nurkić, co pozwoliło Jokiciowi się rozkręcić. Na nieco ponad 52 sekundy przed końcem osobiste Serba podwyższyły prowadzenie Nuggets (119:115). W kolejnej akcji spudłował Carmelo Anthony, ale sytuację uratował Lillard, którego przechwyt doprowadził do „trójki” McColluma. Rzuty z linii Monte Morrisa raz jeszcze dały Denver przewagę (121:118), ale niesamowity tej nocy Lillard nie powiedział wówczas ostatniego słowa. Na 3,7 sekundy przed syreną rozgrywający Blazers wyrównał po niesamowitym rzucie zza łuku. Zwycięzcę miała zatem wyłonić dogrywka.
- Dodatkowy czas gry z wysokiego „C” rozpoczęli Nuggets. Dwie „trójki” Monte Morrisa i punkty Aarona Gordona wyprowadziły gospodarzy na 7-punktowe prowadzenie. Przewagę podopiecznych Michaela Malone’a potwierdziło jeszcze trafienie zza łuku Austina Riversa (132:123), na co po przerwie na żądanie odpowiedział Lillard. 30-letni rozgrywający zdobył osiem kolejnych punktów Portland i doprowadził do stanu 134:132 dla Denver. Monte Morris zdołał wówczas trafić tylko jeden z rzutów osobistych. Właśnie na taką okazję czekał „Dame Dolla”, po czym ponownie szaloną „trójką” doprowadził do remisu i drugiej już dogrywki. Wówczas na wymianę ciosów z Lillardem poszedł Nikola Jokić, ale po trafieniach Portera Jra i Morrisa Nuggets odskoczyli na 5 punktów przy 8 sekundach na zegarze. Blazers zabrakło czasu, by znowu powalczyć o pozostanie w grze.
- Nuggets do zwycięstwa poprowadzili przede wszystkim niesamowity Nikola Jokić (38 punktów, 9 asyst, 11 zbiórek; 14/31 z gry) i Michael Porter Jr. (26 punktów, 12 zbiórek). Świetnie spisał się również wchodzący z ławki rezerwowych Monte Morris, autor 28 punktów i 5 asyst. Cenne trafienia zza łuku dorzucili Austin Rivers (18 oczek, 7 asyst, 4/8 za trzy) i Markus Howard (9 punktów, 3/4 za trzy).
- Po stronie Blazers dwoił się i troił Damian Lillard, który skompletował ostatecznie 55 punktów, 10 asyst i 5 zbiórek. 30-latek pobił tym samym dwa rekordy: najwięcej punktów w meczu play-offs w barwach Blazers (dotychczas jego 50 punktów przeciwko OKC Thunder w 2019 roku) i najwięcej „trójek” w meczu play-offów NBA w historii (12 w 17 próbach). Wspierali go przede wszystkim Robert Covington (19 punktów, 11 zbiórek), CJ McCollum (18 pkt, 7/22 z gry), Norman Powell i Jusuf Nurkić (po 13 pkt). Problemy ze skutecznością miał Carmelo Anthony (2/9 zza łuku).
- Nuggets obejmują tym samym prowadzenie w serii i już 4 czerwca o godzinie 02:00 czasu polskiego staną przed szansą zamknięcia serii w sześciu spotkaniach. W przypadku zwycięstwa Blazers do rozstrzygnięcia potrzebny będzie mecz numer siedem.
PHOENIX SUNS – LOS ANGELES LAKERS 115:85 (3-2)
- Zgodnie z przedmeczowymi założeniami Los Angeles Lakers podeszli do tego spotkania bez kontuzjowanego Anthony’ego Davisa. Jego miejsce w wyjściowej piątce zajął Marsus Morris, którego „trójka” rozpoczęła rywalizację w Phoenix Suns Arena. Dwa trafienia dołożył szybko LeBron James, „Słońca” odpowiedziały za sprawą Devina Bookera, ale obie strony jako zespół były wyraźnie nieskuteczne (Suns – 4/10; Lakers – 4/11 z gry). Podopieczni Monty’ego Williamsa przebudzili się po przerwie na żądanie i momentalnie odskoczyli z wynikiem (19:10). Po raz kolejny świetną zmianę dał Cameron Payne, ale w dalszym ciągu postacią pierwszoplanową był Booker, na którego defensywa „Jeziorowców” nie była w stanie znaleźć odpowiedzi.
- Pomimo nieobecności DBooka na początku drugiej kwarty Suns zaliczyli serię punktową 9:1 i zdecydowanie odskoczyli z wynikiem. Po chwili 24-latek oraz Chris Paul dołożyli po jednym trafieniu, a przewaga Phoenix wynosiła już 21 punktów (48:27). Lakers byli całkowicie nieporadni, nie potrafili odnaleźć drogi do kosza, a po jednej z najlepszych defensyw sezonu zasadniczego nie było śladu. Podopieczni Franka Vogela po raz pierwszy w drugiej odsłonie trafili z gry dopiero po ośmiu minutach, kiedy to swój niecelny rzut osobisty dobił Talen Horton-Tucker, ale gospodarze natychmiast odpowiedzieli „trójką” Mikala Bridgesa oraz efektownym wsadem Torreya Craiga i wówczas było już 60:32 (do przerwy 66:36).
- Po przerwie Lakers prezentowali się nieznacznie lepiej. Atak Suns nieco zwolnił, natomiast „Jeziorowcy” wyrwali się z ofensywnego marazmu. Przewaga gospodarzy stale oscylowała jednak w granicy 30 punktów i nic nie zapowiadało zmiany obrazu gry. W międzyczasie po starciu pod koszem z Wesleyem Matthewsem na parkiet padł Chris Paul. 36-letni rozgrywający w bólu opuścił boisko i nie powrócił już tej nocy do gry. Suns kontynuowali jednak swoją dominację i nie pozwolili przyjezdnym zbliżyć się na mniej niż 26 punktów, bez problemu dowożąc tym samym prowadzenie do końcowej syreny.
- Prym po stronie Suns wiódł dziś Devin Booker, który przez większość czasu był nie do zatrzymania. Obrońca gospodarzy zakończył mecz z dorobkiem 30 punktów, 5 asyst i 7 zbiórek. Wchodzący z ławki Cameron Payne i Cameron Johnson dołożyli odpowiednio 16 i 11 oczek. Cenne wsparcie zza łuku zapewnili Mikal Bridges (13 pkt) i Jae Crowder (9 pkt). Chris Paul dodał od siebie 9 punktów i 6 asyst, natomiast Deandre Ayton 8 punktów i 7 zbiórek.
- W barwach Lakers fatalne zawody rozegrali przede wszystkim starterzy. LeBron James zdobył co prawda 24 punkty, 7 asyst i 5 zbiórek (6/10 za trzy), ale pozostali gracze wyjściowej piątki skompletowali łącznie zaledwie 11 oczek: Andre Drummond – 7 punktów i 11 zbiórek; Marcus Morris – 4 punkty; Kentavious Caldwell-Pope (0/1 z gry) i Dennis Schroder (0/9 z gry) – po 0 punktów. Z ławki Kyle Kuzma dorzucił 15 oczek, a Talen Horton-Tucker 11.
- Suns są już tylko o krok od awansu do półfinałów konferencji zachodniej. Teraz rywalizacja przenosi się do Staples Center, gdzie Lakers będą walczyli o rozstrzygający pojedynek numer siedem.
Tak wygląda „drzewko” play-off NBA 2021 po wtorkowych spotkaniach:
Wspieraj PROBASKET
- NBA: Ben Simmons znów pod ostrzałem krytyki. Tylko czy w ogóle się tym przejął?
- NBA: Kolejne problemy Embiida. Wypadł z gry na parę meczów
- Wyniki NBA: Triple-double Giannisa i Jokicia, Mavs ograli Nuggets, przełamanie Sixers
- NBA: Redick zdradził, co robi po porażkach Lakers. Na pewno żartował?
- NBA: Wykorzystuje nieobecność Sochana. Robi wrażenie nawet na LeBronie
- NBA: Kluby z Zachodu chcą zmiany formatu play-offów. Koniec z podziałem na konferencje?!
- NBA: D’Angelo Russell zaskoczył. Chce reprezentować naszych sąsiadów!
- NBA: Kyrie zostanie wolnym agentem. Wiemy co stanie się potem
- Kurtki, bluzy i buty Nike za połowę ceny! 3000 produktów! Nowa, wielka wyprzedaż
- NBA: Mecz Gwiazd ustalony? To będzie zupełnie nowe doświadczenie