W jednym z najciekawiej zapowiadających się tej nocy spotkań Atlanta Hawks pokonali faworyzowanych Phoenix Suns, przez co „Słońca” tracą pierwsze miejsce w tabeli na rzecz Utah Jazz. Jazzmani bez większych problemów pokonali bowiem San Antonio Spurs. Na wschodzie z kolei swoje mecze wygrali Philadelphia 76ers i Milwaukee Bucks, choć „Kozły” zwycięstwo zapewniły sobie dopiero w ostatnich sekundach. Denver Nuggets przerwali krótką serię New York Knicks, zwyciężając w wielkim stylu. W innych spotkaniach Boston Celtics pokonali Orlando Magic, Portland Trail Blazers zdemolowali Cleveland Cavaliers, Sacramento Kings niespodziewanie wygrali z Indianą Pacers, natomiast Memphis Grizzlies wyszarpali zwycięstwo z Minnesotą Timberwolves po świetnym występie Ja Moranta.
ORLANDO MAGIC – BOSTON CELTICS 96:132
- Podopieczni Brada Stevensa dosłownie zmiażdżyli ekipę z Florydy, wygrywając 36 punktami. Celtics z kwarty na kwartę, z minuty na minutę tylko powiększali przewagę, wygrywając w każdej odsłonie spotkania. Najwięcej oczek dla zwycięzców zdobył Kemba Walker, który wrócił do gry po czteromeczowej absencji. Rozgrywający Celtów zdobył 32 punkty. Walker trafił 11 z 18 rzutów z gry (61%), w tym 6 trójek (6/9, 67%) – najwięcej spośród wszystkich graczy w całym spotkaniu.
- Drugi najlepszy wynik punktowy to 27 oczek Jaysona Tatuma. Lider Celtics miał też 7 zbiórek. 18 punktów dołożył Evan Fournier, dla którego było to pierwsze spotkanie przeciwko swojemu byłemu klubowi. – Zawsze będę się dobrze bawić, grając przeciwko Steve’owi Cliffordowi i tym chłopakom – powiedział żartobliwie Francuz. – Cieszę się, że wygraliśmy i to tak dużą różnicą punktową – dodał. Z kolei 14 oczek dorzucił Payton Pritchard.
- Po stronie gospodarzy najwięcej punktów zdobyli Dwayne Bacon i Moritz Wagner (po 20). Double-double osiągnął Mo Bamba (19 punktów i 15 zbiórek) i RJ Hampton (18 punktów i 10 zbiórek) Środkowy Magików do podwójnej zdobyczy dodał 4 bloki, natomiast rozgrywający ekipy z Florydy dołożył 5 asyst.
- W Celtics nie wystąpił Jaylen Brown, który zmaga się ze zwichnięciem kostki. Wszystko jednak wskazuje na to, że już w piątek dołączy do zespołu i zagra już w kolejnym meczu przeciwko Chicago Bulls. Celtowie nie skorzystali również z usług Romeo Langforda, który doznał wstrząśnienia mózgu po przypadkowym zderzeniu na jednym z treningów.
- Po dzisiejszej wygranej Boston Celtics (35-31) ponownie meldują się na szóstym miejscu konferencji wschodniej. Do końca sezonu regularnego bostończykom pozostało 6 spotkań, z czego 2 na własnym terenie.
Autor: Mateusz Malinowski
CLEVELAND CAVALIERS – PORTLAND TRAIL BLAZERS 105:141
- Do jednostronnego spotkania doszło również w Cleveland. Gospodarze nie znaleźli żadnego sposobu na powstrzymanie ekipy z Oregonu, która rzuciła aż 141 punktów. Sześciu koszykarzy Blazers zanotowało dwucyfrowy wynik punktowy. Najwięcej oczek zdobył Damian Lillard (32), który zanotował 9 asyst. Lider PTB trafił 10 z 17 rzutów z gry (59%), w tym 6 trójek (6/10, 60%).
- Double-double (18 punktów i 13 zbiórek) zanotował Enes Kanter. Podwójną zdobycz uzyskał również Jusuf Nurkić (15 punktów i 11 zbiórek). Bośniacki środkowy zanotował też 4 bloki. 16 punktów zapisał na swoje konto Carmelo Anthony. Słabsze spotkanie rozegrał CJ McCollum, który trafił zaledwie 3 z 14 rzutów z gry (21%). W całym spotkaniu obrońca PTB zdobył 10 punktów i 5 asyst.
- Po stronie Cavs najwięcej punktów zdobył Kevin Love, autor 18 oczek i 8 zbiórek. 16 punktów i 5 zbiórek dołożył Dean Wade, z kolei 15 oczek zapisał na swoje konto Collin Sexton. Spotkanie z 14 oczkami zakończył Cedi Osman.
- W meczu z Blazers „zadebiutował” legendarny gracz Cavs, Anderson Varejao, który podpisał ze swoim dawnym klubem 10-dniowy kontrakt. Brazylijczyk dla ekipy z Ohio rozegrał w swojej karierze 12 sezonów. Ostatni mecz dla swojej dawnej ekipy rozegrał 10 lutego 2016 roku. W dzisiejszym spotkaniu zdobył zaledwie 1 punkt (pudłując 4 rzuty z gry), 6 zbiórek i asystę, grając przez nieco ponad 6 minut. –Cleveland jest dla mnie domem, a moja rodzina brała udział w meczu – po raz pierwszy grałem przed moją córką Serenee – więc nigdy nie zapomnę tego dnia – powiedział po meczu.
- Ekipa PTB dalej walczy, aby nie znaleźć się w strefie play-in. Aktualnie zajmują 7. Miejsce w konferencji zachodniej. W pozostałych sześciu spotkaniach czterokrotnie wystąpią na własnym parkiecie.
Autor: Mateusz Malinowski
ATLANTA HAWKS – PHOENIX SUNS 135:103
- O końcowym rezultacie tego spotkania zadecydowała czwarta kwarta. Atlanta Hawks rozpoczęli ostatnią część gry od serii 14:0, która wyprowadziła ich na 25-punktowe prowadzenie (113:88). „Jastrzębie” nie zwolniły jednak tempa i po chwili przeważały już różnicą 34 oczek. Phoenix Suns, którzy dotychczas prezentowali się stosunkowo solidnie, nie byli w stanie znaleźć odpowiedzi na szalejących gospodarzy. Co ciekawe, Hawks nie potrzebowali do tego nawet Trae Younga, który w ostatniej odsłonie nie pojawił się nawet na parkiecie.
- Po stronie Hawks brakowało dziś zdecydowanego lidera, a wyraźne zwycięstwo to efekt starań całego zespołu. Clint Capela (18 punktów, 10 zbiórek) i Trae Young (16 punktów, 12 asyst) skompletowali po triple-double, Bogdan Bogdanović, a także wchodzący z ławki rezerwowych Lou Williams i Danilo Gallinari dorzucili po 16 oczek. Onyeka Okongwu dołożył 14 punktów, a Kevin Huerter 13.
- W szeregach Suns tylko dwóch zawodników przekroczyło granicę 10 punktów. Najlepiej zaprezentował się Devin Booker, autor 30 oczek i 5 asyst. Dobrze wypadł też Mikal Bridges, który dołożył 18 punktów. Chris Paul trafił jedynie 3 z 11 rzutów i zakończył spotkanie z dorobkiem 9 punktów i 6 asyst. Momentami niewidoczny był też Deandre Ayton, który zebrał 8 piłek i rzucił 7 punktów. Wśród rezerwowych problemy ze skutecznością mieli m.in. Cameron Johnson (1/9 z gry, 0/6 zza łuku), Cameron Payne (2/6 z gry) czy E’Twaun Moore (0/4 z gry).
- „Słońca” tracą tym samym pierwszą pozycję w tabeli konferencji zachodniej na rzecz Utah Jazz. Do końca sezonu zasadniczego obu ekipom pozostało jeszcze sześć spotkań. Hawks (37-28) z kolei zrównują się ilością zwycięstw z New York Knicks (37-30), ale mają do rozegrania dwa mecze więcej.
HOUSTON ROCKETS – PHILADELPHIA 76ERS 115:135
- Faworyzowani Sixers zgodnie z przedmeczowym założeniem byli stroną dominującą i już od pierwszej kwarty sukcesywnie budowali swoją przewagę. Do przerwy podopieczni Doca Riversa prowadzili co prawda jedynie dwunastoma oczkami (75:63), ale w drugiej połowie odskoczyli nawet na 19 punktów (103:84). Świetne zawody rozgrywał Joel Embiid, który był dziś nie do zatrzymania. Kilka kolejnych trafień Dwighta Howarda i Matisse’a Thybulle’a z czwartej kwarty (121:97) przesądziło o losach spotkania.
- To właśnie Joel Embiid był dziś niekwestionowanym liderem „Szóstek”. Choć środkowy spędził na parkiecie jedynie 25 minut, to zdołał skompletować 34 punkty i 12 zbiórek (10/17 z gry, 14/16 z linii). Zza łuku wspierali go Seth Curry (11 pkt) i Danny Green (9 pkt), 15 oczek dorzucił natomiast Tobias Harris. Świetnie spisywali się również wchodzący z ławki rezerwowych Shake Milton (19 pkt), Tyrese Maxey (12 punktów, 7 asyst) i Dwight Howard (10 punktów, 8 zbiórek). Ben Simmons dołożył 10 punktów.
- W trykocie Rockets na parkiet wybiegło jedynie siedmiu zawodników. Najlepiej zaprezentował się Kelly Olynyk, który otarł się o triple-double (27 punktów, 11 zbiórek, 8 asyst). Podobną linijkę zapisał na swoje konto Kenyon Martin Jr. (23 punkty, 10 zbiórek, 6 asyst). Wchodzący z ławki Anthony Lamb dołożył 22 oczka, a Armoni Brooks 20.
- Dla 76ers jest to już szóste zwycięstwo z rzędu i kolejny krok w kierunku utrzymania pierwszego miejsca w konferencji wschodniej. Rockets w dalszym ciągu mają najsłabszy bilans w całej lidze i jeśli losowanie nie okaże się pechowe, to zachowają swój wybór w tegorocznym drafcie (chroniony na miejscach 1-4).
INDIANA PACERS – SACRAMENTO KINGS 93:104
- Obie strony podeszły do tego spotkania w mocno okrojonych zestawieniach. Po stronie Pacers w dalszym ciągu brakuje Mylesa Turnera i T.J. Warrena. Poza grą, choć na krótszy okres, pozostają także Malcolm Brogdon czy Jeremy Lamb. W szeregach gości zabrakł natomiast De’Aarona Foxa, Harrisona Barnesa, Chimezie Metu, a także Tyrese’a Haliburtona.
- Grająca ostatnio w kratkę Indiana znacząco odczuwa braki kadrowe. Podopieczni Nate’a Bjorkgrena przegrali 3 z 4 ostatnich spotkań, a i w dzisiejszym meczu szybko musieli nadrabiać straty. Do przerwy Sacramento Kings prowadzili 56:47, ale w trzeciej odsłonie powiększyli swoje prowadzenie do 24 punktów (80:56). To goście, a nie Pacers, wyglądali jak zespół, który do końca walczyć będzie o jak najlepsze rozstawienie w turnieju play-in. W czwartej „ćwiartce” obraz gry nie uległ zmianie i choć Indiana zakończyła mecz serią 13:2, to Kings bez problemów dowieźli zwycięstwo do syreny.
- Głównym architektem dzisiejszego zwycięstwa Sacramento był Marvin Bagley III, który od powrotu po kontuzji radzi sobie wyjątkowo solidnie. Dziś 22-letni skrzydłowy zdobył 31 punktów i 12 zbiórek. Świetnie zaprezentował się również Delon Wright, dokładając 23 punkty, 7 zbiórek, 6 asyst i aż 6 przechwytów. Buddy Hield otarł się o triple-double, kompletując 16 oczek, 8 asyst i 9 zbiórek, z kolei Richaun Holmes dołożył skromne 12 punktów. Kings jako zespół mieli nieco problemów ze skutecznością zza łuku (8/32; 25%), słabiej dzielili się też piłką (21-26), ale minimalnie wygrali walkę na tablicach (49-47).
- Po stronie Pacers najwięcej punktów zdobył Domantas Sabonis, który na swoim koncie zapisał 17 oczek. Litwin był bliski wywalczenia triple-double, rozdał bowiem 8 asyst i zebrał 13 piłek. Caris LeVert rzucił 14 punktów, a po 11 solidarnie dołożyli Doug McDermott, T.J. McConnell i Kelan Martin.
- Pacers są obecnie drugą najgorszą drużyną na wschodzie pod względem wyników we własnej hali. W Bankers Life Fieldhouse ekipa z Indianapolis odnotowała jak dotąd bilans 11-20, który plasuje ich jedynie przed Orlando Magic. Podopieczni Nate’a Bjorkgrena utrzymują jednak 9. miejsce w tabeli, bo swoje spotkanie przegrali też Washington Wizards.
MILWAUKEE BUCKS – WASHINGTON WIZARDS 135:134
- Faworyzowani Milwaukee Bucks nie mieli dziś łatwego zadania. Washington Wizards kapitalnie radzą sobie w ostatnich tygodniach i także dziś świetnie weszli w mecz, prowadząc po pierwszej kwarcie 37:29. „Kozły” wrzuciły jednak wyższy bieg i to do nich należała druga (71:71) i trzecia odsłona (103:95). O końcowym rezultacie zadecydowała wyrównana końcówka czwartej „ćwiartki”.
- „Trójka” Bradleya Beala na 57,5 sekundy przed końcową syreną zmniejszyła przewagę Bucks do dwóch oczek (131:133). W kolejnej akcji zza łuku spudłował Jrue Holiday, ale po chwili naprawił swój błąd, blokując Daniela Gafforda. Holiday ponownie nie trafił za trzy, ale uratował go wówczas Brook Lopez, który po ofensywnej zbiórce i dobitce na 6,8s przed końcem powiększył prowadzenie gospodarzy. Wizards nie zamierzali jednak składać broni. Beal ponownie zniwelował przewagę Milwakuee po asyście Russella Westbrooka (134:135), ale na zegarze zostało już tylko kilka sekund. Westbrook zdołał jeszcze przechwycić piłkę po wznowieniu gry z boku, ale rzut Garrisona Mathewsa z własnej połowy na równi z syreną nie odnalazł drogi do kosza.
- Mimo porażki niesamowity mecz rozegrał Bradley Beal, zdobywca 42 punktów. Russell Westbrook już w trzeciej kwarcie skompletował triple-double, notując ostatecznie 29 punktów, 17 asyst i 12 zbiórek (12/20 z gry). Duet Wizards wspierali przede wszystkim Davis Bertans (13 pkt), Daniel Gafford (12 punktów, 10 zbiórek) i Anthony Gill (11 pkt).
- Po drugiej stronie parkietu najlepiej punktował Jrue Holiday (29 pkt). Bliski triple-double był Giannis Antetokounmpo (23 punkty, 9 zbiórek, 8 asyst). Kluczową rolę odegrali dziś zadaniowcy. Donte DiVincenzo dołożył 19 oczek, Pat Connaughton 16, a Bryn Forbes 14. – Czułem, że wcześniej spudłowałem kilka rzutów, które powinienem trafić. Dlatego właśnie musiałem odpowiedzieć kilkoma trafieniami – mówił po meczu Connaughton, który na nieco ponad minutę przed syreną trafił dwie cenne „trójki”. W składzie Bucks zabrakło dziś Khrisa Middletona.
- Wizards nie wykorzystują tym samym wpadki Indiany Pacers, która w przypadku ich zwycięstwa nad Bucks pozwoliłaby im wskoczyć na 9. miejsce na wschodzie. Ekipa z Wisconsin notuje natomiast czwarte z rzędu zwycięstwo, które umacnia ich na trzeciej pozycji.
MINNESOTA TIMBERWOLVES – MEMPHIS GRIZZLIES 135:139
- Spotkanie stojące pod znakiem pojedynku dwóch młodych gwiazd, Anthony’ego Edwardsa i Ja Moranta, które nadały ton dzisiejszej rywalizacji. Po wyrównanych 47 minutach gry o ostatecznym rezultacie zadecydowała końcówka. Najpierw trafieniami wymienili się D’Angelo Russell i Desmond Bane, po czym Grizzlies prowadzili różnicą sześciu oczek (138:132). Po błędach Karla-Anthony’ego Townsa i Ja Moranta, który spudłował dwa rzuty osobiste, „trójką” na 9,9 sekundy przed syreną popisał się Edwards (138:135). Goście musieli wówczas faulować i choć Bane spudłował jedenego osobistego, to „Wilki” nie były już w stanie odpowiedzieć.
- Prym w szeregach Memphis wiódł dziś wspominany już Ja Morant. 21-letni rozgrywający „Niedźwiadków” zdobył 37 punktów i rozdał 10 asyst, notując tym samym dwunaste double-double w bieżącym sezonie. Wsparcie stanowili przede wszystkim Kyle Anderson (20 pkt) i rezerwowy Desmond Bane (22 pkt). Dillon Brooks dorzucił 16 oczek, a podwójną zdobycz skompletował także Brandon Clarke (12 punktów, 10 zbiórek).
- Choć Anthony Edwards nie zdołał poprowadzić dziś Timberwolves do zwycięstwa, to swojego występu bez wątpienia nie może się wstydzić. Jeden z głównych faworytów do zdobycia statuetki debiutanta roku zdobył 42 punkty, 7 asyst i 6 zbiórek, trafiając 8 z 9 rzutów zza łuku. Double-double w postaci 22 punktów i 14 asyst dołożył D’Angelo Russell, dla którego był to pierwszy występ w wyjściowej piątce od 8 lutego. 22 oczka dołożył również Karl-Anthony Towns.
- Dla Grizzlies zwycięstwo z dużo niżej notowanymi Timberwolves jest niezwykle cenne z perspektywy walki o jak najlepsze rozstawienie w turnieju play-in. Tuż za plecami Memphis plasują się bowiem Golden State Warriors. Co ciekawe, obie ekipy zmierzą się ze sobą bezpośrednio na zakończenie sezonu zasadniczego.
DENVER NUGGETS – NEW YORK KNICKS 113:97
- O rezultacie tego spotkania Denver Nuggets przesądzili już w zasadzie w pierwszej kwarcie. Po dwunastu minutach gry podopieczni Michaela Malone’a prowadzili 34:12, pewnym krokiem zmierzając po zwycięstwo. W drugiej odsłonie New York Knicks zdołali rzucić co prawda 31 punktów, ale gospodarze w dalszym ciągu byli równie skuteczni. Co ciekawe, goście z Wielkiego Jabłka wygrali każdą z kolejną kwart, ale nie byli w stanie odrobić strat z początku meczu. Pod koniec pojedynku przyjezdni przegrywali nawet różnicą 31 punktów (77:108).
- Wielki mecz rozegrał dziś Nikola Jokic. Środkowy Nuggets zdobył 32 punkty, 12 zbiórek i 6 asyst, trafiając 10 z 16 rzutów z gry. – On jest MVP. To jest pewne. Jest twardy, nieegoistyczny – mówił o występie Jokicia Austin Rivers, który również miał dziś „dzień konia”. 28-latek zapisał na swoje konto 25 punktów (6/9 zza łuku). Skuteczni byli też Michael Porter Jr. (17 pkt) i Facundo Campazzo (16 pkt). Choć Denver bez większych problemów pokonali dziś Knicks, to trafili jedynie 37,8% swoich rzutów z gry i 30,8% prób zza łuku.
- W szeregach Knicks nic nie wychodziło dziś tak, jak powinno. Najwięcej punktów – 18 – zdobył wchodzący z ławki rezerwowych Immanuel Quickley. Po 14 oczek dorzucili Julius Randle (do tego 8 zbiórek i 5 asyst; 5/15 z gry, 0/5 zza łuku), Reggie Bullock, RJ Barrett i Derrick Rose. Nowojorczycy nie mają jednak czasu na rozpamiętywanie dzisiejszego pojedynku. Już jutro zmierzą się bowiem z Phoenix Suns.
UTAH JAZZ – SAN ANTONIO SPURS 126:94
- Drugi z rzędu pojedynek obu ekip. Dwa dni temu lepsi okazali się Utah Jazz, którzy i dziś pomimo dalszej nieobecności Donovana Mitchella i Mike’a Conleya podeszli do meczu w roli faworyta. Jazzmani swoją przewagę udokumentowali już w drugiej kwarcie, kiedy to zdecydowanie odskoczyli z wynikiem (57:29). San Antonio Spurs, podobnie jak przed dwoma dniami, nie byli w stanie znaleźć odpowiedzi na ataki gospodarzy, a ich ofensywa całkowicie się posypała. Po przerwie było już tylko gorzej. Przewaga podopiecznych Quina Snydera stale oscylowała w granicy 30 punktów, dzięki czemu szansę na występ otrzymali zawodnicy głębokiej rezerwy. Spurs zdołali wygrać czwartą kwartę, ale obraz gry znacząco się nie zmienił.
- Jazz do zwycięstwa poprowadził przede wszystkim duet Jordan Clarkson (30 pkt) – Bojan Bogdanovic (24 pkt). To na nich gospodarze opierali dziś swoją ofensywę. Świetnie spisał się też Joe Ingles (14 punktów, 7 asyst, 5 zbiórek). Skromną zdobycz w postaci 10 punktów i 8 zbiórek dołożył Rudy Gobert. Na wysokości zadania stanęli także gracze zadaniowi: Georges Niang (10 punktów, 8 zbiórek), Trent Forrest (6 punktów, 6 zbiórek) czy Miye Oni (6 punktów, 6 zbiórek, 2/3 zza łuku).
- Zawodnicy wyjściowej piątki Spurs nie zagrali dziś najlepiej i zdobyli łącznie 41 punktów: Devin Vassell (14 pkt), Jakob Poeltl (8 pkt), Dejounte Murray (7 pkt), DeMar DeRozan (6 pkt), Keldon Johnson (6 pkt). Nieco lepiej spisali się zmiennicy, w tym Luka Samanic (15 pkt), Drew Eubanks (14 punktów, 9 zbiórek) czy Tre Jones (11 pkt).
- Dla San Antonio Spurs jest to już piąta porażka z rzędu. Podopieczni Gregga Popovicha mają już tylko jedno zwycięstwo więcej niż 11. w tabeli zachodu New Orleans Pelicans. Terminarz nie stoi jednak po ich stronie. „Ostrogi” dwukrotnie zmierzą się jeszcze z Phoenix Suns. Czekają ich także pojedynki z Brooklyn Nets, Milwaukee Bucks czy Portland Trail Blazers. Kwestia awansu do play-inów stoi zatem pod znakiem zapytania.
Wspieraj PROBASKET
- NBA: Redick zdradził, co czuje po porażkach Lakers. Na pewno żartował?
- NBA: Wykorzystuje nieobecność Sochana. Robi wrażenie nawet na LeBronie
- NBA: Kluby z Zachodu chcą zmiany formatu play-offów. Koniec z podziałem na konferencje?!
- NBA: D’Angelo Russell zaskoczył. Chce reprezentować naszych sąsiadów!
- NBA: Kyrie zostanie wolnym agentem. Wiemy co stanie się potem
- Kurtki, bluzy i buty Nike za połowę ceny! 3000 produktów! Nowa, wielka wyprzedaż
- NBA: Mecz Gwiazd ustalony? To będzie zupełnie nowe doświadczenie
- Wyniki NBA: Lakers przegrali wygrany mecz, sensacja w Toronto, błysk duetu Miller-Ball
- NBA: Doncic kolejną gwiazdą która odpocznie przez kontuzję
- NBA: Suns szykują fortunę dla Duranta. Gigantyczna inwestycja z nadzieją na mistrzostwo