Boston Celtics musiało dzisiaj uznać wyższość swojego rywala z Oklahomy. Mimo że Jaylen Brown zdobył w tym spotkaniu aż 39 punktów, to nie przyniosło to zwycięstwa. Milwaukee Bucks za sprawą Giannisa pewnie pokonują Hornets. Anfernee Simons popisał się 9 trójkami w meczu Blazers, co znacznie przyczyniło się do zwycięstwa jego drużyny nad Pacers. Nets wygrali z Raptors mimo słabej dyspozycji Irvinga. KAT poprowadził Timberwolves do zwycięstwa w starciu na dole tabeli. W jednym z hitów kolejki Golden State Warriors ulegli Dallas Mavericks, a 39 punktów zdobył Luka Doncić.
BOSTON CELTICS – OKLAHOMA CITY THUNDER 115:119
- Przed tym spotkaniem gracze Oklahomy City Thunder zaliczyli aż 14 porażek z rzędu i gdyby przegrali również dziś, ustanowiliby nowy klubowy rekord pod tym względem. Celtics ostatnie mecze grało dosyć w kratkę, ponieważ po serii zwycięstw, nie mogą wygrać od trzech spotkań. OKC znajdują się na 13 miejscu w Konferencji Zachodniej i już mają bardzo małe szanse na ugranie czegokolwiek w tym sezonie, natomiast Celtics plasują się na 6 pozycji na wschodzie.
- Początek meczu należał zdecydowanie do OKC, ponieważ pod koniec pierwszej połowy prowadzili już 11 punktami, a drugą kwartę skończyli z prowadzeniem 55:49. W trzeciej odsłonie meczu to Cetlics wzięli się za odrabianie strat i wyszli nawet na prowadzenie. Jednak ostatnia kwarta należała do gości, którzy ponownie wyszli na ponad 10 punktów przewagi. Mimo że w ostatnich minutach gospodarze bardzo mocno zbliżyli się do wyniku za sprawą Browna, to nie pozwoliło to wygrać tego spotkania.
- Najlepszym graczem tego meczu był niewątpliwie Jaylen Brown, który zakończył mecz z dorobkiem 39 punktów i 11 zbiórek. Pod nieobecność innego lidera – Jaysona Tatuma – Celtics nie byli w stanie pokonać swoich rywali. Payton Pritchard dołożył 28 oczek od siebie, ale do również było za mało. Brad Stevens po meczu jedynie co powiedział, to że ma nadzieję na szybki powrót swoich kontuzjowanych zawodników, w tym Tatum, Williams, oraz Walker.
- W zespole OKC nie było tak naprawdę jednego, wyraźnego lidera przez całe spotkanie. Luguentz Dort zdobył 24 punkty, niewiele mniej, bo 21 dorzucił jeszcze Darius Bazley. Odkąd w składzie brakuje niekwestionowanego lidera, jakim jest Shai Gilgeous–Alexander, zespół z Oklahomy nie mógł sobie poradzić. Dziś bardzo ważne występy z ławki zaliczyli również Ty Jerome oraz Isaiah Roby, którzy zdobyli po 15 punktów.
CHARLOTTE HORNETS – MILWAUKEE BUCKS 104:114
- Charlotte Hornets po ostatnich dwóch ligowych zwycięstw miało ochotę powalczyć dziś na własnym terenie o pełną pulę z rywalami z Milwaukee. Jednak Bucks, którzy przegrali swoje ostatnie spotkanie z Hawks, byli podwójnie zmotywowani, by odkuć się po porażce. Jako trzecia drużyna na wschodzie bardzo pewnie zmierzają po play-offy, a Hornets po tej porażce znajdują się na miejscu 8. Walka o szansę gry w fazie pucharowej zapowiada się na bardzo wyrównaną. Dzisiejsze spotkanie nie miało tak naprawdę większej historii, ponieważ Bucks od początku do końca kontrolowali przebieg spotkania. W pierwszej połowie prowadzili już nawet 17 punktami, lecz w ostatnich minutach ich przewaga spadła do nawet 4 oczek. Jednak tak doświadczona ekipa nie pozwoliła na żadną niespodziankę i wygrał cały mecz.
- Giannis był dziś najlepszym zawodnikiem nie tylko swojej drużyny, ale również najlepszym graczem na parkiecie. Zdobył 29 punktów, do czego dołożył również 12 zbiórek oraz 8 asyst, więc był bardzo blisko zanotowania triple-double. 22 punkty dołożył Brook Lopez, a 17 oczek zdobył Khris Middleton. – Wyszliśmy skupieni, wiedząc, że pokonali nas dwa razy. Chcieliśmy to wygrać i nie dać się znów zdominować. Na pewno wszyscy byli bardzo zmotywowani – powiedział po meczu Greek Freak.
- W szeregach Charlotte Hornets bardzo dobry występ zaliczył Devonte’ Graham, który rzucił dziś 25 punktów oraz zanotował 6 asyst. Terry Rozier spisał się nieco słabiej, ponieważ zdobył jedynie 8 punktów na bardzo słabej skuteczności (4/17 z gry). Miles Bridges na swoim koncie zgromadził dziś 21 „oczek”, a 18 dołożył P.J. Washington. Przed zawodnikami Hornets stoi teraz bardzo trudne wyzwanie, ponieważ zmierzą się w najbliższym spotkaniu z Cetlics, z którymi rywalizują o miejsca w czołowej szóstce.
INDIANA PACERS – PORTLAND TRAIL BLAZERS 112:133
- Indiana Pacers spisuje się w tym sezonie dosyć przeciętnie, lecz ostatnio zaliczyli trzy zwycięstwa z rzędu. Oczywiście nadal się liczą w walce o play-offy na wschodzie. Jednak Portland Trail Blazers przełamali dziś niechlubną serię 5 porażek z rzędu. Byli niezwykle zmotywowani, ponieważ mają świadomość, że takie serie oddalają ich od czołowych miejsc, przez co mogą zagrać w fazie play-in. Mecz był z początku dosyć wyrównany ponieważ po pierwszej kwarcie Pacers wygrywali jedynie punktem. Jednak końcem drugiej oraz początkiem trzeciej kwarty Blazers pokazali swoje atuty w postaci skuteczności za trzy punkty. CJ McCollum oraz Damian Lillard kilkoma rzutami wyprowadzili drużynę na prowadzenie, które szybko urosło za sprawą Simonsa. Ostatecznie wygrali różnicą 21 punktów. Warto zwrócić uwagę, że skuteczność Blazers, jeśli chodzi o rzuty zza łuku, wynosiła 57%, przy jedynie 33% gospodarzy.
- Anfernee Simons był dziś zdecydowanie najlepszym zawodnikiem na parkiecie, ponieważ zdobył 27 punktów, przy czym wszystko w postaci rzutów za 3 punkty. Oddał dziś 10 rzutów zza łuku i trafił aż 9 z nich. 23 punkty dołożył jeszcze Damian Lillard, który dziś nie był aż tak skuteczny. 20 „oczek” zdobył również wcześniej wspomniany CJ McCollum. Simons stał się pierwszym graczem, od wyczynu Klaya Thompsona w 2019 roku, który zdobył 9 kolejnych trójek z rzędu. Lillard natomiast trafił dziś swoją 2000 trójkę w karierze.
- W zespole Pacers brakowało dziś lidera na parkiecie. Oshae Brissett oraz Malcolm Brogdon (słaba skuteczność za trzy punkty – 1/7) zdobyli dziś po 18 punktów. 16 „oczek” dołożył Caris LeVert. Doug Mcdermott dobrze pokazał się z ławki, zdobywając 13 punktów dla swojej drużyny, lecz cały zespół Pacers wyglądał dziś dość słabo.
TORONTO RAPTORS – BROOKLYN NETS 103:116
- Brooklyn Nets, które zmaga się w tym sezonie z dużyny problemami kadrowymi przez kontuzje, znajduje się aktualnie na pierwszym miejscu w Konferencji Wschodniej. Toronto Raptors zaliczają dużo słabszy sezon od swoich poprzednich, przez co aktualnie są na 12 miejscu na wschodzie. Ich ostatnią serię czterech zwycięstw przerwali gracze Knicks, a tym razem po ostatnim zwycięstwie zatrzymała ich druga drużyna z Nowego Jorku.
- Trzeba jednak przyznać, że Raptors dobrze spisywali się w pierwszych minutach tego spotkania, ponieważ w pierwszej kwarcie długo prowadzili. Dopiero w drugiej odsłonie Durant, Kyrie i spółka wyszli na prowadzenie, choć nie utrzymali go zbyt długo, ponieważ w trzeciej kwarcie już mieliśmy zmianę na czele. Ostania część tego meczu należała jednak zdecydowanie do Brooklyn Nets, którzy odskoczyli bardzo szybko i utrzymali ponad 10 punktów przewagi do samego końca.
- Najlepszym graczem po zwycięskiej stronie okazał się Jeff Green, który zdobył ostatecznie 22 punkty dla swojej drużyny. Kevin Durant zaliczył tym razem double-double w postaci 17 punktów oraz 10 zbiórek. Joe Harris dołożył 16 punktów, a Kyrie Irving jedynie 8. To zdecydowanie nie był mecz gwiazdy Nets. Drużyna nadal zmaga się ze sporymi brakami kadrowymi, czego jest świadomy Steve Nash –zdajemy sobie teraz sprawę, że nie będziemy mieć luksusu w postaci serii meczów z wszystkimi dostępnymi graczami i może tak być nawet w play-offach. To była lawina nieustających kontuzji, meczów i podróży, a to tylko część wyzwania dla tego zespołu – powiedział po meczu trener.
- W drużynie z Toronto najlepiej zaprezentował się zdecydowanie Kyle Lowry, który zdobył 24 punkty, do czego dołożył 6 asyst. 21 „oczek” zapisał na swoim koncie zapisał OG Anunoby, notując przy tym 6 zbiórek oraz 6 asyst. VanVleet rzucił 11 punktów, a Pascal Siakam dołożył jedynie 10.
HOUSTON ROCKETS – MINNESOTA TIMBERWOLVES 107:114
- Mecz zdecydowanie z dołu tabeli, ponieważ mierzyły się drużyny z kolejno 14 i 15 pozycji w Konferencji Zachodniej. Houston Rokcets swoje ostatnie zwycięstwo odnieśli ponad tydzień temu, lecz to było jedynie serii porażek, do której szybko powrócili. Gracze Minnesoty Timberwolves wygrali 3 z ostatnich 4 spotkań, pokonując dwukrotnie lidera zachodu, czyli Utah Jazz. Ten mecz był naprawdę zacięty do ostatniej kwarty. Pierwszą połowę prowadzili zdecydowanie gracze Timberwolves, lecz Rockets zdołali odrobić straty. Na 2:38 do końca widniał remis 102:102, lecz już zaraz po tym goście znów odskoczyli, wygrywając w końcówce całe spotkanie.
- Najlepiej z zespołu gości zaprezentował się zdecydowanie Karl-Anthony Towns, który w tym spotkaniu zdobył 31 punktów. Zanotował do tego 7 zbiórek oraz 5 asyst. Bardzo dobrze zaprezentował się tegoroczny debiutant, Anthony Edwards, rzucając 19 punktów. Dodatkowo 9 razy zbierał piłkę spod obręczy. Russell, który wchodził z ławki, rzucił w tym meczu 15 punktów na dość przeciętnej skuteczności (5/17 z gry). 22 punkty dołożył Hernangomez.
- Po stronie gospodarzy Kelly Olynyk zdobył 28 punktów i był najjaśniejszym punktem swojej drużyny. Efektowne double-double zanotował Christian Wood, który do 24 punktów, dopisał jeszcze 18 zbiórek. Jae’sean Tate zdobył 20 „oczek”, a wchodzący z ławki rezerwowych Kenyon Martin Jr dołożył od siebie 15 punktów w tym spotkaniu.
GOLDEN STATE WARRIORS – DALLAS MAVERICKS 103:133
- Golden State Warriors wygrali dwa ostatnie spotkania w przeciwieństwie do swoich rywali. Mavs ulegli ostatnio Sacramento Kings, przez co byli dziś podwójnie zmotywowani, aby odkuć się po tamtej porażce. Dallas Mavericks znajdują się aktualnie na 6 pozycji na zachodzie, a GSW plasują się nieco niżej, bo na 10 miejscu. Mecz rozstrzygnął się już tak naprawdę w drugiej kwarcie tego spotkania, co brzmi trochę dziwnie. Jednak Dallas Mavericks jeszcze przed przerwą zbudowało sobie aż 33 punkty przewagi nad swoimi rywalami. To pozwoliło spokojnie wejść w trzecią i czwartą kwartę, które nie zmieniły zbyt wiele, jeśli chodzi o stan tego spotkania. Zakończyło się 30 punktami różnicy.
- W dzisiejszym pojedynku gwiazd zdecydowanie lepszy okazał się Luka Doncić, który czarował w pewnych momentach tego spotkania. Zdobył ostatecznie aż 39 punktów na bardzo wysokiej skuteczności (15/23). Dołożył do tego jeszcze 6 zbiórek i 8 asyst. Stephen Curry natomiast zakończył mecz z dorobkiem 27 punktów, w tym trafił 5 trójek. W tym starciu lepszy okazał się Słoweniec, lecz GSW ma spore szanse na awans do play-offów, a wtedy Curry na pewno będzie chciał pokazywać taką formę, jak w ostatnich tygodniach.
- W drużynie Dallas Mavericks punkty zdobywali również Trey Burke 8 punktów (2/13 z gry), Tim Hardaway Jr 13 punktów, Nicolo Melli 13 punktów. Po stronie GSW zaraz po Stephenie Currym najlpiej prezentował się Mychal Mulder, który zakończył mecz z 26 punktami na koncie. Andrew Wiggins dołożył do tego swoje 15 „oczek”.