Główny faworyt do wygrania nagrody dla Najlepszego Defensora sezonu regularnego – Rudy Gobert – bierze na siebie odpowiedzialność za ostatnią porażkę Utah Jazz z Minnesota Timberwolves. Środkowy przyznał, że jego zachowanie w jednych z ostatnich akcji, które ostatecznie poskutkowało tym, że D’Angelo Russell miał otwartą drogę do kosza, sprawiło, że poczuł się jak głupek.
– Jeśli nie schrzaniłbym ostatniej akcji w obronie, to wygralibyśmy to spotkanie – powiedział Francuz po tym, jak jego prowadzący w tabeli Konferencji Zachodniej Utah Jazz, przegrali po raz drugi w ostatnich trzech dniach z jedną z najsłabszych ekip w NBA – Minnesota Timberwolves. Jazz grali bez kontuzjowanego Donovana Mitchella i ponownie nie byli w stanie się wstrzelić. Nie przeszkodziło im to jednak w odrobieniu w samej czwartej kwarcie 13 punktów straty i wyjściu na prowadzenie na sześć sekund przed końcem po celnej „trójce” Mike’a Conleya.
Po przerwie na żądanie Gobert krył Karla-Anthony’ego Townsa na linii rzutów osobistych, a Timberwolves zaczęli swoją akcję. KAT postawił zasłonę dla Anthony’ego Edwardsa, a w międzyczasie Russell „podsłonił” Goberta, a sam KAT wybiegł na szczyt, gdzie chciał otrzymać piłkę. Oznaczało to najzwyczajniejsze w świecie przekazanie – Gobert miał zostać z Russelem, Townsa przejął Conley. Z niewytłumaczonych przyczyn Gobert wybiegł za KAT-em, zostawiając Russella samopas.
Ricky Rubio mądrze odczytał sytuację boiskową, podał do Russella, a ten umieścił piłkę w koszu. – Wina leży tylko po mojej stronie. Mike był już na pozycji, zamieniliśmy krycie, powinienem był to zauważyć. On zrobił to, co musiał, a ja niekoniecznie, wiec wina w 200 procentach idzie na moje konto. Kiedy oglądasz powtórki takich akcji, to jest ci po prostu głupio. Nie jest dużo takich akcji, ale tutaj odpowiedzialność jest tylko moja – powiedział po meczu Gobert.
Ostatecznie Russell skończył mecz z 27 punktami i 12 asystami, a layupa trafił na cztery sekundy przed końcem. Jazz mieli jeszcze szansę na wygranie meczu, ale nie byli w stanie niczego skonstruować i po wznowieniu gry, poprzedzonej przerwą na żądanie, zanotowali stratę. – Dwie ostatnie akcje nie były najlepsze. Musimy lepiej odnajdywać się w tego typu sytuacjach – dodał Conley.
Towns zanotował na swoim koncie ostatecznie 21 punktów i 11 zbiórek, ale był również zadowolony z tego, że jego osoba wzbudza tak dużą uwagę na parkiecie, że D-Lo był w stanie zdobyć tak łatwe punkty w kluczowym momencie spotkania. – Nie mogę opisać jak dobrze się z tego powodu czułem. Przez cały mecz to na mnie była skupiona uwaga rywali. Jazz robili dobrą robotę w defensywie, ale po meczu spytałem D-Lo, jak to jest grać z kimś takim jak Ty, z kimś, kto przyciąga tak dużą uwagę obrońców, a momentami nawet i większą? To świetne uczucie, gdy rzut na zwycięstwo to layup ponieważ przyciągasz tak dużą uwagę rywali – powiedział KAT.
Porażka Jazz sprawiła, że Suns tracą do ekipy z Salt Lake City już tylko jedno spotkanie – walka o pierwsze miejsce w Konferencji Zachodniej zapowiada się fascynująco. Jednak sami Jazz mówią otwarcie, że ich głównym celem jest pozostanie zdrowymi i kontynuowanie dobrej gry gdy rozpoczną się play-offy. – Wciąż jesteśmy bardzo pewni siebie. To dla nas duża lekcja na play-offy. Dobrze, że takie sytuacje zdarzają się teraz. Miejmy nadzieję, że uda się je wyeliminować w starciach z poważniejszymi rywalami – zakończył Conley.