Pod względem statystycznych ciekawostek zeszły tydzień stał pod znakiem Stephena Curry’ego, w bieżącym poświęcę więcej słów Russellowi Westbrookowi.
- Russell Westbrook zaliczył triple-double w każdym z trzech spotkań w tym tygodniu. Jego licznik wskazuje już 174 i zaledwie siedmiu meczów z trzema podwójnymi zdobyczami brakuje mu do rekordu Oscara Robertsona. Ostatni mecz był jego czwartym z rzędu z triple-double, a także dziesiątym z ostatnich 11 i czternastym z ostatnich 16 – niebywała regularność.
- Mecz Westbrooka ze środy to 14 punktów, 20 zbiórek i 10 asyst. Był to 15 w historii mecz gracza obwodowego, który zanotował triple-double na poziomie 20 zbiórek. Sam miał już jeden taki mecz dwa lata temu (linijka 20-20-21). Pozostałe 13 przypadków to Oscar Robertson (ośmiokrotnie), Fat Lever (dwukrotnie), Luka Doncić, Shai Gilgeous-Alexander i Guy Rodgers po razie.
- Gdyby Westbrook nie opuścił kilku gier, a sezon trwałby pełne 82 spotkania, gracz Wizards miałby szansę pobić własny rekord z sezonu 2016-17 pod względem liczby triple-double w pojedynczych rozgrywkach. Wtedy zaliczył to osiągnięcie w 42 z 81 spotkań (blisko 52% meczów). W tym sezonie ma takich meczów 28 na 52 swoje występy, czyli na ten moment prawie 54%.
- Jeszcze jedna ciekawostka – Russell Westbrook notuje średnią punktów, zbiórek i asyst na poziomie triple-double biorąc pod uwagę jego ostatnie 389 meczów w NBA, czyli od 4 stycznia 2016 do dzisiaj. W tym czasie miał też słabsze okresy, w których średnia asyst czy zbiórek spadała poniżej 10 (np. na przełomie 2019 i 2020 w obu tych kolumnach), ale ostatnie miesiące pozwoliły znowu wskoczyć na poziom dwucyfrowy. Każdy kolejny mecz na poziomie co najmniej triple-double (w szczególności powyżej 10 zbiórek) wydłuża tę serię o ten konkretny mecz, ale znaczące przekroczenie 10 zbiórek czy asyst, może również „przesunąć” początek okresu w którym warunek średniej na poziomie co najmniej 10-10-10 jest spełniony. Dodam że jest to drugi najdłuższy w historii NBA okres zawodnika ze średnimi na tym poziomie, dłużej na nim swoje wskaźniki utrzymywał Oscar Robertson – 461 gier.
Pozostali zawodnicy w tym tygodniu raczej nie rozpieszczali nas ekscytującymi linijkami, wspomnę zatem tylko o dwóch:
- Draymond Green w piątek zaliczył imponujące 12 zbiórek i 19 asyst (to wyrównanie jego rekordu kariery z lutego), a przy tym miał 1/3 z gry i skończył mecz z 2 punktami. Był to ósmy przypadek w historii, kiedy zawodnik ma tyle asyst, rzucając zaledwie 2 punkty. Pozostałe 7 taki występów w historii to: Rajon Rondo w 2017 i 2014 (2-7-25 i 2-12-19), Muggsy Bogues w 1994 (2-5-19), Ennis Whatley w 1985 (1-5-19), John Lucas w 1984 i 1978 (0-0-24 i 2-1-20), oraz Art Williams w 1969 (0-6-19). W sezonie Green ma średnie prawie 9 asyst w meczu i tylko 6.6 punktu. Nie było w historii NBA zawodnika, który miałby tak mało punktów i tak dużo asyst. Najmniej punktów przy osiąganiu wskaźnika asyst na poziomie Greena miał Nate McMillan w sezonie 1988-89, ale trafiał więcej punktów niż gracz Warriors (7.1pts/g).
- Anthony Edwards w minionym tygodniu rzucał 28, 16 i 23 punkty. Jest on oczywiście najlepiej w tym sezonie punktującym debiutantem, a jego średnia 18.3 punktów w meczu jest piątą najwyższą w historii NBA wśród nastolatków. Wyższe mieli Luka Doncić w 2019 (rekordowe 21.2), Carmelo Anthony w 2004, LeBron w 2004, Kevin Durant 2008. Bezpośrednio za Edwardsem są Andrew Wiggins i Kobe Bryant. Jednocześnie rookie z Minnesoty może być najczęściej za trzy trafiającym nastolatkiem w historii (ta sama średnia co Doncić) oraz drugim najczęściej przechwytującym nastolatkiem w historii. Średnia 1.2 przechwytu na mecz jest taka sama jak kilku innych zawodników przed ukończeniem 20 roku życia – Carmelo Anthony, Maurice Harkless, Tony Parker i D’Angelo Russell należą do tego grona. Wśród nastolatków więcej przechwytów na mecz w sezonie osiągał jedynie LBJ – śr. 1.6 przechwytu w debiutanckim sezonie.
Na podsumowanie ciekawostek statystycznych z nachodzących dni, zapraszam za tydzień!
Moje wcześniejsze teksty znajdziecie tutaj.