Milwaukee Bucks zdołali pokonać w dzisiejszym spotkaniu swoich rywali z Atalanty, lecz najlepszym graczem na parkiecie okazał się Bogdan Bogdanovic. Niezawodny w ostatnich dniach Stephen Curry poprowadził Golden State Warriors do zwycięstwa nad Cleveland Cavaliers. W meczu Celtów z Los Angeles Lakers, to odwieczni rywale z Bostonu okazali się lepsi, a świetny występ zaliczył Jaylen Brown. Phoenix Suns po zaciętym starciu pokonali Sacramento Kings.
ATLANTA HAWKS – MILWAUKEE BUCKS 109:120
- W tym spotkaniu mierzyły się sąsiadujące ze sobą drużyny w tabeli Konferencji Wschodniej. Atlanta Hawks po nieco słabszym starcie sezonu, teraz pokazuje się z coraz lepszej strony i z bilansem 30-26 zajmuje 4 miejsce. Oczko wyżej znajdują się Milwaukee Bucks, którzy mogą pochwalić się rekordem 35 wygranych i 20 porażek. Hawks przed tym spotkaniem wygrali 7 z 8 ostatnich spotkań, co świadczy, że weszli na wyższe obroty.
- Początek spotkania wyglądał tak, jak można się tego było spodziewać, ponieważ Bucks wypracowali sobie małą czteropunktową przewagę po pierwszej kwarcie. W drugiej odsłonie ta przewaga urosła już do 12 punktów i Hawks musieli wziąć się za odrabianie, w czym bardzo pomógł Bogdan Bogdanović, który był niezwykle groźny zza łuku. W pewnym momencie nawet udało im się wyjść na prowadzenie 74:73. Jednak końcowo to doświadczona drużyna Bucks odzyskała prowadzenie, a skuteczna walka pod obręczą swojego rywala zaowocowała w powiększenie przewagi.
- Giannis Antetokuonmpo wrócił do gry po tym, jak był zmuszony opuścić sześć ostatnich spotkań z powodu kontuzji kolana. Nie był dziś takim dominatorem na parkiecie, jak przyzwyczaił kibiców, lecz dołożył bardzo ważne punkty i kilka istotnych asyst (15 punktów, 5 zbiórek, 2 asysty). Najwięcej punktów w drużynie zdobył Jrue Holiday, który zakończył mecz z dorobkiem 23 „oczek”. Brook Lopez zanotował double-double, zdobywają 19 punktów i 12 zbiórek.
- W szeregach Atlanty Hawks najlepszym zawodnikiem na parkiecie był Bogdan Bogdanović, który zdobył dziś 28 punktów, z czego 6 razy trafiał za trzy punkty. 15 punktów dołożył od siebie Trae Young, lecz on dziś grał na koszmarnej skuteczności, ponieważ trafił jedynie 3/17 z gry. Solomon Hill trafił 18, a po 16 punktów na swoim koncie zanotowali Huerter oraz Capela.
CLEVELAND CAVALIERS – GOLDEN STATE WARRIORS 101:119
- Cleveland Cavaliers podejmowali na własnym terenie Golden State Warriors. Po tym, co w ostatnim czasie wyprawia na parkietach NBA Stephen Curry, można było się spodziewać, że poprowadzi swoją drużynę do zwycięstwa. Cleveland Cavaliers zajmują aktualnie 13 miejsce na Wschodzie, a podopieczni Steve’a Kerra są na 9 pozycji, która zapewnia im udział w play-in.
- Mecz lepiej zaczęli gracze Cavaliers, którzy po pierwszych minutach wyszli nawet na 11-punkową przewagę, lecz GSW momentalnie zatrzymało tę serię. Gracze Kerra tak skutecznie odrobili straty, że już w drugiej kwarcie to oni byli na prowadzeniu, które sięgało nawet 18 punktów. Taki stan meczu utrzymywał się przez następne kwarty. Gospodarze byli bliscy powrotu w trzeciej odsłonie tego meczu, lecz gdy już zbliżyli się na cztery punkty, GSW znowu odjechali z wynikiem, co utrzymało się do samego końca.
- Stephen Curry zdobył w dzisiejszym spotkaniu 33 punkty, zaliczając kolejny mecz z ponad 30 punktami na swoim koncie. Steve Kerr był pod wrażeniem tego, jak w ostatnich dniach spisuje się lider jego zespołu – Ostatnio był niesamowity, nawet jak na standardy Stepha. To wynik całego jego życia w treningu i ciężkiej pracy, ale on po prostu robi to noc po nocy. Jesteśmy teraz w bardzo dobrym miejscu, a zawodnicy naprawdę dobrze się czują – powiedział Kerr. 23 punkty dołożył również Anderw Wiggins, a swój rekord w karierze osiągnął Juan Toscano-Anderson, który zakończył mecz z dorobkiem 20 punktów.
- Po stronie Cleveland Cavaliers z dobrej strony pokazał się znów Colin Sexton, który w tym meczu zdobył 30 punktów. Double-double zaliczył Jarret Allen, który zakończył mecz z dorobkiem 17 punktów i 14 zbiórek. 20 punktów dołożył od siebie również Darius Garland, a z ławki dobrze pokazywał się Taurean Prince (12 „oczek”).
LOS ANGELES LAKERS – BOSTON CELTICS 113:121
- Mocno osłabieni Los Angeles Lakers gościli dziś na własnym parkiecie rywali z Boston. Starcie Lakers-Cetlics elektryzowały fanów od lat, lecz w dobie pandemii hala Staples Centre nie mogła wypełnić się po brzegi. Mimo to zawodnicy grali w obecności prawie 2 tysięcy fanów. Nieobecność LeBrona Jamesa, Anthony’ego Davisa oraz Andre Drummonda dała się we znaki, lecz gospodarze w żadnym momencie nie zamierzali odpuszczać, przez co zdołali jeszcze zagrozić w ostatnich minutach spotkania.
- Mecz rozpoczął się w dość przewidywalny sposób, ponieważ to Cetlics rozpoczęli z przytupem. Ich przewaga w pierwszej kwarcie osiągała już 13 punktów, a na przerwę podopieczni Brada Stevensa schodzili z różnicą 12 punktów. Przez całą trzecią i początek czwartej kwarty budowali przewagę, która wynosiła w szczytowym momencie 27 punktów. Trener Celtów uznał wtedy, że wprowadzi drugi garnitur i da odpocząć podstawowym zawodnikom. Jednak wtedy obecni na parkiecie gracze Lakers (Talen Horton Tucker oraz Ben McLemore) sprawili, że Stevens musiał ponownie wzywać swoich liderów na parkiet. Ich przewaga momentalnie zmalała, lecz Jaylen Brown wziął sprawy w swoje ręce w ostatnich minutach i Cetlics dociągnęli zwycięstwo do końca.
- Wspomniany wyżej Jaylen Brown zagrał dziś świetne spotkanie, ponieważ ostatecznie zdobył aż 40 punktów. Grał na niezwykle dużej skuteczności (17/20 z gry), a do zdobyczy punktowej dołożył 9 zbiórek i 3 asysty. Marcus Smart dołożył od siebie 15 punktów, a nieco gorzej dysponowany dziś Jayson Tatum zakończył mecz z dorobkiem 14 „oczek”. 15 punktów z ławki dołożył Payton Pritchard.
- Mocno okrojony skład Lakers zdołał dziś nawiązać walkę w ostatnich minutach z Celtami, którzy nie są aż tak mocni w tym sezonie. Talen Horton Tucker do spółki z Benem McLemore zagwarantowali emocje do samego końca. Zdobyli kolejno 19 i 17 punktów w tym spotkaniu. Z dobrej strony zaprezentował się Marc Gasol, który na dobrej skuteczności trafił 18 punktów. Kyle Kuzma nie był dziś w zbyt wysokiej formie, lecz zdołał dołożyć od siebie 13 punktów.
PHOENIX SUNS – SACRAMENTO KINGS 122:114
- Pheonix Suns byli w tym starciu niewątpliwie faworytem, ponieważ aktualnie znajdują się na drugim miejscu w Konferencji Zachodniej, tuż za Utah Jazz. Suns mogą pochwalić się bilansem 40 zwycięstw i 15 porażek. Sytuacja Kings wygląda nieco gorzej (bilans 22-34), przez co zajmują dopiero 12 lokatę. Jednak początek starcia, jak i cały przebieg zaskoczył kibiców Suns, ponieważ ich rywale postawili bardzo mocne warunki. Co chwilę wyrównywali stan meczu, a w czwartej kwarcie byli nawet przez moment na prowadzeniu. Jednak gospodarze nie dali szans na sprawienie niespodzianki przyjezdnym i wygrali pewnie końcówkę.
- Devin Booker nie był w tym spotkaniu aż tak skuteczny (8/19 z gry), lecz ostatecznie zdobył dla swojej drużyny 23 punkty. Dołożył do tego również 3 ważne trójki. DeAndre Ayton natomiast był prawie nieomylny, ponieważ w całym meczu pomylił się tylko raz (10/11 z gry). Zakończył mecz z dorobkiem 26 punktów, dokładając do tego 11 zbiórek. Chris Paul zaliczył double-double, kończąc mecz z 13 punktami na koncie oraz aż 11 asystami. Rozgrywającemu Suns brakuje już jedynie 16 zbiórek, aby wyprzedzić w klasyfikacji wszechczasów Magica Johnsona.
- W szeregach Sacramento Kings najlepiej spisywał się zdecydowanie De’Aaron Fox, który zakończył mecz z 27 punktami na koncie. Dziś bardzo pomagał mu również drugi z liderów zespołu, czyli Budy Hield (24 punkty). Hield trafił dziś również 5 trójek, oddając celny co drugi rzut. Delon Wright był bardzo ważnym zawodnikiem z ławki, zdobywając 16 punktów. Zespół musi sobie nadal radzić bez kontuzjowanych Marvina Bagley’a oraz Richaun Holmes.