Po urazie Jamala Murraya ponownie rozgorzała dyskusja o tym, czy komisarz Adam Silver przypadkiem nie przesadził. Bieżący sezon jest wyjątkowy. Przyspieszenie rozgrywek oraz ich skondensowanie w 72 meczach w kilku przypadkach okazało się nie do zniesienia.
Zaraz po zakończeniu sezonu w bańce, liga rozpoczęła przygotowania do kolejnego. Wiele mówiło się o powrocie do gry w styczniu 2021 roku. Jednak ligę oraz telewizje, z którymi łączyły ją umowy, naciskały na to, by jak najszybciej wrócić do rywalizacji i w tych niepewnych dać ludziom rozrywkę. NBA miała poniekąd związane ręce, bo chciała zarabiać pieniądze, a te w głównej mierze pochodzą od telewizji. Zaczęliśmy więc w grudniu, a niektórzy czuli jeszcze w nogach ostatnie play-offy.
Według Baxtera Holmesa z ESPN – wielu generalnych menadżerów oraz członków sztabów medycznych ligowych drużyn wychodzi z założenia, że dotarliśmy do punktu krytycznego. – To najgorszy kalendarz jaki widziałem podczas 25 lat pracy w lidze. Jest absolutnie szalony – mówi jeden z trenerów ligi. Inni powtarzają, że to gorsze od bańki, bo tam przynajmniej nie było dodatkowego obciążenia związanego z podróżami.
Według danych Elias Sports Bureau gracze o statusie All-Star opuścili w tym sezonie 15% rozegranych meczów – to drugi najwyższy wskaźnik w historii NBA. Gorzej było tylko w rozgrywkach 2014/15. Rzecznik prasowy NBA w odpowiedzi na zarzuty ze strony trenerów oraz menedżerów zauważa, że procent odniesionych przez zawodników ligi urazów nie jest wyższy niż w poprzednim sezonie. Poza tym biuro NBA cały czas współpracowało z zespołami na etapie układania kalendarza.
Kwestia pieniędzy oraz próba zakończenia sezonu przed rozpoczęciem Igrzysk Olimpijskich przeważyły nad kwestiami stricte sportowymi – także dotyczącymi zdrowia zawodników. Dodatkowym problemem okazała się konieczność przeniesienia wielu meczów z uwagi na izolację drużyn, które walczyły z pandemią w pierwszej połowie rozgrywek. Z tego powodu niektóre ekipy rozgrywają obecnie pięć meczów w siedem nocy. Taka intensywność niestety sprzyja urazom przeciążeniowym.
– Teraz wszyscy działamy w trybie obozu przetrwania – mówił jeden z generalnych menadżerów. – Przez protokoły COVID nie mamy dużo czasu na odpoczynek – dodaje z kolei jeden z trenerów przygotowania fizycznego. Wielu graczy musi przerwać sen, by udać się na test, co nie sprzyja regeneracji. De facto dopiero w sezonie 2021/22 mamy wrócić “do normalności”, ale efekty ostatnich dwóch lat mogą odbić się na zdrowiu wielu zawodników, którzy teraz wypruwają sobie żyły.