Kolejny ciekawy ruch kadrowy w świecie amerykańskiej koszykówki. Jak informuje Shams Charania z The Athletic, Portland Trail Blazers planują podpisać wolnego agenta Rondae Hollisa- Jeffersona. Dla klubu oznaczałoby to kolejny krok w kierunku solidnego, zrównoważonego po obu stronach parkietu zestawienia, a dla zawodnika drugą młodość.
Podpisanie kontraktu z klubem z Portland będzie dla Hollisa- Jeffersona tożsame z powrotem do koszykarskiego domu. To właśnie Trail Blazers zdecydowali się zarówno na wybranie zawodnika z 23 numerem w Drafcie 2015 roku, jak i pozbycie się go tego samego dnia. W ramach wymiany za Masona Plumlee oraz pick drugiej rundy draftu, trafił do Brooklyn Nets, w których szeregach spędził pierwsze cztery lata swojej kariery w NBA. Następnie w 2019 roku trafił do broniących tytułu Toronto Raptors. Po rocznej przygodzie z drużyną z Kanady trafił na rynek wolnych agentów. W grudniu ubiegłego roku silnym skrzydłowym zainteresowali się Minnesota Timberwolves, którzy zaprosili zawodnika na swój obóz przygotowawczy i podpisali z nim wstępny kontrakt. Niestety krótko przed rozpoczęciem sezonu Hollis- Jefferson został zwolniony z ekipy z Minneapolis i od tego momentu poszukiwał nowego pracodawcy.
Patrząc na grę tego 198 centymetrowego zawodnika trudno nie docenić jego zaangażowania oraz kompetencji po bronionej stronie parkietu. Jego umiejętność „łatania dziur” oraz przejmowania krycia w obronie może okazać się bardzo ważna, zwłaszcza dla ławki Trail Blazers. Ponadto jest graczem, którego śmiało można wystawić zarówno na pozycji niskiego, jak i silnego skrzydłowego. Niestety 26-latek posiada również sporo wad. Wad, które stają się nader widoczne przy ataku pozycyjnym. Chodzi tu głównie o słabą skuteczność rzutów za trzy oraz koszykarskie IQ. Jeżeli dodamy do tego niezbyt zaawansowany ball handling, otrzymamy odpowiedź na pytanie z jakiego powodu Rondae Hollis- Jefferson musiał szukać szczęścia na rynku wolnych agentów.