Wydawało się, że w Nowym Jorku znajdzie dla siebie miejsce i będzie kluczową postacią rotacji Toma Thibodeau. Ten jednak przestał na niego stawiać. Austin Rivers wypadł ze składu drużyny i oczekiwał na transfer. Na końcu tunelu zapaliło się małe światełko.
New York Knicks przy okazji ostatniego dnia okienka transferowego przehandlowali Austina Riversa do Oklahomy City Thunder. Nowy zespół zawodnika nie był jednak zainteresowany jego usługami, ponieważ skupia się na rozwijaniu wokół młodzieży, co na tym etapie jest delikatnym określeniem tankowania. Dlatego Thunder podjęli decyzję o zwolnieniu Riversa z kontraktu i ten lada dzień trafi na rynek wolnych agentów.
Dotąd nic nie toczyło się po myśli Austina. W Nowym Jorku nie zdołał przekonać do siebie Toma Thibodeau i w dużej mierze wynikało to z faktu, że większość jego atutów skupia się wokół ofensywy, a trener Knicks znacznie bardziej ceni sobie graczy, którzy potrafią rozłożyć energię zarówno na grę w ataku, jak i na grę w obronie. Zupełnie inaczej do zawodnika może podejść Mike Budenholzer.
Pojawiły się bowiem doniesienia, że to właśnie Milwaukee Bucks – jeden z głównych kandydatów do mistrzostwa ze wschodniej konferencji, są najbardziej zainteresowani przechwyceniem Riversa i włączeniem go do swoich planów podboju ligi. Doniesienia Shamsa Charanii z The Athletic mówią, że Rivers jest na takie rozwiązanie otwarty. W 21 meczach rozegranych dla Knicks notował średnio 7,3 punktu trafiając 43% z gry i 36,4% z dystansu.
28-letni Rivers może funkcjonować jako uderzenie z ławki rezerwowych, a brak takiego wsparcia był jednym z powodów, przez który Bucks w poprzednim sezonie nie stanęli na wysokości zadania. Dla Austina to idealna okazja, by zaprezentować swoją wartość przed off-season, gdy zapewne znów trafi na rynek wolnych agentów i raz jeszcze będzie szukał dla siebie zespołu gotowego dać mu szansę.