Damian Lillard ponownie to zrobił. Jego 50 punktów i celne rzuty z linii w ostatnich sekundach zapewniły Blazers zwycięstwo nad Pelicans. Los Angeles Lakers pokonali Minnesotę Timberwolves, a świetny występ zaliczył LeBron James. W jednym z najciekawiej zapowiadających się spotkań Utah Jazz ograli Boston Celtics. 76ers mimo sporych problemów zdołali pokonać New York Knicks.
BOSTON CELTICS – UTAH JAZZ 109:117
- Po świetnym początku Celtics wypracowali sobie skromną przewagę (18:7). Na odpowiedź Jazzmanów nie trzeba było jednak długo czekać i do przerwy to oni prowadzili różnicą jednego punktu (54:53). W drugiej połowie role się odwróciły. To Utah odskoczyli na siedem punktów, po czym jeszcze w trzeciej „ćwiartce” podopieczni Brada Stevensa doprowadzili do wyrównania (75:75).
- O zwycięstwie Jazz przesądziła czwarta odsłona. Kapitalnie po obu stronach parkietu prezentował się Rudy Gobert, który w znaczącym stopniu przyczynił się do serii 13:2 i kolejnej przewagi przyjezdnych (90:81). Cały zespół imponował również skutecznością zza łuku (46,7% w czwartej kwarcie). Mimo to Boston nawiązał jeszcze walkę i na nieco ponad minutę przed końcową syreną przegrywał różnicą jedynie trzech „oczek” (101:104). „Trójka” Donovana Mitchella dobiła jednak Celtów.
- Najlepiej punktującym zawodnikiem zwycięskiej ekipy był wspomniany Donovan Mitchell. 24-latek zdobył co prawda 21 punktów, ale potrzebował do tego aż 16 rzutów z gry (jedynie 6 celnych). Na lepszej skuteczności trafiał natomiast Mike Conley, autor 17 „oczek” (6/12 z gry). Rudy Gobert dołożył double-double w postaci 16 punktów i 12 zbiórek (do tego 4 bloki). Cenne minuty z ławki rezerwowych dostarczyli z kolei Joe Ingles (14 pkt, 4/8 zza łuku) i Jordan Clarkson (20 pkt, 5/10 za trzy).
- W szeregach Celtics prym wiódł dziś duet Jayson Tatum (29 punktów, 12/24 z gry, 4/7 zza łuku) i Jaylen Brown (28 punktów, 7 asyst, 12/21 z gry). Kemba Walker dołożył 16 punktów i 5 asyst (2/7 zza łuku). Daniel Theis zanotował double-double z dorobkiem 15 punktów i 11 zbiórek, natomiast o podwójną zdobycz otarł się Robert Williams III (14 punktów, 9 zbiórek).
- Dla Celtics jest to pierwsza porażka w TD Garden po pięciu z rzędu zwycięstwach. Na wschodzie sytuacja na miejscach 4-8 jest wyjątkowo napięta. Na ten moment Boston zajmuje 6. lokatę (20-19), ale na dniach wszystko może ulec zmianie. Jazz natomiast zachowują fotel lidera konferencji zachodniej.
CHICAGO BULLS – OKLAHOMA CITY THUNDER 123:102
- Dla Billy’ego Donovana, szkoleniowca Chicago Bulls, który stery w „Wietrznym Mieście” przejął przed bieżącym sezonem, był to już drugi mecz przeciwko zespołowi Thunder, w którym to pracował w latach 2015-2020. Pierwsze spotkanie obu ekip w Chesapeake Energy Arena zakończyło się skromnym zwycięstwem OKC po dogrywce.
- W pierwszej kwarcie wydawać by się mogło, że cały mecz będzie przebiegał pod dyktando „Byków”. Gospodarze imponowali skutecznością (16/25 z gry, 6/12 zza łuku), a świetne zawody rozgrywał Zach Lavine. Po 10 minutach gry Chicago prowadzili 40:23. W drugiej odsłonie Thunder wzięli się za odrabianie strat i po serii 22:3 to oni objęli prowadzenie (50:49). Bulls raz jeszcze wrzucili jednak wyższy bieg i po 24 minutach na tablicy widniał wynik 71:63 dla gospodarzy.
- Po przerwie powtórzyła się sytuacja z pierwszej odsłony. Bulls zdominowali większość aspektów gry i znacząco odskoczyli z wynikiem, przesądzając w dużej mierze o losach pojedynku. Przewaga podopiecznych Billy’ego Donovana już do końca oscylowała w granicy 20-25 „oczek”.
- Wieli występ zaliczył wspomniany Zach Lavine. 26-latek zdobył aż 40 punktów, trafiając 75% swoich rzutów (15/20 z gry, 7/12 zza łuku). Wspierali go Lauri Markkanen (22 pkt), Thaddeus Young (17 punktów, 9 zbiórek), Tomas Satoransky (13 punktów, 7 asyst), a także wchodzący z ławki rezerwowych Wendell Carter Jr. (9 punktów, 9 zbiórek).
- W szeregach Thunder prym ponownie wiódł Shai Gilgeous-Alexander. Młody obrońca zakończył spotkanie z dorobkiem 21 punktów, ale popełnił aż 8 strat. Efektownym double-double w postaci 20 punktów i 16 zbiórek, a do tego 5 blokami popisał się drugoroczniak Moses Brown. Dla OKC punktowali m.in. również Kenrich Williams (14), Ty Jerome i Isaiah Roby (po 11) czy Justin Jackson (10). W dalszym ciągu w kratkę gra natomiast Aleksej Pokuševski, który po efektownym double-double przeciwko Grizzlies zdobył dziś tylko 4 punkty.
HOUSTON ROCKETS – ATLANTA HAWKS 107:119
- Czarna seria Rockets trwa w najlepsze. Podopieczni Stephena Silasa przegrali już 17. mecz z rzędu i na ten moment mogą pochwalić się bilansem 11-27 i 14. miejscem w konferencji zachodniej. Hawks wykorzystali słaby okres „Rakiet”, choć nie obyło się bez problemów.
- Jeszcze przed przerwą goście zdołali wypracować sobie sporą przewagę (73:50). Świetnie spisywał się wówczas Danilo Gallinari, który w pierwszej połowie zdobył 20 punktów. Trzecią odsłonę Houston wygrali jednak 34:20, a po chwili doprowadzili do wyrównania (97:97). Sytuacja zrobiła się nerwowa, ale zimną krew zachowali wspomniany Gallinari, a także Kevin Huerter czy John Collins. „Trójka” Trae Younga na 42 sekundy przed końcową syreną przekreśliła szanse „Rockets” na zwycięstwo.
- Danilo Galilnari był dziś najlepszym punktującym zespołu Nate’a McMillana. Włoch zdobył 29 punktów. John Collins dołożył od siebie double-double w postaci 20 „oczek” i 10 zbiórek. Podwójną zdobyczą może pochwalić się również Trae Young (13 punktów, 14 asyst). Młody rozgrywający „Jastrzębi” miał jednak ogromne problemy ze skutecznością (3/13 z gry, 1/5 zza łuku). Kevin Huerter dołożył 16 punktów, a Tony Snell (5/7 zza łuku) i debiutant Nathan Knight po 15.
- Po drugiej stronie najskuteczniej radził sobie Victor Oladipo. W 41 minut spędzonych na parkiecie obrońca Rockets zdobył 34 punkty i 5 asyst (13/20 z gry). Jae’Sean Tate dorzucił 25 punktów, a Kevin Porter Jr. 22. Zespół z Houston wciąż musi jednak radzić sobie bez Johna Walla czy Christiana Wooda.
MIAMI HEAT – CLEVELAND CAVALIERS 113:98
- Pierwsze spotkanie obu ekip w tym sezonie. Od początku stroną dominującą byli Heat, którzy prowadzili do przerwy 62:48. W drugiej połowie przewaga podopiecznych Erika Spoelstry wzrosła do nawet 22 punktów (85:63). Gospodarze kontrolowali grę i mimo zakusów Cavaliers utrzymali względnie bezpieczne prowadzenie do końcowej syreny.
- Liderem Miami był dziś Jimmy Butler, autor double-double w postaci 28 punktów i 12 zbiórek. Skrzydłowy Heat trafił 69% swoich rzutów z gry (11/16). O podwójną zdobycz otarli się Bam Adebayo (14 punktów, 9 zbiórek, 6 asyst) i Kelly Olynyk (17 punktów, 8 zbiórek). Duncan Robinson dorzucił 14 punktów (4/8 za trzy), a Tyler Herro 15 (4/13 z gry, 0/3 zza łuku).
- W zespole J. B. Bickerstaffa najwięcej punktów zdobył Collin Sexton (21). Dobre zawody rozegrali również Javale McGee (16 punktów, 8 zbiórek) i Larry Nance Jr. (14 punktów, 9 zbiórek). Problemy ze skutecznością miał natomiast Darius Garland (11 punktów, 4/11 z gry).
PHILADELPHIA 76ERS – NEW YORK KNICKS 99:96
- Sixers w dalszym ciągu muszą radzić sobie bez kontuzjowanego Joela Embiida. Wciąż nie wiadomo, kiedy środkowy „Szóstek” wróci do gry. Po jego nieobecność do wyjściowej piątki zespołu Doca Riversa wskoczył Tony Bradley.
- Spotkanie miało wyrównany charakter, choć przez dłuższy czas na prowadzeniu utrzymywali się Knicks. Nowojorczycy kończyli drugą i trzecią kwartę z przewagą kolejno 8 i 9 punktów. Czwarta odsłona należała jednak do Philadelphii. Impuls do odrabiania strat dały dwa efektowne bloki – Matisse Thybulle’a i Dwighta Howarda. Na 2:30 przed syreną mieliśmy remis 92:92. Po chwili po trafieniach Tobiasa Harrisa i Furkana Korkmaza 76ers odskoczyli skromnie z wynikiem, na co goście nie potrafili już odpowiedzieć. Przy stanie 97:94 dla Philly i 10 sekundami na zegarze przed szansą na wyrównanie stanął co prawda Reggie Bullock, ale przy swojej próbie nadepnął na linię boczną.
- Pod nieobecność Embiida ciężar zdobywania punktów na swoje barki wziął Tobias Harris, autor 30 „oczek” i 6 zbiórek (4/6 zza łuku). Ben Simmons otarł się o triple-double z linijką 16 punktów, 13 zbiórek i 7 asyst. Dobrze radzili sobie również Seth Curry (20 punktów, 4/7 zza łuku), Furkan Korkmaz (12 pkt) i Dwight Howard (11 pkt). Rozczarowali Danny Green (3 punkty, 0/3 za dwa, 1/7 zza łuku) i Tony Bradley (0 punktów, 0/1 z gry).
- W szeregach Knicks prym po raz kolejny w tym sezonie wiódł Julius Randle, zdobywca 19 punktów, 15 zbiórek i 8 asyst. RJ Barrett dołożył 17 „oczek” i 8 zbiórek, Immanuel Quickley 13 punktów, a Reggie Bullock 12, natomiast wchodzący z ławki rezerwowych Alex Burcs rzucił 19.
- Pomimo porażki Knicks z bilansem 20-21 zachowują miejsce w czołowej ósemce konferencji wschodniej. Sixers z kolei umacniają się na pozycji lidera, choć po piętach stale depczą im Brooklyn Nets.
PORTLAND TRAIL BLAZERS – NEW ORLENAS PELICANS 125:124
- Od początku spotkania to Pelicans byli stroną przeważającą. W pierwszej połowie dobrze spisywali się Brandon Ingram i Zion Williams. Duet ten zdobył łącznie 30 punktów, dzięki czemu goście prowadzili do przerwy 64:50.
- Blazers chcieli w drugiej połowie wziąć się za odrabianie strat, ale to New Orleans w dalszym ciągu kontrolował przebieg gry. Świetne zawody rozegrali wspomniani już Zion Williamson (28 punktów, 8 asyst, 5 zbiórek; 11/17 z gry) i Brandon Ingram (30 punktów, 6 zbiórek). Wspierali ich wchodzący z ławki rezerwowych Nickeil Alexander-Walker (20 pkt) i Josh Hart (11 pkt). Lonzo Ball rozdał z kolei aż 17 asyst (do tego 11 punktów).
- Kluczowa dla losów spotkania była jednak końcówka. Na niespełna 6 minut przed syreną Pelicans prowadzili 117:100. W NBA żadna przewaga nie jest jednak bezpieczna. Szczególnie kiedy po drugiej stronie parkietu znajduje się Damian Lillard. Tylko w czwartej odsłonie rozgrywający Blazers zdobył 20 punktów, zbierając łącznie aż 50 „oczek”. To w głównej mierze jego popisy doprowadziły do serii punktowej 16:0 i stanu 117:116.
- Przy 5,2 sekundy na zegarze i stanie 124:123 dla NOP grę zza bocznej linii wznawiali Pelicans. Błąd popełnił jednak Alexander-Walker, który nie złapał piłki, przez co posiadanie przejęli Blazers. Na taką okazję czekał Lillard, który po chwili został sfaulowany przy próbie rzutu za dwa. 30-latek pewnie wykorzystał osobiste i wyprowadził swój zespół na prowadzenie (125:124). Szansę na odpowiedź miał jeszcze Zion Williamson, ale spudłował pod presją czasu.
- Oprócz Lillarda (50 punktów, 10 asyst, 6 zbiórek, 13/20 z gry, 6/13 zza łuku) dobrze zaprezentował się Gary Trent Jr. (22 punkty, 3/7 zza łuku). Po 10 punktów dorzucili Enes Kanter, Derrick Jones Jr, a także wracający po dłuższej przerwie CJ McCollum.
- Dla Blazers jest to piąte zwycięstwo na przełomie siedmiu ostatnich spotkań. Obie ekipy zmierzą się ponownie w czwartek.
LOS ANGELES LAKERS – MINNESOTA TIMBERWOLVES 137:121
- Lakers w dalszym ciągu muszą radzić sobie bez Anthony’ego Davisa. Po raz kolejny nieobecność 28-latka była mocno odczuwalna. Mimo zdecydowanie niżej notowanego rywala „Jeziorowcy” nie potrafili odskoczyć z wynikiem, który przez pierwsze trzy kwarty oscylował w granicach remisu.
- Gospodarze przebudzili się w pełni dopiero w czwartej odsłonie. Pod przewodnictwem LeBrona Jamesa i Montrezla Harrella przewaga Lakers wzrosła momentalnie do 15 punktów. Dzielnie broniący się przez 36 minut przyjezdni nie potrafili znaleźć już odpowiedzi na grę podopiecznych Franka Vogela.
- Niekwestionowanym liderem Lakers był dziś LeBron James, autor triple-double w postaci 25 punktów, 12 asyst i 12 zbiórek (4/7 zza łuku). 36-latka wspierali Dennis Schroder (16 pkt) i Markieff Morris (12 pkt), a także wchodzący z ławki rezerwowych Montrezl Harrell (25 punktów, 6 asyst), Kyle Kuzma i Talen Horton-Tucker (po 16 pkt).
- W szeregach Timberwolves fantastyczne zawody rozegrali Karl-Anthony Towns (29 punktów, 7 asyst) i debiutant Anthony Edwards (29 punktów, 11/22 z gry). Double-double w postaci 19 „oczek” i 12 asyst zanotował Ricky Rubio. Wchodzący z ławki Jaylen Nowell dorzucił 13 punktów. Reszta zespołu nie spisała się najlepiej.
- Mimo problemów pod nieobecność Davisa Los Angeles Lakers z bilansem 27-13 utrzymują 3. pozycję w tabeli konferencji zachodniej. Dla Timberwolves (9-31) jest to z kolei jedenasta porażka na przełomie trzynastu ostatnich spotkań. Podopieczni Chrisa Fincha w dalszym ciągu plasują się na ostatnim miejscu na zachodzie.
Wspieraj PROBASKET
- NBA: Zaskakujący pomysł D’Angelo Russella! Chce reprezentować… Litwę?!
- NBA: Kyrie zostanie wolnym agentem. Wiemy co stanie się potem
- Kurtki, bluzy i buty Nike za połowę ceny! 3000 produktów! Nowa, wielka wyprzedaż
- NBA: Mecz Gwiazd ustalony? To będzie zupełnie nowe doświadczenie
- Wyniki NBA: Lakers przegrali wygrany mecz, sensacja w Toronto, błysk duetu Miller-Ball
- NBA: Doncic kolejną gwiazdą która odpocznie przez kontuzję
- NBA: Suns szykują fortunę dla Duranta. Gigantyczna inwestycja z nadzieją na mistrzostwo
- NBA: George z kolejną kontuzją, Embiid gasi pożar benzyną
- NBA: Khris Middleton jest gotowy. Dlaczego więc nie wraca?
- NBA: Bane chciał być jak Morant. Szkoda, że nie w pozytywnym sensie