26 stycznia minie dokładnie rok od wydarzenia, które wstrząsnęło całym sportowym światem. Śmierć Kobiego Bryanta rozpoczęła lawinę wspomnień, dotyczących znajomości z jednym z najlepszych koszykarzy w historii. Emocjonalną historią podzielił się Anthony Davis, który po czwartkowej wygranej z Milwaukee Bucks, opowiedział dziennikarzom o swoim pierwszym meczu przeciwko Black Mambie.
Był rok 2012. Anthony Davis i jego New Orleans Hornets podejmowali we własnej hali Los Angeles Lakers, na czele z Bryantem. Kobe rzucił w tamtym spotkaniu aż 42 punkty, prowadząc swoją drużynę do pewnego zwycięstwa.
„Myślę, że to był mój pierwszy lub drugi rok. Graliśmy w Nowym Orleanie. Pamiętam, że to była drużyna z Kobem, Dwightem i całą resztą.
To był chyba sezon, w którym Kobe zerwał coś w swoim ramieniu. Trzymał się za nie, kiedy wjeżdżał pod kosz. Myślę sobie: «Coś jest nie tak z jego ramieniem A ja siedziałem na ławce». Przerwa, a on wraca do gry. Mówię sobie: «Jest twardy. Nadal będzie grał».
Wchodzi do gry w następnej akcji, podają do niego piłkę w post i myślę, że Dante Cunningham go pilnuje. Wykonuje drybling, robi tzw. shimmy i rzuca piłkę z lewej strony (lewą ręką), a ona wpada do kosza…
Po prostu patrzyłem wtedy na niego stojąc na boisku, patrzyłem na ławkę i byłem zdumiony, że facet, który jest praworęczny, przychodzi i mówi: «Dobra, będę rzucał z lewej».
To jedno z moich najwcześniejszych wspomnień w lidze związanych z Kobem”.