Za nami kolejna, niezwykle intensywna noc z NBA. Dziś swoje spotkania rozegrało aż 18 zespołów. W najciekawszych pojedynkach Cleveland Cavaliers pokonali Brooklyn Nets po dwóch dogrywkach, Philadelphia okazała się lepsza od Bostonu, Phoenix Suns wygrali z Houston Rockets, a Atlanta Hawks z Detroit Pistons. Golden State Warriors rozbili z kolei San Antonio Spurs.
CLEVELAND CAVALIERS – BROOKLYN NETS 147:135 (PO DWÓCH DOGRYWKACH)
- Pierwszy raz w sezonie 2020/21, na parkiecie pojawiła się Wielka Trójka Nets. Kyrie Irving ponownie wrócił do składu po siedmiomeczowej nieobecności. Cavaliers od początku grali swoje, wygrywając pierwszą kwartę pięcioma punktami (28:23). Z kolei po pierwszej połowie prowadzili dwoma punktami (51:49).
- W drugiej połowie znakomita postawa podopiecznych JB Bickerstaffa pozwoliła odskoczyć na 9 punktów po trzech kwartach (87:78). Czwarta kwarta należała zdecydowanie do koszykarzy Brooklyn Nets, którą wygrali 9 punktami (35:26). Wielka Trójka Nets zdobyła w tej części spotkania 28 punktów. To jednak nie wystarczyło. Do rozstrzygnięcia spotkania potrzebna były dwie dogrywki. W drugiej odsłonie doliczonego czasu gry lepsi okazali się gracze Cavaliers, wygrywając ostatecznie 12 punktami.
- Rekordowy mecz w swojej karierze rozegrał Colin Sexton, który zdobył aż 42 punkty (16/29 z gry, 55%), w tym 5 celnych rzutów zza łuku. Obrońca Cavaliers zanotował też 5 zbiórek i asyst. Fantastyczną linijką statystyczną może pochwalić się Cedi Osman, zdobywca 25 punktów, 7 zbiórek i asyst. 15 punktów, 8 zbiórek i 5 asyst dołożył Larry Nance. Bardzo dobrze przeciwko swojemu byłemu klubowi zagrali odpowiednio zmotywowani Taurean Prince (17 punktów i 7 zbiórek) oraz Jarrett Allen (12 punktów i 11 zbiórek).
- Najlepszym strzelcem Nets jak zwykle został Kevin Durant. Lider ekipy z Brooklynu otarł się o triple-double notując 38 punktów, 12 zbiórek i 8 asyst. Jedno oczko mniej zdobył powracający po dłuższej przerwie Kyrie Irving (37). Swoje 48. triple-double w karierze zanotował James Harden (21 punktów, 10 zbiórek i 12 asyst). 16 punktów i 7 zbiórek zapisał na swoje konto Jeff Green.
CHARTLOTTE HORNETS – WASHINGTON WIZARDS – PRZEŁOŻONY
INDIANA PACERS – DALLAS MAVERICKS – 112:124
- Od samego początku Dallas Mavericks byli stroną przeważającą i jeszcze w pierwszej kwarcie wypracowali sobie 15-punktowe prowadzenie. Pacers odpowiedzieli jednak w mgnieniu oka i zaledwie kilka chwil po przerwie prowadzili różnicą trzech „oczek” (70:67).
- Po stronie gospodarzy brylował Domantas Sabonis. Litwin zanotował już trzynaste w tym sezonie double-double, tym razem w postaci 25 punktów i 10 zbiórek (3/4 zza łuku). 26 punktów dorzucił Malcolm Brogdon.
- Pacers nie byli w stanie na dłużej utrzymać prowadzenia, choć w trzeciej „ćwiartce” wynik oscylował w granicy remisu. Przewaga Mavericks była jednak widoczna w ostatniej odsłonie, którą podopieczni Ricka Carlisle’a wygrali 31:20, przypieczętowując tym samym swoje zwycięstwo.
- Triple-double zanotował dziś Luka Doncić (13 punktów, 12 zbiórek, 12 asyst). 21-latek miał jednak spore problemy ze skutecznością (5/15 z gry, 0/3 za trzy), ale kierował na siebie uwagę obrony Indiany. Takowych kłopotów nie miał jednak Kristaps Porzingis, który trafił 12 z 15 oddanych rzutów i zakończył spotkanie z dorobkiem 27 punktów i 13 zbiórek. Po 19 „oczek” zdobyli Jalen Brunson i Tim Hardaway Jr, a wchodzący z ławki Trey Burke dorzucił 22.
- Mavs przełamują tym samym kiepską serię trzech porażek z rzędu i z bilansem 7-7 ponownie zbliżają się do miejsc gwarantujących udział w play-offs. Pacers, mimo porażki, wciąż zachowują wysoką lokatę na wschodzie.
PHILADELPHIA 76ERS – BOSTON CELTICS 117:109
- Po katastrofalnym meczu z Knicks, Celtom nie udało się zmazać porażki w spotkaniu z 76ers. Podopieczni Brada Stevensa jeszcze na początku czwartej kwarty prowadzili różnicą 6 punktów (97:91), jednak fantastyczna postawa całego zespołu Sixers w czwartej kwarcie (31:18), w tym Tobiasa Harrisa (10 punktów w ostatniej części gry), uniemożliwiła wygranie spotkania zespołowi z Beantown.
- Fantastyczne spotkanie rozegrał Joel Embiid, autor 42 punktów (12/19 z gry, 63%) i 10 zbiórek. Lider Sixers był też bardzo skuteczny na linii rzutów wolnych, trafiając 17 z 21 prób (81%). – Pokazał jakiego kalibru jest graczem – powiedział po meczu Tobias Harris o swoim koledze. To poziom MVP – dodał. Nie jestem zaskoczony jego poziomem – powiedział trener, Doc Rivers. – Wiedziałem, że jest niezwykle utalentowany. Przekroczyło to jednak moje wyobrażenia – stwierdził.
- Drugim najlepszym punktującym został Tobias Harris, zdobywca 22 punktów (9/17 z gry, 53%) i 5 asyst. 16 punktów dołożył Shake Milton. Bliski zanotowania triple-double był Ben Simmons (11 punktów, 8 zbiórek i asyst). Koszykarze Szóstek trafili zaledwie 9 rzutów trzypunktowych. Najwięcej, bo aż 4 w tym przypadku zdobył Danny Green, autor 12 punktów i 6 zbiórek.
- Najwięcej punktów dla Celtics zdobył bardzo równo grający w tym sezonie, Jaylen Brown. Skrzydłowy Celtów zanotował 26 punktów. Jedno oczko mniej zapisał na swoje konto Marcus Smart (25). Z kolei 23 punkty (najwięcej w sezonie) dołożył Daniel Theis. Niemiecki skrzydłowy zagrał na fantastycznej skuteczności z gry (10/11, 91%) i miał też 10 zbiórek. Dla Theisa było to pierwsze double-double w tych rozgrywkach.
Autor: Mateusz Malinowski
ATLANTA HAWKS – DETROIT PISTONS 123:115 (PO DOGRYWCE)
- Jeszcze na początku czwartej kwarty wszystko wskazywało na to, że Pistons odniosą bezproblemowe zwycięstwo. Podopieczni Dwane’a Caseya prowadzili bowiem 99:82. Świetnie tego wieczoru prezentował się Jerami Grant, który w końcowym rozrachunku zdobył 32 punkty, 6 zbiórek i 5 asyst.
- Plany „Tłoków” pokrzyżował jednak Trae Young. 22-latek zdobywał punkt za punktem i skutecznie asystował swoim partnerom. To właśnie po jego podaniu Clint Capela doprowadził do remisu 106:106 na 5,4 sekundy przed syreną, a tym samym dogrywki.
- W dodatkowym czasie Hawks nie pozostawili złudzeń co do tego, kto jest lepszym zespołem. Gospodarze zakończyli bowiem dogrywkę serią punktową 10:2 i przypieczętowali tym samym drugie z rzędu zwycięstwo. Bilans 7-7 plasuje Atlantę na 6. miejscu w konferencji wschodniej.
- Niekwestionowanym liderem „Jastrzębi” był dziś wspomniany Trae Young, autor 38 punktów i 10 asyst (11/26 z gry, 3/5 zza łuku). Fantastyczny występ zaliczył również Clint Capela. Środkowy Hawks zakończył mecz z 27 punktami i 26 zbiórkami (w tym 12 ofensywnych). 26-latek dorzucił do tego 5 bloków i stał się tym samym pierwszym zawodnikiem od 2004 roku z linijką co najmniej 25/25/5 (wówczas sztuka ta udała się Shaquille’owi O’Nealowi). 31 punktów i 11 zbiórek zanotował z kolei John Collins.
TORONTO RAPTORS – MIAMI HEAT 102:111
- Heat w dalszym ciągu muszą radzić sobie bez Jimmy’ego Butlera czy Tylera Herro. Mimo to podopieczni Erika Spoelstry byli w stanie wypracować sobie skromną przewagę i już w drugiej kwarcie prowadzili z Toronto różnicą 11 „oczek”.
- Prym w szeregach Miami wiódł wchodzący z ławki rezerwowych Kendrick Nunn, autor 28 punktów, 8 zbiórek i 5 asyst (9/12 z gry). Dodatkowo czterech zawodników wyjściowej piątki Heat zdobyło co najmniej 14 punktów: Goran Dragić (17 pkt), Kelly Olynyk (16 punktów, 8 zbióek, 8 asyst), Bam Adebayo (14 punktów, 13 zbiórek, 7 asyst) i Duncan Robinson (14 pkt).
- Raptors zdołali odrobić straty jeszcze przed przerwą. Dobrze prezentował się dziś Fred VanVleet, zdobywca 24 punktów. Po 18 dorzucili Pascal Siakam i OG Anunoby. Kiepsko zagrał z kolei Kyle Lowry, który trafił zaledwie 1 z 10 rzutów za trzy (2/12 z gry) i zakończył spotkanie z linijką 8 punktów, 7 asyst, 10 zbiórek.
- W trzeciej odsłonie Heat odzyskali prowadzenie, a w czwartej przypieczętowali swoje zwycięstwo. Kluczowe okazały się wówczas trafienia Adebayo. Dla Raptors jest to pierwsza porażka po serii trzech wygranych z rzędu. Miami notują z kolei szóste zwycięstwo w tym sezonie i zbliżają się do miejsca gwarantującego udział w play-offach.
- Był to dopiero pierwszy w dwóch bezpośrednich pojedynków tych zespołów na przełomie kilku dni. Obie ekipy zmierzą się ponownie w nocy z piątku na sobotę.
MINNESOTA TIMBERWOLVES – ORLANDO MAGIC 96:97
- Wszystko sprowadziło się do ostatnich akcji czwartej kwarty. Na 35 sekund przed końcową syreną Timberwolves prowadzili 96:91 i wydawało się, że są w uprzywilejowanej sytuacji. „Trójka” niekrytego Cole Anthony’ego zmniejszyła stratę Magic do dwóch „oczek”. Chwilę później Aaron Gordon (13 pkt) efektownie zablokował D’Angelo Russella, z kolei Jarred Vanderbilt spudłował dwa rzuty osobiste. Po raz kolejny popisał się wówczas Cole Anthony, którego rzut za trzy na równi z syreną zapewnił Magic zwycięstwo 97:96.
- Bohater pojedynku, Cole Anthony zdobył 13 punktów i 7 asyst. Najlepszym strzelcem Magic był Nikola Vucević, autor 28 punktów, 8 zbiórek i 4 asyst. 24 „oczka” dorzucił Evan Fournier. Kiepski występ ma za sobą z kolei Terrence Ross. 29-latek zdobył jedynie 8 punktów, trafiając jedynie 4 z 14 oddanych rzutów (0/5 zza łuku).
- Po drugiej stronie parkietu najlepiej radził sobie D’Angelo Russell (19 pkt, 7/17 z gry). Naz Reid zdobył 14 punktów, Malik Beasley (5/15 z gry, 3/10 za trzy) dorzucił 13, a Josh Okogie 11.
HOUSTON ROCKETS – PHOENIX SUNS 103:109
- Dla Rockets było to kolejne spotkanie oznaczone absencją kilku istotnych zawodników. W składzie „Rakiet” zabakło bowriem Johna Walla, Dante Exuma czy Danuela House’a.
- Po wyrównanym początku Suns wyraźnie odskoczyli z wynikiem. Phoenix pod wieloma względami byli zdecydowanie lepszym zespołem. Pod przewodnictwem Chrisa Paula (13 punktów, 4 asysty) „Słońca” wypracowały sobie 20-punktową przewagę.
- W trzeciej kwarcie Houston pokazali pazur i zniwelowali stratę do zaledwie 5 „oczek” (77:82). Świetnie prezentowali się Christian Wood (20 punktów, 11 zbiórek) i Eric Gordon (22 pkt). Victor Oladipo, dla którego był to dopiero drugi mecz w barwach Rockets, również zdobył 22 „oczka” (7/22 z gry, 1/5 zza łuku).
- W czwartej odsłonie Suns odzyskali względną kontrolę nad spotkaniem i wydawało się, że bez problemów dowiozą zwycięstwo do końca. Seria 15:2 w wykonaniu „Rakiet” doprowadziła do stanu 103:101, ale w ostatnich minutach Phoenix zachowali zimną krew i utrzymali prowadzenie do syreny przede wszystkim dzięki trafieniom Bookera.
GOLDEN STATE WARRIORS – SAN ANTONIO SPURS 121:99
- Spotkanie o wyjątkowo jednostronnym charakterze. W drugiej kwarcie Golden State Warriors wypracowali sobie 22-punktową przewagę. Prowadzenie „Wojowników” oscylowało w tych granicach do samego końca.
- Po raz kolejny liderem ekipy z San Francisco był Stephen Curry. Rozgrywający zdobył 26 punktów, 11 zbiórek i 7 asyst (przelicznik +/- na poziomie +30), a momentami w pojedynkę radził sobie z defensywą San Antonio. Świetny występ zaliczył również James Wiseman, autor 20 „oczek” (8/11 z gry). 18 punktów dorzucił Andrew Wiggins, a Kelly Oubre Jr. 16.
- Po stronie Spurs najlepiej punktującym zawodnikiem był Dejounte Murray (22 punkty, 9/16 z gry). Kilka trafień dorzucili również DeMar DeRozan (15 pkt) i Keldon Johnson (12 pkt). Goście nie mieli dziś jednak żadnych szans.
- Tym samym Warriors zrównali się bilansem z Portland Trail Blazers (8-6) i na ten moment plasują się na 6. miejscu w konferencji zachodniej. Spurs również mogą pochwalić się dodatnim bilansem, wobec czego okupują obecnie 8. lokatę.
LOS ANGELES CLIPPERS – SACRAMENTO KINGS 115:96
- Los Angeles Clippers przed tym spotkaniem miało serię 4 wygranych z rzędu, więc udało im się ją przedłużyć. Sacramento Kings po ostatniej syrenie dzisiejszego starcia również ma serię 4 meczów, lecz bez zwycięstwa. W tabeli dzieli ich już dosyć duża różnica, ponieważ Clippers z bilansem 11-4 są na drugim miejscu w Konferencji Zachodniej, a Kings (bilans 5-10) znajdują się na dole klasyfikacji, na 13 pozycji.
- Sam początek spotkania nie wskazywał na to, że mecz zakończy się w podobny sposób, co ostatnie starcie tych drużyn. Wtedy ekipa z Los Angeles wygrała różnicą 38 punktów. Dziś to Kings lepiej weszli w mecz i prowadzili prawie do połowy drugiej kwarty. Potem Clippers powoli zaczynali dominować. Pod koniec trzeciej kwarty mieli już prawie 20 punktów przewagi. Nie pozwolili rywalom powrócić i pewnie dowieźli wynik do samego końca.
- Najlepszym zawodnikiem Los Angeles Clippers był ich lider Kawhi Leonard. Spędził na parkiecie ponad 34 minuty i w tym czasie zdobył 32 punkty, dokładając do tego 5 asyst. Drugi z duetu gwiazd Paul George rzucił 19 punktów, ale bardzo dobrze dzielił się piłką, co potwierdza 12 asyst na jego koncie. Double-double dorzucił również Zubac z ławki, kończąc z 11 punktami i 12 zbiórkami w swoim dorobku.
- W drużynie Sacramento Kings kolejny bardzo dobry występ zaliczył De’Aaron Fox. Nie był to aż tak spektakularny mecz w jego wykonaniu, jak ostatnio, lecz zdobył 25 punktów. Buddy Hield nie pomógł swojemu koledze tak, jak oczekiwaliby tego kibice, ponieważ zakończył spotkanie z 13 punktami. 14 „oczek” dołożył Glenn Robinson III, który był dużym wsparciem z ławki.
Autor: Patryk Popiołek
PORTLAND TRAIL BLAZERS – MEMPHIS GRIZZLIES – PRZEŁOŻONY
Wspieraj PROBASKET
- Kurtki, bluzy i buty Nike za połowę ceny! 3000 produktów! Nowa, wielka wyprzedaż
- NBA: Mecz Gwiazd ustalony? To będzie zupełnie nowe doświadczenie
- Wyniki NBA: Lakers przegrali wygrany mecz, sensacja w Toronto, błysk duetu Miller-Ball
- NBA: Doncic kolejną gwiazdą która odpocznie przez kontuzję
- NBA: Suns szykują fortunę dla Duranta. Gigantyczna inwestycja z nadzieją na mistrzostwo
- NBA: George z kolejną kontuzją, Embiid gasi pożar benzyną
- NBA: Khris Middleton jest gotowy. Dlaczego więc nie wraca?
- NBA: Bane chciał być jak Morant. Szkoda, że nie w pozytywnym sensie
- Buty Jordan za połowę ceny! 100 modeli w nowej, szybkiej wyprzedaży
- NBA: Koniec sezonu dla De’Anthony’ego Meltona