Zestawienie Kevina Duranta i Kyrie Irving w jednej drużynie sprawiło, że Brooklyn Nets po zaledwie dwóch rozegranych meczach znaleźli się w wąskim gronie faworytów do mistrzostwa. Świetne występy przeciwko Golden State Warriors oraz Boston Celtics zaniepokoiły chyba wszystkich rywali.
Brooklyn Nets to drużyna eksperyment. Zespół z ławki trenerskiej prowadzi debiutujący i niedoświadczony w tej roli Steve Nash, a na boisku losy drużyny spoczywają w rękach powracających po kontuzji Irvinga i Duranta. Mimo to ekipa wygląda na zwartą i gotową do walki grupę, która jest w stanie podołać nawet najtrudniejszym rywalom. Durant porusza się i rzuca tak samo, jak przed kontuzją Achillesa. Jego zasięg, dynamika i skuteczny rzut sprawiają, że znów tak jak dawniej jest poza zasięgiem rywali. Irving prezentuje nie mniej wysoką formę, a mecz z byłymi kolegami z Bostonu był jego wielkim koncertem.
Uzupełnieniem zabójczej kombinacji dwóch liderów są niezwykle utalentowani Spencer Dinwiddie, Caris LeVert, Joe Harris oraz Jarrett Allen. W świetnej formie wydaje się nawet weteran DeAndre Jordan. Ofensywna siła podopiecznych Nasha jest imponująca, jednak po bronionej stronie parkietu Nets wyglądają równie dobrze. W dwóch pierwszych pojedynkach sezonu rywale nie zdołali przekroczyć bariery 100 punktów.
Pod wielkim wrażeniem Nets był trener Celtics Brad Stevens. Według szkoleniowca Bostonu Durant i spółka prezentują w tej chwili najlepszą koszykówkę w całej lidze.
„Myślę, że mają najlepszą głębię składu w całej lidze. Z pewnością trzeba ich umieścić w gronie najlepszych drużyn ligi”- powiedział Stevens w rozmowie z Alexem Schifferem z The Athletic.
W Boże Narodzenie Irving rzucił byłym kolegom z Bostonu aż 37 punktów. Z 21 oddanych rzutów trafił 13, z czego siedem zza łuku. Kyrie nie tylko skutecznie wykańczał akcje, ale również świetnie dzielił się piłką. Rozdał w tym meczu 8 asyst.
Durant dodał od siebie 29 oczek, trafiając 9 z 16 prób. Mimo dość dobrej postawy Tatuma i Browna Boston nie był w stanie dotrzymać kroku rozpędzonym rywalom z Nowego Jorku. Rezultat 123-95 wydaje się najniższym wymiarem kary.
W inaugurującym sezon pojedynku z Warriors Brooklyn wyglądał nie mniej rewelacyjnie. Byli koledzy Duranta polegli w Barclays Center 125-99, będąc przez całe spotkanie tylko tłem dla gospodarzy.
Już w niedzielę, w swoim trzecim meczu Brooklyn zmierzy się na wyjeździe z Charlotte Hornets. Ekipa z Karoliny Północnej spróbuje uniknąć losu Warriors i Celtics, jednak zadanie, przed jakim stoją, wydaje się naprawdę trudne.
Wspieraj PROBASKET
- NBA: Czasem bycie legendą to za mało. Nieprzyjemny incydent w San Antonio
- NBA: Nagłe problemy Nuggets. Może być jeszcze gorzej?
- NBA: To on zatrzymał Curry’ego! Fatalny występ lidera Warriors
- Wyniki NBA: Doncić zdominował Thunder, wielki mecz Jokicia na nic. Rockets lepsi od Warriors!
- NBA: Lider Celtics wzoruje się na klubowej legendzie
- NBA: Cooper Flagg na rozdrożu. Spełnić marzenie czy dokończyć misję?
- NBA: Od ponad 55 lat nikt nie zrobił tego, co Giannis!
- NBA: Klucz do sukcesu Warriors. Curry tłumaczy, dlaczego są świetni
- Wyniki NBA: Świetny mecz i kluczowy rzut Edwardsa, Giannis odprawia Heat po dogrywce
- NBA: Dwight Howard dołączy do Melo. Imponująca klasa Hall of Fame