To było bardzo dobre pierwsze spotkanie Jamesa Hardena z przedstawicielami mediów. Zawodnik Houston Rockets znakomicie poradził sobie z narzuconą na niego presją i odpowiadał dokładnie tak, jak oczekiwano w klubie. Na jak długo starczy mu cierpliwości?
Wypuszczenie Jamesa Hardena do dziennikarzy było jak podpalenie lontu… Houston Rockets zapewne bardzo się tego momentu obawiali, ale zawodnik postanowił dotrzymać ostatnio danego słowa. Przyznał bowiem, że do samego końca swojej przygody z zespołem zachowa pełen profesjonalizm. Na pytania o transfer odpowiadał biorąc bardzo szeroki łuk, co rzecz jasna jest całkowicie naturalną reakcją w zaistniałej sytuacji.
– W tym momencie skupiam się tylko na grze tutaj – przyznał. – Dobrze się czułem będąc na parkiecie pierwszy raz od bańki w Orlando. W końcu miałem okazję popracować w gierce 5 na 5 i poszło nieźle – dodał. W meczu z San Antonio Spurs zagrał 21 minut trafiając 12 punktów. Pojawiły się wątpliwości, co do formy fizycznej zawodnika, ale nie zabrał w tej sprawie głosu. Został za to spytany, co robił w Atlancie i Las Vegas. Z rozbrajającą szczerością odpowiedział: – Trenowałem…
– Odkąd przyjechałem do Houston, nikt nie rozmawiał ze mną o kwestii transferu. Skupiamy się na pracy i przygotowaniach do sezonu. W tym momencie to się liczy najbardziej – kontynuuje byłby MVP. W podobnym tonie wypowiadali się koledzy Hardena, którzy twierdzą, że prośba o przeniesienie to jego osobista sprawa. DeMarcus Cousins oświadczył nawet, że nie będzie podejmował prób zatrzymania Jamesa w Houston. – To biznes, musisz uszanować go za to, że dba o swój własny interes i o swoje życie – przyznał wysoki.
Największym problemem Hardena miała być postać trenera Stephena Silasa. James podjął rzekomo decyzję o opuszczeniu Houston po zatrudnieniu szkoleniowca. Panowie do tej pory rozmawiali wyłącznie o koszykówce i rzekomo zawodnik dobrze się o nowym trenerze wypowiadał. – Moim zadaniem jest przygotowanie tej grupy do gry w koszykówkę. Bardzo ważnym tego elementem jest atmosfera w zespole, a patrząc na ostatni mecz, to nie mam o nią obaw – skończył Silas.