Przenieśmy się na chwilę do listopada 2002 roku. Licealista pogrążony w smutku po śmierci dziadka rzuca 61 punktów, oddając mu w ten sposób hołd – punkt za każdy rok życia. Sytuacja ma miejsce w Winston-Salem w Północnej Karolinie, a zawodnikiem Chris Paul – gwiazda West Forsyth High School.
Na jego mecze zawsze przychodziło sporo osób, również tych najbliższych, ale żadna z nich nie znaczyła dla niego tyle, co dziadek, właściciel stacji obsługi pojazdów. – Zajmował się tym przez długie lata, zawsze informował klientów, że dzisiaj musi zamknąć wcześniej, bo jego wnuczek za chwile rozpocznie swój mecz – wspomniał Paul.
Dla Chrisa i jego rodziny 14 listopada 2002 roku był jednym z najszczęśliwszych dni. To właśnie wtedy młody rozgrywający otrzymał stypendium z pobliskiego Uniwersytetu Wake Forrest. Euforia nie trwała długo – dzień później, w trakcie meczu drużyny futbolowej, Chris dowiedział się, że jego dziadek został znaleziony martwy. – Każdy musi umrzeć, ale myślałem, że mój dziadek jest jedna z tych osób, któr nigdy nie umrą – przyznał Paul.
Jones został pobity i zostawiony na pewną śmierć w wiacie obok swojego domu. Ukradziono mu portfel. O morderstwo zostało oskarżonych pięciu nieletnich. Pogrążony w żałobie Paul wpadł na pomysł, jak uczci pamięć swojego dziadka. Rzuci tyle punktów, ile dziadkowi udało się przeżyć lat. Wyszło ich 61.
Kiedy wyszedł na parkiet nie wiedział jeszcze, że tego dokona, nie miał nawet tego w planach. Pomysł podsunęła mu ciotka. Początkowo sam nie wierzył, że uda się mu tego dokonać. Jednak udało się. O zamiarach Paula nie wiedzieli nawet rodzice. Nastolatek grał koncertowo. W samej drugiej kwarcie rzucił 24 punkty. Starcie było rozstrzygnięte jeszcze przed końcem trzeciej ćwiartki.
Wtedy już zaczęły pojawiać się w hali głosy sugerujące to, jaki plan ma Paul. – Słyszałam jak jakieś dzieciaki o tym mówiły, ale nie wierzyłam im. 61 punktów? Przecież to praktycznie niemożliwe – wspominała matka Paula, Robin. Na mniej niż dwie minuty przed końcem Chris miał na swoim koncie 59 „oczek”. W międzyczasie wbił się pod kosz, trafił z faulem. Zrobił to – 61 punktów.
– Leżałem przez chwilę, byłem przytłoczony całą sytuacją. Wiedziałem, że jest to moment, którego nie zapomnę do końca życia. Czułem, że mogę umierać – przyznał. W tym momencie do rekordu stanowego brakowało mu już tylko sześciu punktów. Gdy jednak zmierzał do linii rzutów osobistych nie miało to żadnego znaczenia. – Dostałem piłkę od sędziego i rzuciłem air-balla, prosto za boisko. Trener mnie zdjął. Popatrzyłem na ojca i zacząłem płakać – dodał.
Ojciec był zdumiony postawą syna. – Wyglądało na to, że wszystkie jego emocje znalazły ujście. Podszedł do mnie, przytulił, wpadł w moje ramiona – przyznał Charles, ojciec Chrisa. Jak przyznał sam młodzian, pozwoliło mu to lepiej poradzić sobie ze stratą. Nie było to łatwe, dziadek zrobił wiele dla całej rodziny. – Jestem wdzięczny za mojego dziadka. Nigdy go nie zapomnę – CP3.