Toronto Raptors weszło do fazy playoffs z drugiego miejsce w Konferencji Wschodniej. Morale było dobre, a oczekiwania wysokie. Plan legł w gruzach już w drugiej rundzie. Boston odprawił ówczesnych mistrzów z kwitkiem.
Jedną z głównych przyczyn porażki Raptors w Orlando była słaba postawa Pascala Siakama.
Rozwój 26-latka przebiegał w ostatnich latach imponująco. Najpierw prestiżowa nagroda dla zawodnika, który poczynił największe postępy (MIP), a w ubiegłym sezonie pierwsza nominacja do wyjściowego składu wschodu w Meczu Gwiazd.
Gdy walka w playoffs wchodziła w decydującą fazę, Siakam niestety zniknął. Pogorszenie formy widać było już w ośmiu kończących rundę zasadniczą meczach, gdy notował 16,9 punktów na mecz przy skuteczności 39,4%, jednak prawdziwa katastrofa nastąpiła dopiero w półfinałowej konfrontacji z Celtics. W pojedynkach z Bostonem zdobywał średnio 14,8 punktów, trafiając ledwie 12,5% rzutów zza łuku. Jego fatalna forma przełożyła się na ostateczną porażkę ekipy Nicka Nurse’a.
Siakam przyznał, że oglądanie samego siebie na taśmach było dziwnym doświadczeniem. Kameruńczyk zauważył, że gra w Orlando nie cieszyła go tak, jak bywało to wcześniej i że teraz po tamtych doświadczeniach zamierza wejść w sezon z czystą głową i optymizmem.
„Dziwnie było patrzeć na siebie. Najważniejszą rzeczą, na którą zwróciłem uwagę, gdy oglądałem swoje mecze, było to, że nie rozpoznałem siebie w kategoriach dobrej zabawy. Zawsze starałem się cieszyć grą, nie wyobrażam sobie gry bez odczuwania radości”- wyjaśnia Siakam.
„Na świecie dzieje się obecnie wiele rzeczy i myślę, że wszystkim nam zależy, aby sprawy szły w dobrym kierunku. Dla mnie był to główny cel, mieć pewność, że wszystko jest ok” – powiedział Siakam. „Czuję, że jestem w dobrym miejscu, jestem szczęśliwy i podekscytowany przyszłością. Znowu odczuwam radość”.
Głównym zarzutem wobec Siakama było to, że nie potrafił samemu kreować dla siebie pozycji rzutowych. Kameruńczyk miał w bańce Disneya duże problemy z przebiciem się pod obręcz.
Mimo ostatnich niepowodzeń wciąż wierzy w swoje umiejętności. Na brak zaufania ze strony Raptors również nie może narzekać. Po zeszłorocznym odejściu Leonarda oraz po ostatnim eksodusie Ibaki i Gasola to właśnie na nim Toronto postanowiło budować. Jaką formą odpowie w tym sezonie?
Wspieraj PROBASKET
- NBA: Trudne lato przed Rockets. Czy wystarczy im pieniędzy?
- NBA: Gwiazdor ESPN w szoku! Mocno skrytykował władze New York Knicks
- NBA: Duże zmiany w Orlando. Nowa era w historii Magic
- NBA: Pacers w tarapatach! Musieli zmienić plany
- NBA: Nowy rozdział w historii Knicks. Kto zastąpi Thibsa?
- NBA: A jednak! New York Knicks zwolnili Toma Thibodeau
- NBA: Dwóch wysokich na celowniku Lakers. Jeden wymieniany jest wiele razy
- NBA: Najlepsze liczby finałów NBA. Oni zapisali się w historii
- NBA: To z tej dwójki Phoenix Suns wybiorą trenera. Ale Kevin Durant i tak odejdzie?
- NBA: Pora na rządy Ainge’a? Nowa twarz wkracza do gry