Dwight Howard dostał w zeszłym sezonie ponowną szansę od Los Angeles Lakers i w pełni ją wykorzystał. Środkowy zaakceptował rolę zadaniowca i ostatecznie zaowocowało to zdobyciem, pierwszego w karierze, tytułu mistrzowskiego. Jest to z pewnością ważny, o ile nie najważniejszy punkt, w jego karierze. Teraz Howard opowiedział o tym, co znaczy dla niego zwycięstwo.
– Wygranie mistrzostwa jest dla mnie wszystkim. Dzięki temu zobaczyłem, że nawet najlepsze statystyki na świecie nie mają najmniejszego znaczenie – przyznał Howard. Środkowy jeszcze przed zdobyciem pierścienia był mocnym kandydatem do włączenia go do Koszykarskiej Galerii Sław, mistrzostwo zdaje się ten stan rzeczy cementować.
W latach 2004-2014 był jednym z najlepszych gracz w lidze, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. W tym czasie był ośmiokrotnie wybierany do Meczu Gwiazd, trzykrotnie został Najlepszym Defensorem sezonu regularnego oraz zaprowadził Orlando Magic do finału NBA w 2009 roku.
W trakcie 17 sezonów w lidze osiąga średnie na poziomie 16.7 punktów, 12.3 zbiórek i niemal dwóch bloków na mecz. Jednak w ostatnim sezonie w barwach Jeziorowców spędzał na parkiecie zaledwie 19 minut, najmniej w karierze. Poświecenie się opłaciło, w końcu mógł wznieść trofeum Larry’ego O’Briena.
Teraz, kiedy Howard poczuł zapach wiktorii, chce powtórzyć ten sukces ze swoim nowym pracodawcą. Ben Simmons, Joel Embiid i reszta chcą w końcu osiągnąć coś więcej. Sam Howard jest gotowy dopasować się do roli jaka zostanie mu przedzielona. Mistrzostwo Szóstek byłoby pierwszym od ery Juliusa Ervinga i Mosesa Malone’a. Ostatni raz w finałach NBA 76ers grali w 2001 roku, za czasów Allena Iversona.
– Wierzę, że to będzie nasz rok. Od 1983 roku upłynęło sporo i wierzę, że to czas na zawieszenie kolejnego banneru pod kopułą hali – oznajmił Howard.
Podcast PROBASKET: Transfery w NBA! Lakers faworytami?