Z Gordonem Haywardem było sporo zamieszania i de facto Boston Celtics nadal nie do końca dogadali się z Charlotte Hornets. Wcześniej jednak Danny Ainge dostał propozycję z Indiany Pacers i gdy wyciekły jej szczegóły, wiele osób złapało się za głowę. Czemu C’s na to nie poszli?
Według informacji IndyStar, Indiana Pacers zaoferowała Boston Celtics ciekawy pakiet w zamian za Gordona Haywarda. Rzekomo byli gotowi oddać Mylesa Turnera oraz wybór z pierwszej rundy draftu. Okazało się jednak, że Celtics chcieli znacznie więcej i ostatecznie ofertę Pacers odrzucili. Można odnieść wrażenie, że popełnili spory błąd biorąc pod uwagę to, co wydarzyło się potem.
Gdy rozmowy między Pacers i Celtics zakończyły się fiaskiem, C’s podpisali Tristana Thompsona za 19 milionów dolarów na kolejne dwa lata. Jednak Danny Ainge rzekomo wolał Turnera, liczył jednak na to, że uda mu się z Indiany wyciągnąć więcej. Górę wzięła jego chciwość, co Pacers wyczuli i ostatecznie zrezygnowali. Ainge rzekomo domagał się włączenia w transfer jeszcze jednego zawodnika pierwszej piątki.
Agent Haywarda widział, że wokół jego zawodnika rodzi się niezdrowe zamieszanie, więc przerwał jakiekolwiek rozmowy na temat transferu Gordona do Indianapolis i zawodnik uzgodnił warunki 4-letniego kontraktu za 120 milionów dolarów z Charlotte Hornets. Ostatnie dni nie były dla Bostonu szczególnie udane. Przedłużono co prawda umowę Jaysona Tatuma, ale w kontekście wzmocnienia rotacji na sezon 2020/21 nie udało się za wiele zrobić.
W niezręcznej sytuacji został postawiony sam Myles Turner, który ma świadomość tego, że jego zespół chciał go właśnie wytransferować. Można odnieść wrażenie, że dni wysokiego są w Indianie są policzone. W poprzednim sezonie rozegrał dla Pacers 62 mecze i notował na swoje konto średnio 12,1 punktu, 6,6 zbiórki trafiając 45,7 FG% oraz 34,4 3PT%. Zamiast się rozwijać, zaczął się zwijać.