Nie był to łatwy rok dla nikogo, tak wielka korporacja jak NBA nie stanowi od tego wyjątku. Władze ligi doszły do porozumienia ze związkiem zawodników w sprawie daty rozpoczęcia nowego sezonu oraz tego, ile rozgrywki 2020-21 mają trwać. Zatwierdzono liczbę 72, jako tę, która pozwoli maksymalnie zrównoważyć zyski i straty oraz zakończyć sezon przed Igrzyskami Olimpijskimi w Tokio.
NBA dokończyła poprzedni sezon w „bańce”, co było fenomenem na skalę światową. Jest to jednak niemożliwe, aby rozegrać w takim środowisku cały, bardzo długie rozgrywki. Dlatego też zespoły będą rozgrywać spotkania w swoich halach i w zależności od stanowych restrykcji, na trybunach będzie mogło zasiąść 25 lub 50 procent nominalnej pojemności.
Jak na ten pomysł zapatruje się właściciel Dallas Mavericks, Mark Cuban? „Z finansowego punktu widzenia będzie to katastrofa. Dla wszystkich sportów, niezależnie od poziomu będzie to ogromny kłopot” – napisał. Nowy plan zakłada wspomniane już limity osób na trybunach. Możliwe, że wokół parkietu będą mogli siedzieć kibice, ale w większej odległości niż w „normalnych czasach”.
Każdy z zespołów straci pięć meczów u siebie, co przełoży się na straty oscylujące w granicach 13.5 miliona dolarów na każdą drużyną. Łącznie daje to około 405 milionów dolarów straty. Takie wyliczenia prezentuje Team Marketing Report. Średnio z dnia meczowego klub NBA zarabia około 2.7 miliona dolarów, wlicza się w to zwykłe bilety i te nieco droższe, jedzenie, napoje i pamiątki. Nie zalicza się do tego przychodów z reklam.
Oczywiście straty będą zależne od tego, ilu kibiców zasiądzie w danej hali na określonym spotkaniu. Jednak biorąc pod uwagę to, w jakim stopniu rozprzestrzenia się koronawirus, drużyny muszą brać pod uwagę ten gorszy scenariusz. „25-50 procent pojemność brzmi dość agresywnie, zwłaszcza biorąc pod uwagę liczbę nowych zakażeń. Stany wprowadzają dodatkowe restrykcje, nie luzują ich” – powiedział właściciel TMR, Chris Hartweg.
Wliczenia Hartwega wskazują na to, że 36 domowych spotkań z 33 procentowym zapełnieniem hali przyniesie klubom średnie zyski w postaci 32 milionów dolarów. W normalnym roku byłoby to ponad 110 milionów, to oznacza stratę wynoszącą blisko 80 milionów. Z powodu odwołania 258 spotkań sezonu regularnego 2019-20, NBA straciła 694 miliony dolarów. Jeśli chodzi o straty z dnia meczowego, to najbardziej oberwało się Lakers, których portfel uszczuplił się o 53 miliony.
W 2011 roku Lockout wymusił skrócenie sezonu do 66 spotkań, co oznaczało dla ligi straty w wysokości 800 milionów dolarów. Taka sytuacja oznacza, że NBA musi bardzo mocno polegać na prawach telewizyjnych z ESPN, ABC i Turnerem, które są warte 2.6 miliarda dolarów i obowiązują do końca sezonu 2024-25. Rozpoczęcie sezonu przed świętami pozwoli lidze zachować pół miliarda dolarów. Wcześniej mówiono o styczniu, ale pieniądze przemówiły do wyobraźni władz i samych zawodników.
Zespoły muszą również wywiązać się z umów z lokalnymi stacjami telewizyjnymi. Z reguły taki kontrakt podpisywany jest na 60-70 spotkań. Wszystko przez to, że mecze niektórych klubów częściej są transmitowane przez stacje ogólnokrajowe, innych rzadziej. Telewizje z pewnością odetchną również z racji tego, że NBA będzie grała w swoim normalnym czasie i nie będzie walczyć o kibiców z NFL.
Istnieje optymizm w obu obozach. Jest przeświadczenie, że NBA wywiąże się ze wszystkich zobowiązań, nawet pomimo braku Meczu Gwiazd. Pomóc ma w tym turniej play-in o pośredni awans do play-offów. Nie jest jeszcze pewna kwestia samego terminarza. Z pewnością liga zrobi wszystko, aby ograniczyć podróżowanie – ze względów zdrowotnych, ale i finansowych. Liga ma również zwiększyć procent escrow przez najbliższe kilka sezonów.
Salary Cap wyniesie 109,1 miliona dolarów, a limit „Luxury Tax” 132,6 miliona dolarów. To są takie same kwoty jak w sezonie 2019/2020. NBA to prywatny biznes i raczej nie należy się spodziewać, że poznamy jej wszystkie wyniki finansowe. Liga zgromadziła w zakończonym sezonie dochód w wysokości 8.3 miliarda dolarów, co stanowi 10 procentowy spadek w porównaniu z przewidywaniami.
800 milionów to strata z braku biletów, kolejne 400 to straty wynikające z umów sponsorskich, a następne 200 milionów to pokłosie tweeta Daryla Moreya, który poparł Hong Kong w walce o prawa człowieka, co nie przypadło do gustu chińskim władzom. Skutkiem tego była decyzja zakazująca pokazywania meczów NBA w chińskiej telewizji. Przed NBA intensywny okres, bardzo ważny okres. Władze muszą umiejętnie dysponować tym, co mają. Ostatnio w mediach pojawiły się informacje o skutecznej szczepionce na COVID-19. Jest to ogromna nadzieją, nie tylko dla NBA, ale i całego świata. Być może dzięki temu uda się relatywnie szybko zażegnać tę epidemię.