Przed LaVarem Ballem trzeci draft NBA w przeciągu kilku lat. Chodzi oczywiście o to, że jego trzeci syn będzie przystępował do draftu, tym razem jako jeden z najlepszych zawodników w klasie. Do której drużyny powinien trafić LaMelo Ball? Jego ojciec zna odpowiedź na to pytanie.
Najstarszy z rodzeństwa – Lonzo – został wybrany z drugim numerem w drafcie 2017 roku przez Los Angeles Lakers. Rok później LiAngelo nie dostał angażu w żadnej drużynie. LaMelo z pewnością trafi do NBA, pytanie tylko gdzie. LaVar już w tym momencie chce nieco nakreślić karierę swojego najmłodszego potomka.
Czy chce, aby trafił do Minnesota Timberwolves i tam zbudował ekipę z D’Angelo Russellem i Karlem-Anthonym Townsem? Niezupełnie. A może po głowie chodzą mu Golden State Warriors, zespół, który z miejsca powinien bić się o mistrzostwo? Również nie. Co z Charlotte Hornets, Chicago Bulls, Cleveland Cavaliers lub Atlanta Hawks? W końcu te drużyny mają młodych, perspektywicznych koszykarzy. Może innym razem.
LaVar chce, żeby jego syn grał dla Detroit Pistons lub New York Knicks. – Chcę, żeby grał w Nowym Jorku lub Detroit – przyznał 53-latek. Kiedy został spytany o to, dlaczego nie chce, aby jego kolejny syn wylądował w Los Angeles, LaVar przyznał, że wciąż ma zadrę do Luke’a Waltona oraz nie wyobraża sobie drużyny w czasach kiedy LeBron James zakończy karierę.
– Nie jest to w tym momencie odpowiednie środowisko. Może być różnie kiedy z klubem pożegnają się LBJ i Anthony Davis. Miałem już syna w LA, a jego trener był niezłym dupkiem. Nieważne gdzie pójdziesz, ważne, żeby trener stał po twojej stronie – przyznał LaVar.
Z ostatniego zdania można wywnioskować, że ojciec jest wielkim fanem Dwane’a Casey’a z Detroit Pistons i Toma Tom Thibodeau z New York Knicks. Tłoki mają aktualnie siódmy wybór w drafcie, Knicks są tuż za nimi. Nie wydaje się, aby Ball spadł tak nisko, ale wymiany mogą całkowicie odmienić tę sytuację.
Draft już 18 listopada.