Phoenix Suns byli jedną z największych pozytywnych niespodzianek podczas restartu sezonu 2019/20 w bańce na Florydzie. Jako jedyni wygrali wszystkie spotkania, choć nawet to nie wystarczyło, by awansować do fazy play-off. Teraz drużyna Monty’ego Williamsa gotowa jest włączyć się do walki w konferencji zachodniej.
Nie da się ukryć, że Phoenix Suns to jedna z najgorszych drużyn w NBA ostatnich lat. Fani drużyny z Arizony na awans do playoffs czekają już dziesięć długich lat – wtedy Suns jeszcze ze Steve’em Nashem na pokładzie zameldowali się w fazie posezonowej po raz ostatni. Nadzieje w serca kibiców wlała postawa Słońc w bańce, gdzie wygrali wszystkie osiem spotkań i byli o krok od powrotu do fazy play-off. To się ostatecznie nie udało, ale dla Suns to dobry prognostyk na przyszłość.
Drużyna z Phoenix bardzo chciałaby, by sukces w bańce zapoczątkował zmiany na lepsze. – Chcemy wreszcie zacząć wygrywać – stwierdził DeAndre Ayton, jeden z liderów zespołu. Początku nowego sezonu nie może doczekać się także James Jones, czyli generalny menedżer drużyny. Jego zdaniem Suns mają teraz wiatr w żaglach i raz jeszcze stać ich na sprawienie niespodzianki. Za taką niewątpliwie należy uznać znakomitą formę zespołu w Orlando.
Jednym z głównych powodów dobrej gry Suns ma być postawa „wszystko albo nic”. Każdy zawodnik w szatni Phoenix musi mieć świadomość, że trzeba dawać z siebie wszystko. – Jeśli ktoś nie jest w stu procentach zaangażowany to inni nie boją się mu tego wytknąć – dodaje Ayton. Stworzenie takiego środowiska to przede wszystkim zasługa trenera Monty’ego Williamsa i zdaje się, że ta zmiana wewnątrz kultury szatni zaczyna wreszcie przynosić Suns bardzo dobre efekty.