Profesjonalizm i dokładność to dwie główne cechy charakteryzujące Rachel Nichols z ESPN. Charyzmatyczna dziennikarka z najlepszą ligą świata związana jest już od ponad 20 lat. Dla niemal wszystkich ludzi ze środowiska NBA swoim profesjonalizmem i zaangażowaniem zapewnia dziennikarstwo na najwyższym poziomie. W tym roku liga postanowiła w sposób szczególny docenić jej wieloletnią pracę. To właśnie ona dostąpi zaszczytu poprowadzenia ceremonii wręczenia puchar Larry’ego O’Briena tegorocznym Mistrzom NBA.
W rozmowie z Justinem Barrasso ze Sports Illustrated Nichols opowiada o życiu w bańce, o zawodnikach i o zaszczycie poprowadzenia ceremonii wręczenia trofeum mistrzowskiego.
Justin Barrasso: W bańce Disneya przebywasz od niemal od samego początku. Co możesz o tym powiedzieć, jakie są twoje wrażenia?
Rachel Nichols: Chciałam uczestniczyć w tym wyjątkowym wydarzeniu od samego początku. Chciałam ten gigantyczny eksperyment obserwować z bliska. To było dla mnie absolutnie fascynujące. Uważam, że to więcej niż eksperyment koszykarski czy eksperyment sportowy. To eksperyment na skalę ogólnokrajową. Liga zdołała zebrać 22 zespoły w jednym ośrodku i zapewniła im maksymalne bezpieczeństwo w obliczu panującego dookoła koronawirusa. Na początku kierowałam się tylko ciekawością. Z biegiem czasu, gdy kwestie bezpieczeństwa w bańce stały się rutyną, koszykówka na fenomenalnym poziomie stała się nagroda dla wszystkich, którzy przy tym eksperymencie pracowali.
Barrasso: Niemal zawsze swoje informacje i historie przedstawiasz w oryginalny sposób. Często starasz się pokazać inny punkt widzenia. Z jakiej historii, którą przedstawiłaś podczas pobytu w bańce, jesteś szczególnie dumna?
Nichols: Niektóre drobne historie z życia w bańce były naprawdę zabawne. Właśnie w takich małych i niepozornych rzeczach widać, jak bańka działa. Najbardziej niesamowite było dla mnie funkcjonowanie przesyłek i całego procesu pocztowego. Codziennie dostarczano setki ton sprzętu, pudełka, paczki, przesyłki Amazon dla zawodników, jak chociażby nowe poduszki do salonów zawodników – stała za tym wszystkim niesamowita organizacja i fascynujący proces.
Najważniejsze były jednak rozmowy z zawodnikami jak, chociażby ta z Chrisem Paulem. Chris był oczywiście ważnym reprezentantem graczy, pilnował, aby wszystko działało, od zwykłych logistycznych spraw po wszystkie inne ważne kwestie dotykające sprawiedliwości społecznej.
Pamiętam rozmowę z Butlerem jeszcze przed rozpoczęciem playoffów, gdy powiedział mi, że Heat wygrają mistrzostwo. Wtedy wszyscy z niedowierzaniem mówili: „To tylko Jimmy”. Okazuje się jednak, że Jimmy mówił poważnie. Dzisiaj jego Heat są w finałach NBA.
Od samego początku bardzo chciałam zrobić coś z Giannisem Antetokounmpo i jego braćmi. Zjawiskowe było to, że w czasie, gdy wszyscy gracze w bańce byli sami i bez rodzin Giannis miał obok dwóch swoich braci, którzy mieszkali w tym samym hotelu co on. Z uśmiechem wspominam materiał, który z nimi zrobiliśmy. Niesamowite było podczas wspólnej gry w Uno widzieć energię płynącą z tej rodziny. To było naprawdę zabawne, jak ze sobą rywalizują.
Wszystkich tych historii nie moglibyśmy doświadczać, gdzie indziej niż w bańce Orlando. To było wyjątkowe doświadczenie.
Barrasso: Najtrudniejszym elementem życia w bańce była rozłąka z rodziną. Ty będąc daleko od dwójki swoich dzieci, każdego dnia prowadziłaś swój program The Jump. Jak zatem mimo oczywistej tęsknoty udawało ci się skupiać na codziennej pracy?
Nichols: Codzienne programy były wspaniałe. Bańka dostarczała tak dużo historii, również tych spoza boiska. Oprócz codziennych wydarzeń meczowych byliśmy zalewani różnymi innymi tematami pozaboiskowymi. Świetne było to, że spotykaliśmy się z naszymi analitykami i rozmawialiśmy o NBA każdego dnia. To przy naszym stole mogliśmy rozmawiać o najbardziej ekscytujących wydarzeniach w lidze.
Miałam to szczęście, że z moimi dziewięcioletnimi bliźniaczkami mogłem przebywać przez kilka tygodni i był to dla mnie niezwykle ważny czas. Podziwiam tych, którzy nie mieli takiej możliwości jak ja. W sumie nie będzie mnie w domu 11 lub 12 tygodni – w zależności od tego, jak długo potrwają finały – prawie jedną czwartą roku.
Barrasso: Pracujesz przy lidze już ponad dwie dekady. Według opinii wielu obserwatorów wyznaczyłaś przez ten czas bardzo wysokie standardy dziennikarstwa. Jak wspominasz ten czas?
Nichols: Dużo się zmieniło, odkąd zaczynałam. W swojej karierze dziennikarskiej zajmowałam się różnymi dyscyplinami. Pracowałam przy footballu, baseballu, golfie, komentowałam igrzyska olimpijskie oraz sport uniwersytecki. NBA zawsze była bardzo przyjazna kobietom, nawet 20 lat temu.
Na początku naszego pobytu w bańce Jennifer Quinn Dyrektor ds. Komunikacji przy zespole Toronto Raptors wspominała playoffy z początku XXI wieku. Zwracała uwagę na fakt, że ona, ja i jeszcze jedna reporterka byłyśmy wówczas jedynymi kobietami w środowisku. Od tamtej pory dużo się zmieniło. Rozglądam się teraz po arenach i widzę sporo kobiet odgrywających kluczowe role w swoich klubach. Liga zyskuje dzięki większej różnorodności, jaką zapewnia jej szeroka gama pracujących przy niej ludzi. Cieszę się, że mogę być tego częścią.
Barrasso: W tegorocznych playoffach pisało się kilka ciekawych historii. Wielka historia powrotów Nuggets, upadek typowani do mistrzostwa Clippers, niespodziewana dominacja Heat w Konferencji Wschodniej oraz pogoń LeBrona za kolejnym mistrzostwem. Masz szczególne podejście do zawodników. Nie zapominając o merytorycznym i profesjonalnym podejściu do tematu, potrafisz rozmawiać z nimi równocześnie jak ze zwykłymi ludźmi. Każda twoja relacja ma jakiś dalszy ciąg. Czy dobrze to widzę?
Nichols: Myślę, że tak. Zawsze chcę wykonać swoją pracę poprawnie. Nie zawsze mi się to udaje, jednak kiedy przydarzy mi się jakiś błąd, robię wszystko, aby następnym razem już się nie powtórzył. Staram się każdemu okazywać należyty szacunek, tak jak mi on jest okazywany. Pracowałam w wielu środowiskach i zajmowałam się sportowcami różnych dyscyplin. Kobietom pracującym w mediach niestety w wielu miejscach nie okazywano szacunku. W NBA jest inaczej, tutaj każdy wykazuje się szacunkiem.
Barrasso: Lakers prowadzą w serii z Heat. Co myślisz o tegorocznych finałach?
Nichols: Niesamowita podróż LeBrona Jamesa. Niedawno powiedział, że ostatnie trzy miesiące były dla niego jak trzy lata. Myślę, że wiele osób pracujących w bańce może przyznać mu rację. Rywalizacja w kampusie Disneya jest dla niego wyjątkowa.
Historia Jimmy’ego Butlera też jest fascynująca. Jimmy to świetny człowiek i niesamowity wojownik. Tegoroczne finały to historia dwóch wyjątkowych zawodników. Obaj zasługują na zwycięstwo.
Barrasso: W tym roku to ty poprowadzisz ceremonię wręczenia trofeum Larry’ego O’Briena. Co to dla ciebie oznacza?
Nichols: To dla mnie zaszczyt i przywilej. Nie ośmieliłam się o tym nawet marzyć. To wielki honor. Spróbuję sprostać temu wyzwaniu, tak jak wspaniale zrobiła to w zeszłym roku Doris Burke. Już nie mogę się doczekać.