LeBron James jak do tej pory wygrał tylko jeden z dziewięciu meczów otwierających finały. Dziesiąty taki mecz okazał się być dla niego szczęśliwy i przyniósł bardzo łatwe zwycięstwo Lakers nad Heat. Jak jednak uważa Erik Spoelstra, jego zespół stać na dużo więcej niż w starciu numer jeden.
To było bardzo dobre otwarcie finałów dla Miami Heat… do pewnego momentu. Heat na starcie pierwszej kwarty zdobyli punkty w sześciu kolejnych posiadaniach, notując 13 oczek z rzędu i wychodząc na prowadzenie 23-10. Ale potem dominowali już tylko i wyłącznie Los Angeles Lakers. Na domiar złego, trzech kluczowych zawodników drużyny z Florydy doznało kontuzji! Jimmy Butler skręcił kostkę, ale pozostał na parkiecie i zdaje się, że ten uraz nie przeszkodzi mu w dalszej grze.
Inaczej ma się sprawa z Goranem Dragicem oraz Bamem Adebayo. Ten pierwszy opuścił parkiet w drugiej kwarcie z powodu kontuzji lewej nogi i do gry nie wrócił. Ten drugi w trzeciej kwarcie doznał urazu ramienia i także musiał opuścić boisko, by udać się do szatni. Ich ewentualna absencja w kolejnych meczach byłaby ogromnym ciosem dla Heat i w zasadzie przypieczętowałaby los Miami w tych finałach. Na razie jednak nie wiadomo, jak poważne są to kontuzje.
Ale urazy nie są dla Erika Spoelstry, szkoleniowca Heat, żadną wymówką. – Tak naprawdę jesteśmy dużo lepszym zespołem niż to pokazaliśmy w tym meczu. Musimy po prostu zabrać się do pracy – mówił po meczu Spo. Trudno się z nim nie zgodzić, bo Heat nie znaleźli się w finałach przypadkiem. Z drugiej strony, Lakers to ich najtrudniejszy jak dotychczas rywal, przede wszystkim ze względu na dużą siłę rażenia pod koszem. Nadzieje fanom Heat może dawać wygrana przez ich zespół czwarta kwarta – pytanie jednak, na ile było to zwykłe rozluźnienie LAL.
Wszak w pewnym momencie Lakers prowadzili już nawet różnicą ponad 30 punktów, dlatego też nic dziwnego, że w ostatnich minutach myślami byli już przy zwycięstwie. Przed hurraoptymizmem przestrzegał jednak po meczu LeBron James, po raz kolejny stwierdzając, że drużyna z Miasta Aniołów wciąż ma sporo pracy do wykonania. Heat nawet przy braku Dragica i/lub Adebayo cały czas są w stanie postawić twardsze warunki niż w meczu numer jeden, jeśli tylko zdrowie im to na pozwoli.
Wspieraj PROBASKET
- NBA: Mecz Gwiazd ustalony? To będzie zupełnie nowe doświadczenie
- Wyniki NBA: Lakers przegrali wygrany mecz, sensacja w Toronto, 73 punkty duetu Miller – Ball
- NBA: Doncic kolejną gwiazdą która odpocznie przez kontuzję
- NBA: Suns szykują fortunę dla Duranta. Gigantyczna inwestycja z nadzieją na mistrzostwo
- NBA: George z kolejną kontuzją, Embiid gasi pożar benzyną