Minnesota Timberwolves to najwięksi szczęściarze czwartkowej loterii draftu. Po raz pierwszy w historii klubu udało im się przesunąć w loterii do góry i to na samą górę! Wilki zostawiają sobie jednak różne opcje, a na stole jest także handlowanie wyborem numer jeden.
Nie ma żadnych wątpliwości, że to bardzo szczęśliwy dzień dla kibiców Minnesota Timberwolves. Ich zespół po raz kolejny wylosował numer jeden w drafcie (tak jak przed pięcioma laty), choć tym razem wcale nie miał na to największych szans. Mimo tego szczęście było po stronie Wilków i w październikowym drafcie ekipa z Minneapolis będzie wybierać jako pierwsza. No chyba że sami się tej możliwości pozbawią… To oczywiście oznaczałoby transfer, czego zaraz po loterii nie wykluczył generalny menedżer zespołu Gersson Rosas.
Wolves na razie chcą bowiem zostawić sobie wszystkie opcje i zobaczyć co się będzie działo w kolejnych tygodniach. – Jesteśmy otwarci w zasadzie na wszystko i chcemy zrobić to, co będzie najlepsze dla klubu – powiedział Rosas. Posiadanie pierwszego picku w drafcie to niewątpliwie wielki kapitał. Z jednej strony, to ogromna szansa na wybór utalentowanego młodego zawodnika, który może stanowić przyszłość organizacji. Ale jest jeszcze druga strona medalu – wszak jedynka w drafcie to także niezwykle cenny kąsek na rynku transferowym.
Amerykańskie media już sugerują więc, że Timberwolves spróbują za sprawą tego wyboru stworzyć w mieście nową Wielką Trójkę – do Karla-Anthony’ego Townsa oraz D’Angelo Russella miałby dołączyć Devin Booker. Ta trójka to dobrzy kumple (wszyscy byli wybrani w drafcie w 2015 roku) i już nieraz mówili o tym, że z chęcią połączyliby siły w jednym zespole. Towns oraz Russell są już w Minneapolis, tak więc brakuje tylko Bookera, na którego Wilki mogłyby „poświęcić” swój wybór w drafcie.
Taki transfer wymaga jednak zgody Phoenix Suns, którzy w bańce pokazali wielki potencjał (jako jedyni nie przegrali ani jednego z ośmiu spotkań) i zapewne niechętnie będą chcieli się rozstać z Bookerem, tym bardziej że dopiero co uzgodnili z nim warunki przedłużenia kontraktu. Oddanie uznanego zawodnika za wybór w drafcie zawsze jest też swego rodzaju grą w ciemno, gdyż wciąż zdarzają się przypadki, że jedynka draftu nie spełnia wysokich oczekiwań albo wręcz wypada z ligi po kilku latach (ostatni taki los spotkał Anthony’ego Benneta wybranego z jedynką 2013 roku).
Wolves mogą jednak wybadać rynek i zobaczyć jak zespoły zapatrują się na ewentualny transfer. Z pewnością taki obrót spraw jest dla Wilków bardzo pozytywnym zaskoczeniem i sprawia, że organizacja, która miała w ostatnich latach mnóstwo problemów znów może z optymizmem patrzeć w przyszłość. Dodajmy, że Timberwolves cały czas są do kupienia po tym jak dotychczasowy właściciel Glen Taylor ogłosił kilka tygodni temu, że chce sprzedać klub, a nowym właścicielem może zostać Kevin Garnett, który wraz z grupą inwestorów przygotowuje się do kupna Wolves.
Wspieraj PROBASKET
- NBA: Redick zdradził, co czuje po porażkach Lakers. Na pewno żartował?
- NBA: Wykorzystuje nieobecność Sochana. Robi wrażenie nawet na LeBronie
- NBA: Kluby z Zachodu chcą zmiany formatu play-offów. Koniec z podziałem na konferencje?!
- NBA: D’Angelo Russell zaskoczył. Chce reprezentować naszych sąsiadów!
- NBA: Kyrie zostanie wolnym agentem. Wiemy co stanie się potem