Chcą walczyć o najwyższe cele, ale od kilku tygodni cały czas zmagają się z różnego rodzaju problemami. Houston Rockets właśnie stracili kolejnego zawodnika – tym razem kontuzji nabawił się Eric Gordon.
Wiemy już, że Houston Rockets rozpoczną restart sezonu NBA w osłabieniu. Ostatnie tygodnie to sporo przygód zawodników drużyny z Houston – był już koronawirusa, były opóźnione przyloty do bańki Russella Westbrooka oraz Jamesa Hardena, a także złamanie zasad kwarantanny przez Bruno Caboclo. Teraz do tego wszystkiego dochodzi kontuzja, której we wtorkowym spotkaniu nabawił się Eric Gordon, a więc etatowy starter na obwodzie zespołu z Teksasu.
Do urazu doszło w drugiej kwarcie starcia z Boston Celtics, kiedy to Gordon po podaniu wylądował na nodze francuskiego podkoszowego Vincenta Poiriera i dość poważnie skręcił sobie kostkę. Kontuzja była na tyle bolesna, że 31-latek przez dłuższy czas nie podnosił się z parkietu, a boisko opuścił w asyście kolegów, starając się nie kłaść nacisku na kontuzjowanej nodze:
Jak szybko doniósł Adrian Wojnarowski, pierwsze badania nie wykazały żadnych poważnych uszkodzeń i zdaje się, że Gordon uniknął groźnej kontuzji. W podobnie optymistycznym tonie wypowiadał się także Mike D’Antoni, który potwierdził jednak, że obrońcę czeka co najmniej kilka dni przerwy, a w najgorszym razie absencja może wydłużyć się nawet do kilku tygodni. Oznacza to, że Rockets będą musieli sobie radzić bez Gordona na początku wznowienia rozgrywek, a być może także w pierwszych etapach fazy play-off.