Sacramento Kings nadal mają szansę, by po kilkunastu latach wrócić wreszcie do fazy play-off. Zdaje się jednak, że ta szansa maleje z dnia na dzień. W niedzielę kolejny ważny zawodnik doznał kontuzji i nie wiadomo czy będzie w stanie pomóc swoim kolegom w walce o awans.
Nie ma wątpliwości, że Marvin Bagley ma talent, ale niestety kolejne kontuzje bardzo mocno przeszkadzają mu ten talent pokazać. Drugoroczniak właśnie po raz kolejny wypadł z gry, tym razem przez problemy z prawą nogą. Do kontuzji skrzydłowego Sacramento Kings miało dojść podczas niedzielnego treningu – niedługo potem wykonano badania rezonansem magnetycznym i klub cały czas czeka na wyniki, aby móc stwierdzić, co się tak właściwie stało.
Są to bardzo złe informacje dla fanów Kings i to nie na jednej, ale na dwóch płaszczyznach. Po pierwsze, to kolejne osłabienie drużyny, która była jedną z najbardziej dotkniętych przez koronawirusa. W ubiegłym tygodniu kontuzji kostki doznał De’Aaron Fox, a więc podstawowy rozgrywający drużyny. Dziś wiadomo już, że zabraknie go na pierwszym meczu sparingowym (Kings grają już w środę przeciwko Miami Heat), a nieobecni mają być też m.in. Richaun Holmes czy Harrison Barnes (w obu przypadkach powodem jest kwarantanna).
Po drugie, kontuzja Bagleya to powtarzająca się historia. Wybrany z drugim numerem draftu 2018 zawodnik zagrał w tym sezonie tylko 13 z 64 meczów. Już w pierwszym spotkaniu sezonu złamał kciuka, a potem miał problemy z lewą nogą, przez co stracił kolejne tygodnie gry. Wymuszona przerwa w grze miała być dla niego czasem na zaleczenie kontuzji i okazją do pracy nad swym ciałem. Niestety plany krzyżuje kolejny uraz. Tym samym 21-latek nie jest w stanie rozwinąć skrzydeł i pokazać pełni swojego potencjału w barwach Kings.