Spory ruch w bańce w Orlando. Niektórzy zawodnicy dopiero przybywają na miejsce po początkowych problemach, inni z kolei – przynajmniej na jakiś czas – muszą się z Florydą pożegnać.
We wtorek bardzo dobre informacje usłyszeli przede wszystkim kibice Denver Nuggets oraz Houston Rockets. Ci pierwsi długo musieli czekać na Nikolę Jokica, który zaraził się koronawirusem pod koniec czerwca, lecz Serb pojawił się wreszcie w Orlando i dołączył do swojego zespołu. Podkoszowy przeszedł już kwarantannę w hotelu i teraz musi jeszcze przejść jedynie badania fizyczne, po których będzie mógł zostać dopuszczony do treningów razem z drużyną.
Długo kazał na siebie czekać także James Harden, który pojawił się na kampusie pięć dni po tym jak zjawiła się tam niemal cała drużyna Rockets. Klub nadal nie wyjaśnił, z czego wynikło tak duże opóźnienie – wielu obawiało się, że Harden podobnie jak Russell Westbrook zaraził się koronawirusem. Teraz przed obrońcą czas kwarantanny. Nadal nie wiadomo za to, kiedy do drużyny dołączy wspomniany Russ – wedle źródeł nie ma na razie daty planowanego przylotu.
Jedni meldują się w Orlando, inni muszą kampus opuścić. Taki los spotkał Michaela Beasleya, który dopiero co dołączył do Brooklyn Nets jako zastępstwo, a we wtorek okazało się, że sam ma koronawirusa. Teraz 31-letni skrzydłowy musi wrócić do domu i nie wiadomo, czy uda mu się powrócić na Florydę. To więc kolejny kłopot dla nowojorskiej drużyny, która przez kontuzje oraz koronawirusa pojawiła się w Orlando w mocno osłabionym składzie i musiała na szybko szukać uzupełnień.