Kontuzje wiele go kosztowały. Miał być nowym liderem w Chicago, prowadzić Bulls do mistrzowskich tytułów. W pewnym momencie jednak, jego ciało odmówiło mu posłuszeństwa. Derrick Rose wie, że przesadzał i nie dbał o swoje ciało tak, jak powinien.
Zerwany achilles, skręcone kostki, naciągnięte mięśnie… Derrick Rose przesadzał i w końcu jego ciało powiedziało mu stanowcze nie. Teraz jest tego bardzo świadom i żałuje, że nie dbał o siebie do stopnia, w jakim powinien. Podczas swojego prime-time’u był absolutnie nie do zatrzymania. To jednak wiązało się z obciążeniem, którego jego ciało nie było w stanie wytrzymać. Teraz 31-letni Rose wspomina to wszystko z pretensjami do samego siebie.
– Przed meczami śledziłem m.in. to, w jaki sposób Chauncey Billups dba o swój organizm – mówi D-Rose. – Obserwowałem tych wszystkich gości i byłem pod ogromnym wrażeniem. Robili te rzeczy na zupełnie innym poziomie. Byłem wtedy dzieciakiem i byłem przekonany, że nie muszę się zabezpieczać tak jak oni. Miałem tylko wyjść na parkiet i wsadzić piłkę do kosza – dodaje.
Rose wspomniał Chaunceya Billupsa i Lamara Odoma, których obserwował w trakcie Mistrzostw Świata 2010, gdy był graczem reprezentacji Stanów Zjednoczonych i spotkał się z weteranami, którzy mogli go wiele nauczyć. Wówczas jednak nie potraktował tych lekcji wystarczająco poważnie, co skończyło się katastrofą. – Nie dostrzegłem wielu z tych niuansów i teraz tego żałuję – przyznaje.
Ale po czterech operacjach nie miał innego wyjścia i musiał zmienić swoje podejście. W końcu nauczył się grać w koszykówkę zupełnie inaczej, co wyszło mu na dobre w sezonie z Minnesotą Timberwolves. Był on dla niego promocją, która pomogła mu znaleźć drogę do Detroit Pistons. W 50 meczach bieżących rozgrywek notował na swoje konto średnio 18,1 punktu, 5,6 asysty trafiając 49% z gry.
NBA: Transfer Wigginsa był świetną decyzją Wojowników? Tak, ale…
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET