Trevor Ariza zdecydował, że pójdzie w ślady Davisa Bertansa i także nie zagra w dogrywce sezonu w Orlando. Powody jego absencji są jednak inne niż Łotysza. Skrzydłowy Blazers zdecydował się poświęcić ten czas rodzinie, a nie koszykówce.
Ariza spędzi czas rozgrywek ze swoim 12-letnim synem. O opiekę nad nim toczył sprawę w sądzie z matką. Jednym z zarządzeń było przyznanie mu wizyt u dziecka przez miesiąc bez przerw, a matka dziecka zdecydowała że ten miesiąc będzie miał miejsce w trakcie restartu rozgrywek, czym zmusiła skrzydłowego Blazers do podjęcia trudnej decyzji.
Ariza podpisał przed sezonem dwuletnią umowę z Sacramento Kings wartą łącznie 25 milionów dolarów, po czym w styczniu został wymieniony do Portland. W barwach Blazers wszedł do pierwszej piątki w obliczu plagi kontuzji, między innymi Rodneya Hooda. Tam po słabym początku rozgrywek pokazał z czego słynie w NBA. Notował średnio 11,0 punktu na mecz, trafiając 40% trójek.
Nie wiadomo jednak jaka będzie jego przyszłość. Blazers bowiem mogą dość niskim kosztem zejść z jego wynagrodzenia. Tylko 1,8 z 12,8 miliona dolarów zaplanowanych na kolejny sezon jest gwarantowane. Jeśli drużyna z Oregonu zrezygnuje z gwarancji umowy, to Ariza zostanie niezastrzeżonym wolnym agentem.
Na dzisiaj jednak wiadomo, że straci ponad milion dolarów. Jeśli Blazers wejdą do turnieju play-in i ewentualnie do play-off, to skrzydłowy może stracić nawet 1,8 miliona dolarów względem pierwotnej umowy. Do tego też może dojść obniżka dotycząca całej ligi w związku z mniejszymi pieniędzmi z praw do transmisji meczów.
Blazers w tej sytuacji kończą w jeszcze trudniejszej sytuacji. Na jego miejsce zapewne wskoczy Carmelo Anthony, a miejsce pod koszem, które zajmował Melo może zająć wracający po kontuzji Zach Collins. Niemniej jest to kolejne osłabienie drużyny Terry’ego Stottsa, które dodatkowo utrudni walkę o play-offs.