Pojawienie się w lidze Ziona Williamsona sprawiło, że zaczęto wzmożoną dyskusję na temat tego, kto powinien wygrać nagrodę dla najlepszego debiutanta sezonu 2019-20. Dotychczasowym faworytem był Ja Morant z Memphis Grizzlies.
– Szczerze mówiąc, to w ogóle nie zależy mi na tej nagrodzie. Mogą ją dać komu tylko chcą – powiedział Morant. jego celem jest wprowadzenie swojego zespołu o playoffs. Grizzlies zajmują aktualnie ostatnie miejsce w Konferencji Zachodniej premiowane grą w playoffs. Ekipa 20-latka ma trzy mecze przewagi nad New Orleans Pelicans.
Jeszcze miesiąc temu rozgrywający wydawał się być pewniakiem do tej nagrody. Zespół z miasta Elvisa Presley’a gra powyżej oczekiwań i ogromna w tym zasługa Moranta. Jedynka Miśków w dalszym ciągu zachwyca – osiąga średnie na poziomie 17.7 punktów i siedmiu asyst na mecz.
Jednak do gry, po przesiedzeniu pierwszych trzech miesięcy z powodu kontuzji, dołączył Zion Williamson – zawodnik, który kreowany jest na kolejnego znakomitego koszykarza. Co ciekawe, Williamson gra niesamowity basket. Osiąga on średnie na poziomie 24 punktów i siedmiu zbiórek w pierwszych 15 występach.
Jest to oczywiście mała liczba spotkań, ale skrzydłowy już pokazał, że będzie w przyszłości gwiazdą wielkiego formatu. Notował przynajmniej 20 punktów w 11 kolejnych występach, wliczając w to 35 oczek zdobytych przeciwko Los Angeles Lakers.
Głosujący będą musieli zdecydować, czy bardziej doceniają stabilną formę Moranta przez cały sezon, czy jednak zrobiło na nich większe wrażenie to, z jaką łatwością Williamson zdominował ligę. Wydaje się jednak, że sam Morant nie przejmuje się tym, czy wygra.