Śmierć Flipa Saundersa była tak dużym szokiem dla organizacji z Minnesoty, że nie poświęcano czasu na szukanie nowego szkoleniowca i oddano drużynę w ręce Sama Mitchella. Po kilku miesiącach pracy trenera, na wierzch zaczynają wychodzić pewne problemy.


Okazuje się, że Sam Mitchell swoim systemem gry nie jest w stanie zapewnić najmłodszym zawodnikom rotacji rozwoju, na jaki ci liczyli od początku rozgrywek. Poza tym w grze Minnesoty Timberwolves jest wiele nieścisłości, które zawodnicy starają się rozwiązywać na bieżąco, bardzo często improwizując i sprowadzając cały atak do walki jeden na jeden. Nasuwa się wniosek sugerujący, że grze Wolves brakuje życia i kreatywności.

Otoczenie szczególnie zwróciło uwagę na relacje trenera z Zachem LaVinem. – Podchodzę do jego rozwoju tak, jak podchodziłem w Toronto do Jose Calderona i jak Gregg Popovich na początku kariery traktował Tony’ego Parkera – przyznaje head-coach Wilków. – Czasami Zach będzie się czuł tym wszystkim zmęczony, będzie przygnębiony i odrzucony. Ale rozgrywający muszą być do tego stworzeni – dodał.

Wychowanie na zasadach starej szkoły ma pomóc LaVine’owi odkryć jego pełen potencjał bez szukania półśrodków i budowania oczekiwań, na które zawodnik swoją dojrzewającą grą nie będzie w stanie odpowiedzieć. – Czasami to jest niesprawiedliwe, ale to on jest trenerem, ja jestem zawodnikiem. Nie jesteś w stanie z tym nic zrobić, możesz jedynie kontynuować dobrą grę – przyznał drugoroczniak.

Okazuje się jednak, że prawie połowa rotacji w rozmowie z Associated Press przyznała, że ma pewne obawy, co do dalszej pracy Mitchella na stanowisku head-coacha. Dotyczyły one przede wszystkim przestarzałego ofensywnego systemu, schematów w posługiwaniu się rotacją oraz brak ludzi gotowych wziąć na siebie odpowiedzialność. Zawodnicy oczywiście zachowali anonimowość, ponieważ nie chcieli narażać się trenerowi.

Z kolei właściciel Wolves – Glen Taylor nie ukrywa, że oglądanie jego drużyny przegrywającej seryjnie na własnym parkiecie jest czasami bardzo bolesne. – Na początku sezonu nauczyłem się, że muszę być cierpliwy. W trakcie kolejnych miesięcy dowiedziałem się, ze muszę być jeszcze bardziej cierpliwy – komentował. – Pozostanę jednak przy sztabie i zawodnikach nie narażając naszych długoterminowych planów.

W ataku Wolves wielokrotnie grają tak, jakby nie uznawali istnienia linii rzutów za trzy. Słaby spacing i ruch bez piłki na obwodzie. Poza tym gracze narzekają, że coach traktuje ich jak młodzików ze szkółki ucząc absolutnych podstaw. To ma jednak swoje lepsze i gorsze strony. Mimo wszystkich zarzutów kierowanych w stronę Mitchella, ten stara się spychać je na drugi tor. – To wszystko jest znacznie większe ode mnie. Albo zostanę, albo nie. Ludzie w lidze zdają sobie sprawę, że pewne sprawy muszą być załatwiane w konkretny sposób – mówi tajemniczo.

Młoda, niedoświadczona rotacja stawia przed weteranem trenerskiej ławki nowe wyzwania, bowiem pokolenia różnią się podejściem do gry i pracy. Mitchell stara się wychowywać w twardy sposób, pokazując wszystko na przykładach. Niektórzy widzą w tym wartości ignorowane przez wielu trenerów, inni podejście, które w nowoczesnym baskecie po prostu się już nie sprawdza.

fot. Neon Tommy, Creative Commons

Zobacz także: NBA: Transfery na horyzoncie? Ekipy zaczynają pytać


Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna




  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    2 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments