Żyjemy w dziwnych czasach. Właśnie przekonał się o tym Daryl Morey, który skorzystał ze swojej wolności słowa komentując wydarzenia w Hong Kongu, gdzie protestujący sprzeciwiają się projektowi ustawy, która może doprowadzić do masowej ekstradycji mieszkańców. Inwestorzy z Chin szeroko otworzyli po tym oczy.
Czy widzieliście już najnowszy PROBASKET LIVE? Spotykamy się w każdy poniedziałek o godz. 21:00 na YouTube PROBASKET. Na żywo i w formie video. Możecie komentować i zadawać pytania.
Daryl Morey skrytykował rząd chiński za podejście do protestujących w Hong Kongu, którzy – według generalnego menadżera Houston Rockets – są pozbawieni podstawowych praw człowieka. Jako że Morey reprezentuje ekipę z NBA, potraktowano to jako głos płynący właśnie z najlepszej ligi świata. Właściciel Rockets – Tilman Fertitta szybko zaprzeczył takim informacjom. Morey tweeta usunął i w kolejnym podkreślał, że wypowiada się wyłącznie we własnym imieniu. Krzywda dla stosunków biznesowych pomiędzy NBA i Chinami została jednak wyrządzona i Państwo Środka odcięło się od Rockets, a to przecież w tej drużynie występował ich najlepszy zawodnik w historii – Yao Ming.
Mówiono, że po skandalu wywołanym przez Moreya, GM może stracić swoją pracę. To jednak wysłałoby w świat bardzo zły sygnał. Czemu Morey miałby zostać zwolniony za to, że wyraził opinię na temat społecznych wydarzeń w Chinach? To byłoby równoznaczne z ograniczeniem wolności słowa wśród przedstawicieli NBA. Fertitta zaprzeczył, jakoby planował Moreya zwolnić, ale kryzys chiński narastał, ponieważ inwestorzy pogrozili palcem, iż przestaną płacić, jeśli NBA pośrednio lub bezpośrednio będzie uderzać w ich interes. Już zawieszenie kontaktów z Rockets przez Chiny było mocnym sygnałem ostrzegawczym.
Potrzebny był zatem bardzo przejrzysty komunikat ligi, który w sposób kompleksowy wyjaśniałby stanowisko NBA wobec całej sprawy. Nad dopracowaniem takiego oświadczenia liga siedziała prawie cztery dni… opłacało się. – Po naszym pierwszym oświadczeniu zdaliśmy sobie sprawę, że wiele osób nie wie, za jakimi wartościami NBA stoi. Pozwólcie mi wyjaśnić. Przez ostatnie trzy dekady NBA wypracowało silną relację z kibicami z Chin. […] W tym samym czasie zdaliśmy sobie jednak sprawę, że USA i Chiny mają zupełnie inne systemy polityczne i system wartości. Dla ligi znacznie ważniejsze jest to, co nas motywuje, a nie to, co zapewnia nam zysk – mówi Silver.
– Wolność słowa, szacunek i równość od dawna definiowały NBA i nadal tak będzie. […] To nieuniknione, że ludzie na całym świecie – w tym Amerykanie i Chińczycy – będą mieli różne poglądy dotyczące różnych spraw. Rolą NBA nie jest ich osądzanie. Nie będziemy regulować tego, co mówią nasi zawodnicy, trenerzy i menedżerowie, bo zwyczajnie nie możemy tego robić – dodaje. NBA bardzo precyzyjnie wyjaśnia, że nie zabroni Moreyowi wyrażać swojego zdania na tematy polityczne i społeczne. Jednocześnie podkreśla, że wypracowała z Chinami tak silną więź, że jakiekolwiek jej zrywanie byłoby ogromną stratą dla obu stron. W międzyczasie jednak, chiński rząd chce zamykać kolejne inicjatywy, z jakim wychodzą drużyny NBA.
Oświadczenie więc problemu nie załatwia, ale w jasny sposób przedstawia stanowisko ligi, która nie będzie wyginała swojego kręgosłupa moralnego, by za wszelką cenę trzymać się miliardów dolarów, które rocznie płyną do niej z Chin. Dopiero zobaczymy, jak będzie egzekwować takie podejście w praktyce. Umowa z tamtejszymi telewizjami to około 7 miliardów dolarów rocznie. Sojusznikiem w złagodzeniu tego konfliktu może być Joseph Tsai – nowy właściciel Brooklyn Nets, który wielokrotnie pomagał NBA wzmacniać jej relacje z Chinami. Tamtejszy rząd powinien wziąć pod uwagę wartość, jaką dla społeczeństwa stała się amerykańska koszykówka. Z tym, że słowo „musi” jest w tym wypadku bardzo nie ma miejscu, zwłaszcza dla tych, którzy zgadzają się ze zdaniem Moreya. Czekamy na dalszy rozwój wydarzeń.
KOLEJNE INFORMACJE NA TEN TEMAT W NOWYM ARTYKULE:
Spór NBA z Chinami się zaostrza. Odwołają mecze Lakers – Nets?
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET