Rozegrany w łódzkiej Atlas Arenie mecz pomiędzy drużyną Marcina Gortata, a Wojskiem Polskim był finałem 12. edycji organizowanych przez koszykarza campów. Jednym z trenerów i uczestników Wielkiego Meczu był Karol Gruszecki – koszykarz Polskiego Cukru Toruń. Niski skrzydłowy reprezentacji Polski specjalnie dla czytelników Probasket opowiada m.in. o pracy z młodzieżą i zakończonym sezonie.
Emilia Pińkowska: – Dzisiejsze widowisko mogło się podobać publiczności zgromadzonej w Atlas Arenie. Mecz toczył się w atmosferze zabawy, ale pod koniec spotkania udało się Wam także stworzyć prawdziwe sportowe emocje.
Karol Gruszecki: – Zdecydowanie. Obie drużyny chciały wygrać. Tutaj nie było odpuszczania. Wiadomo, że Wojsko było dobrze przygotowane do tego meczu. Ale my tez mieliśmy przygotowane coś specjalnego – legendy naszej koszykówki. Oni nas wsparli i udało się dogonić ten wynik. Natomiast w końcówce tak się zdarza – to jest sport.
Jak Pan oceni atmosferę w trakcie takiego meczu? Dzisiejsze wydarzenie jest także dla Pana, jako Łodzianina, okazją do występu w rodzinnym mieście.
Dokładnie. Jest to wyjątkowe wydarzenie w Polsce, jeśli chodzi o koszykówkę. Mamy dzisiaj prawdziwe koszykarskie święto w Łodzi. Wiadomo, że mnie to dodatkowo cieszy, bo jestem z tego miasta, ale myślę, że każdy fan koszykówki, mógł tu naprawdę zobaczyć, na czym ten sport polega, szczególnie w dzisiejszym meczu. Dodatkowo była to świetna zabawa oraz podziękowanie polskim żołnierzom za to, co robią dla naszego kraju. To podziękowanie dzieciakom, które też uprawiają tą dyscyplinę . Po prostu – super wydarzenie.
Po raz trzeci uczestniczy Pan w campach Marcina Gortata. Czy taka forma odpoczynku wakacyjnego to miła odskocznia po zakończonym sezonie?
Jest to coś co zawsze chcieliśmy zrobić i chyba każdy koszykarz chce robić, czyli pomagać i zarażać dzieci do sportu, szczególnie do koszykówki. Widać, że jest na to potrzeba, bo miejsca na camp rozeszły się chyba w trzy godziny w tym roku, także myślę, że spokojnie mogłoby być tych campów więcej. Mam nadzieje, że reszta koszykarzy podłączy się do tej inicjatywy i będziemy popularyzować nasz sport.
Jak odnajduje się Pan w roli trenera?
Na pewno jest to coś nietypowego, bo na co dzień jestem po tej drugiej stronie parkietu, czyli ja przyjmuję wskazówki od trenerów. Natomiast fajnie jest też pomagać młodym, podpowiadać im, jak mogą stać się lepsi i dojść na ten najwyższy poziom.
Czy widzi się Pan w takiej roli w przyszłości?
Na ten moment ciężko jest mi powiedzieć, myślę ze mam kilka dobrych lat grania. Także na razie skupiam się tylko na tym.
Wracając do tego, co wydarzyło się w minionym sezonie. Wicemistrzostwo Polski, ale także Superpuchar Polski. Ten sezon to sukces czy niedosyt?
Myślę, że jest to bardzo udany sezon, zakończony srebrnym medalem, który jest dużym sukcesem. Natomiast wiadomo, że pewnie do końca życia będę o tym pamiętał, bo walczyliśmy o złoto na maksa w siedmiu pojedynkach. Na końcu okazaliśmy się może trochę słabsi, natomiast była to również wspaniała seria, pełne hale. Myślę, że to było na równi z dzisiejszym wydarzeniem.
Ten sezon to także wywalczenie przepustek na Mistrzostwa Świata w Chinach, do których wkrótce ruszą przygotowania.
Oczywiście, za dwa tygodnie już ruszamy pełną parą. Jedziemy na zgrupowanie i będziemy mieć miesiąc, żeby się przygotować – można powiedzieć – do najważniejszego turnieju w naszym życiu i myślę, że damy z siebie wszystko.
Czy wiemy już gdzie w przyszłym sezonie zagra Karol Gruszecki?
Nie wiemy i nie powiemy, także trzeba jeszcze chwilę poczekać, ale myślę, że już niedługo podejmę decyzję.
Rozmawiała: Emilia Pińkowska
Fot. Kacper Brzeziński