W sobotę, w łódzkiej Atlas Arenie rozegrany został mecz pomiędzy drużyną Marcina Gortata, a Wojskiem Polskim. Widowisko było finałem 12. edycji organizowanych przez koszykarza campów. „Powołanie” od Gortata otrzymał między innymi najlepszy polski sportowiec 2018 roku – Bartosz Kurek.
Prawdziwe koszykarskie emocje w meczu, który toczył się w atmosferze zabawy, przyniosła 4 kwarta. Ostatecznie o wyniku zadecydowała dogrywka, w której lepsza okazała się reprezentacja Wojska Polskiego (79:78), a ich umiejętności koszykarskie mogły zaimponować publiczności. Tym samym żołnierze wyrównali stan rywalizacji w pojedynkach z drużyną gwiazd Marcina Gortata (4:4). Dochód ze sprzedaży biletów zostanie przeznaczony na cele statutowe Fundacji Marcina „Mierz Wysoko” zajmującej się wsparciem weteranów Wojska Polskiego i ich rodzin.
Emilia Pińkowska: – Do tej pory łódzka Atlas Arena mogła się Panu kojarzyć z najważniejszymi wydarzeniami dla polskiej siatkówki. Jak się Pan czuje w takiej nowej sytuacji?
Bartosz Kurek: – Moje nastawienie było mieszane, bo chciałbym zagrać większe zmiany czasowe (siatkarz leczy kontuzję pleców – przyp. red.). Ale i tak jestem bardzo zaszczycony, że dostałem zaproszenie od Marcina, że mam okazję tutaj być, poznać fantastycznych ludzi i podziękować naszym żołnierzom za ich służbę i za to co robią dla naszego kraju.
Czy długo trzeba było Pana namawiać do wzięcia udziału w Wielkim Meczu?
– Musi się Pani zapytać Marcina, ale trwało to około dwie sekundy (śmiech).
Dziś występuje Pan na parkiecie w jednej drużynie z gwiazdami polskiego sportu i show-biznesu. Czy pojawił się lekki stres związany z takim wyzwaniem?
– Nie, raczej nie. Jestem wyluzowany, nie jest to moja dyscyplina sportu, także mogę się wygłupić dużo bardziej niż robię to na co dzień na boisku siatkarskim. Strasznie korci mnie, żeby wejść na boisko.
Czyli takie aktywne formy spędzania czasu wolnego Panu odpowiadają.
– Zdecydowanie tak. Mam nadzieję, że jeżeli Marcin będzie chciał mnie tutaj w przyszłym roku, to będę już wtedy w pełni formy i do jego dyspozycji i będę mógł tu pokazać, co potrafię.
Jako pasjonat NBA śledzi Pan poczynania Marcina Gortata?
– Śledzę, śledziłem i muszę przyznać, że jest to dla mnie trochę takie dziwne, bo Marcin to jest taka osoba, która gdzieś tam na początku mojej drogi sportowej, kiedy dostał się do NBA, pokazała, że Polacy też mogą marzyć, nawet marzyć bardziej. To naprawdę coś fantastycznego. A poznać go osobiście, to spełnienie marzeń.
Początkowo wykorzystywał Pan swoje predyspozycje sportowe w koszykówce.
– Tak, tak. Ale było to bardzo krótkie i epizodyczne. Natomiast uwielbiam koszykówkę i jeżeli mam czas, żeby robić coś innego niż mój normalny trening, to zawsze chętnie pójdę porzucać do kosza.
Rozmawiała: Emilia Pińkowska
Fot. Kacper Brzeziński