Golden State Warriors pożegnali Kevina Duranta z klasą i niewykluczone, że pewnego dnia powieszą numer zawodnika pod kopułą nowej areny. KD rozegrał w Oakland trzy sezony zdobywając dwa mistrzostwa. Niektórzy kwestionują zasadność takiego ruchu.
Właściciel Golden State Warriors w oświadczeniu po odejściu Kevina Duranta stwierdził, że dopóki on będzie w drużynie, tak długo żaden gracz nie zagra z „35”. Tymczasem obóz KD od jakiegoś czasu konsekwentnie w GSW uderza m.in. twierdząc, że zawodnik spotkał się w drużynie z brakiem szacunku. Steve Kerr przyznał z kolei, że zawodnik w trakcie minionych miesięcy wyraźnie „odpływał”, nie bardzo angażując się w życie drużyny. Cały sezon 2018/2019 był jedną wielką dramą.
Warriors postanowili, że nie będą napędzać pogłosek wejściem w jakiekolwiek z dyskusje z obozem Duranta. Zrobili wręcz przeciwnie. W oświadczeniu po decyzji KD o przenosinach do nowego klubu, GSW wypuścili oświadczenie, w którym wypowiada się właściciel drużyny – Joe Lacob. – Podczas tych trzech lat zdobył dwa mistrzostwa, dwie nagrody MVP finałów i trzykrotnie graliśmy w finałach. Trzymał bardzo wysoki standard na i poza parkietem. Ponadto udzielał się w lokalnej społeczności, za co został wyróżniony nagrodą NBA – czytamy w oświadczeniu.
Wszystko się zgadza, jednak na sam koniec Lacob złożył deklarację, która sprawiła, że wiele osób drapało się po głowie. – Teraz życzymy mu wszystkiego dobrego na nowej ścieżce kariery. Tak długo jak długo będę właścicielem, żaden gracz nie zagra dla Warriors z „35” – dodaje. To może więc oznaczać, że Warriors pewnego dnia postanowią numer Duranta zastrzec. Teraz pytanie – czy KD na pewno zrobił wystarczająco dużo, by doczekać takiego zaszczytu?
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET
Wspieraj PROBASKET
