26:3 to run, jaki zanotowali Toronto Raptors w decydującym szóstym meczu serii z Milwaukee Bucks. Ta właśnie seria zdecydowała, że w wielkim finale zmierzą się ze sobą drużyny z Oakland i Toronto. Gdy Raps przejmowali inicjatywę, Kawhi Leonard skierował do swoich kolegów jakże kojące „cieszcie się tym momentem”.
Bardzo szybko wyrósł na lidera składu. Bardzo szybko zjednoczył wokół siebie drużynę i bardzo szybko potwierdził, że jest zawodnikiem gotowym zaprowadzić Toronto Raptors naprawdę daleko. W efekcie zespół z Kanady napisał historię po raz pierwszy w swojej historii awansując do wielkiego finału NBA. – Cieszcie się tym momentem, musimy się trzymać razem, wszystko jest dobrze – mówił Kawhi Leonard, gdy zespół był w trakcie słynnego już runu.
– Właśnie dla tych momentów grasz w koszykówkę – mówił po meczu Norman Powell. – Kawhi cały czas powtarzał nam, byśmy po prostu się tym procesem cieszyli. Mieliśmy grać swoje i zostawić na parkiecie maksimum. Właśnie w ten sposób piszesz historię – dodaje. Run 26:3 zajął Raptors mniej więcej osiem minut. Swoją przewagę potwierdził Kawhi, ale dostał także solidne wsparcie od partnerów, co będzie kluczowe już w serii z Golden State Warriors. Była to bez wątpienia seria, która podkreśliła to, jaką Raptors są w tym sezonie drużyną.
Jeszcze na dwie minuty przed końcem trzeciej kwarty Raptors przegrywali różnicą 15 punktów. Raps zgarnęli ostatnich 10 punktów z tej kwarty, w tym osiem Leonarda, który wrzucił drugi bieg. – On czuje się w takich sytuacjach bardzo komfortowo – mówi Danny Green. – Doskonale zdaje sobie sprawę, jak ważny jest to moment. Bez względu na to, czy rzuca, czy zbiera – zawsze robi coś wielkiego dla zespołu – dodaje. Mimo to finałowe dwanaście minut Raptors zaczęli bez Leonarda. Jednak na kanwie jego walki, zdołali odrobić 5-punktów straty i powoli budować przewagę.
Gdy Kawhi wracał do gry, Raptors prowadzili dwoma punktami. Lider odpoczął i gdy ponownie zameldował się na parkiecie Raptors byli w stanie utrzymać swoją grę na wysokim poziomie i konsekwentnie dobijali gwóźdź do trumny Bucks. – Byliśmy w trakcie serii, więc dlaczego nie mielibyśmy „nakarmić naszego największego psa” – mówi Kyle Lowry, który początkowo podchodził do Kawhiego z dystansem, ale zbudował do niego wielki szacunek. – Zawsze będę szukał gościa, który jest jednym z najlepszych. To właśnie zrobiliśmy – dodał. Tak właśnie Raps napisali historię.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET