Na LeBrona Jamesa już nie po raz pierwszy spadła olbrzymia fala krytyki za wyniki zespołu. W przedsezonowych rankingach wielu wróżyło Lakers wyjście z kryzysu. Tymczasem za Jeziorowcami kolejny sezon pełen rozczarowań. Jak się okazuje nie tylko LeBron miał słaby początek w złoto-purpurowej koszulce.
Lakers to organizacja, która słynie ze zwyciężania. W swojej 70-letniej historii Jeziorowcy, aż 60-krotnie awansowali do fazy play-offs i 16-krotnie kończyli ją zdobyciem pucharu Larry’ego O’Briena. Złoto-purpurowy jersey nosiły takie osobistości jak chociażby Magic Johnson, Kobe Bryant, Jerry West, Elgin Baylor, Wilt Chamberlain, Shaquille O’Neal, Kareem Abdul- Jabbar, Geogre Mikan czy obecnie LeBron James. To drużyna z wielkimi tradycjami. Ekipa, która przyzwyczaiła kibiców nie tylko do wielkich nazwisk, ale przede wszystkim do wygrywania. Nic więc dziwnego, że po ogłoszeniu decyzji Jamesa, wielu ekspertów widziało Lakers nie tylko w premiowanej ósemce, ale również jako czarnego konia zbliżających się play-offs.
Prognozy okazały się nieprawdziwe. Na ten moment Lakers z bilansem 31-38 okupują 11. miejsce na Zachodzie i są niemal pewni odpadnięcia z gry o play-offs. Oznacza to, że Jeziorowcom już szósty rok z rzędu nie udało się awansować do fazy posezonowej. Do 2013 roku podobne wpadki zdarzały się jedynie 5-krotnie. Jest to zdecydowanie największy kryzys w historii klubu. Za wszystkie niepowodzenia zespołu dostało się oczywiście LeBronowi. Można go bronić na wiele sposobów, chociażby poruszając temat kontuzji wśród Lakers podczas obecnych rozgrywek oraz wspominając o fakcie, że do 25. grudnia (moment urazu Jamesa) zawodnicy Luke’a Waltona notowali bilans 20-14 pokonując na swojej drodze m.in. Golden State Warriors. Co ciekawe Jeziorowcy mają identyczny bilans, co rok temu. Można więc uznać, że przyjście LBJ-a nie wpłynęło ani negatywnie, ani pozytywnie na rokujący zespół Miasta Aniołów.
Dla LeBrona, brak szansy na walkę o mistrzostwo musi sprawiać ogromny ból zwłaszcza kiedy weźmiemy pod uwagę fakt, iż James pojawiał się w Finałach rokrocznie od 2011 roku. LBJ nie jest jednak pierwszą legendą, która w trakcie kariery zdecydowała się porzucić rodzimy zespół i przeprowadzić do słonecznej Kalifornii. Na początku lat 70. XX wieku podobną decyzję podjął Kareem Abdul- Jabbar. Środkowy zażądał od władz Bucks transferu do Lakers lub Knicks powołując się na niezaspokojone potrzeby socjokulturowe w Wisconsin. Nieco ponad 20 lat później kontrakt z Lakersami podpisał inny dominator, Shaquille O’Neal będący wolnym agentem.
Obie legendy w momencie przeprowadzki do L.A. były młodsze od LeBrona. Kareem był w wieku 28 lat, z kolei Shaq miał od Jabbara 4 lata mniej. Każdy z nich znajdował się przed swoim prime time, czego nie można powiedzieć o LeBronie (34 lata). I choć istnieje pogląd, iż James jest nieśmiertelny, a proces starzenia go nie dotyka to należy pamiętać, że w momencie dołączenia do Lakers znacznie bliżej było mu do Karla Malone’a niż wspomnianego duetu.
KAREEM
Jak już wspomniano, należy pamiętać, że sytuacja Lakersów nigdy nie była tak zła jak obecnie. Na tamte czasy Kareem przychodził jednak do zespołu pogrążonego w całkowitej rozpaczy. Jeziorowcy zakończyli rozgrywki z najgorszym bilansem w historii (30-52) i po raz drugi w historii nie zakwalifikowali się do fazy play-offs. Największe nazwiska zespołu- Gail Goodrich oraz Connie Hawkins mieli już po trzydzieści lat i najlepsze lata za sobą. Kluczowymi prospektami byli Jim Price oraz Lucius Allen.
Po oficjalnym zaprezentowaniu zawodnika w hali Forum jeden z dziennikarzy zapytał Kareema czy odczuwa zwiększoną presję będąc człowiekiem, który ma doprowadzić Jeziorowców do kolejnego mistrzostwa. Nowy Laker bez zastanowienia odparł:
– Nie, każdy zaangażowany w to wie, że do tego nie wystarczy jeden zawodnik. Odegram w tym kluczową rolę, ale jeden człowiek to zdecydowanie za mało. Na pewno zrobię to, co do mnie należy.
Kareem przybył latem 1975 roku, a Lakers udało się poprawić rekord z ubiegłych rozgrywek. Niestety, bilans 40-42 po raz drugi z rzędu nie zagwarantował Jeziorowcom występów w play-offs. To pierwszy tak poważny kryzys dla włodarzy klubu. Sam Kareem nie mógł mieć sobie nic do zarzucenia. Zawodnik notował średnio 27.7 punktu, 16.9 zbiórek (1. w lidze), 5 asyst i 4.1 bloku (1. w lidze) na mecz. Za swoje dokonania indywidualne otrzymał na pocieszenie nagrodę MVP, a także nominację do pierwszej piątki All-NBA oraz All-Defense.
Jabbar nigdy więcej nie opuścił fazy play-offs, lecz jego debiutancki sezon można uznać za porażkę organizacji. Tak jak powiedział przed sezonem środkowy- nie wystarczy jeden zawodnik by walczyć o najwyższe cele. Kareem wiedział, co mówi. W końcu podobna sytuacja miała miejsce w Milwaukee, gdzie dopiero po przyjściu Oscara Robertsona Bucks zdobyli upragnione mistrzostwo. W Los Angeles na puchar Larry’ego O’Briena czekano, aż 5 lat. Dopiero przyjście Magica Johnsona odmieniło ich sytuację i pozwoliło nawiązać równą walkę z dominującymi ówcześnie 76ers, Rockets czy Celtics. Cierpliwość kibiców się opłaciła, bowiem duet Johnson- Jabbar zdobył dla Lakers 5 pierścieni mistrzowskich.
SHAQ
Kiedy Shaq zdecydował się na przeprowadzkę do Los Angeles, Lakers znajdowali się w diametralnie innym miejscu niż kiedy złoto-purpurowy jersey przywdziewał LeBron czy Kareem. Jeziorowcy zakończyli rozgrywki 1995/96 z bilansem 53 zwycięstw i 29 porażek, a więc zdawało się, że brakuje im tylko jednego elementu do mistrzowskiej układanki. Niestety, zawodnicy Dela Harrisa zostali wyeliminowani na samym początku play-offs przez Houston Rockets (3-1). Shaq miał być brakującym elementem układanki umożliwiającym nawiązanie równej walki zarówno z ekipą Hakeema Olajuowna jak i Utah Jazz prowadzonych przez niezwykle zgrany duet Karla Malone’a i Johna Stocktona. Tego samego lata, co O’Neal szeregi Lakers zasilił również Kobe Bryant, lecz jeszcze nikt wtedy nie spodziewał się jak wielkie znaczenie będzie miało dla całej organizacji to nazwisko. Jak się później okazało dopiero jego wejście na poziom All-Star pomogło Shaq’owi i Lakers sprostać wymaganiom narzuconym przez wymienione legendy.
Wróćmy jednak do środkowego. Lakers w drugim sezonie O’Neala poprawili nieco bilans z poprzednich rozgrywek (56-26), lecz dla ich lidera był to jeden z najgorszych indywidualnie sezonów w historii. Zawodnik opuścił, aż 30 spotkań sezonu regularnego, co wybiło z rytmu drużynę Dela Harrisa. Początek play-offs był obiecujący, bowiem Lakers zaczęli od łatwego zwycięstwa w pierwszej rundzie przeciwko Blazers. Następnym przeciwnikiem była ekipa Jazz, która okazała się za silna dla Jeziorowców i po 5 meczach odprawiła ich z kwitkiem. Utah dokonali tej sztuki i rok później w trakcie Finałów Konferencji. W 1999 roku Lakers nie przeszli nawet przez drugą rundę ulegając gładko (4-0) przyszłym mistrzom, San Antonio Spurs.
Lakers utrzymywali przez lata pewien poziom, lecz nie były to sukcesy na miarę duetu Magica Johnsona i Kareema Abdula-Jabbara, których oczekiwali głodni sukcesu kibice L.A. Podobnie jak w przypadku ,,The Big Fella” zaistniała potrzeba dołączenia kolejnej gwiazdy. Rok 2000, czyli dołączenie współgwiazdy kalibru MVP w postaci Kobe Bryanta pozwoliło przeskoczyć pewien poziom i zgarnąć upragniony tytuł mistrza NBA.
Warto zauważyć, że ani Shaq ani Kareem nie zdobyli tytułu w pojedynkę. Dopiero pomoc młodzieży w postaci Kobego czy Magica umożliwiła wzniesienie Lakers na wymarzony poziom. Czy władze klubu zagwarantowały LeBronowi podobny talent? Czy możemy się go dopatrywać w takich osobach jak Lonzo Ball czy Brandon Ingram? A może Lakers stracili już taki prospekt?
LeBron ma już 34 lata na karku i nie wiadomo czy Lakers zdołają zagwarantować mu mistrzowskie wsparcie. Od jakiegoś czasu mówi się o sprowadzeniu Anthony Davisa, krążą również plotki o ściągnięciu Kawhi Leonarda, Klaya Thompsona czy nawet Kevina Duranta. Jak pokazuje historia, Jeziorowcy nieraz znajdowali sposób na zbudowanie ekipy wartej pierścienia. Czy zrobią to i tym razem ?