Coraz częściej w mediach można znaleźć informacje na temat przyszłości Brandona Ingrama. Wszystko wskazuje na to, że przy planie budowy drużyny wokół LeBrona Jamesa, to właśnie Ingram będzie kartą przetargową w przypadku transferów.
Krytyczne opinie na temat jego dyspozycji dało się zauważyć szczególnie na przestrzeni ostatnich spotkań, podczas których Jeziorowcy musieli radzić sobie bez LeBrona Jamesa, który nabawił się urazu pachwiny jeszcze w świątecznym spotkaniu przeciwko Warriors. Tak więc nasuwa się pytanie, czy Lakers są naprawdę gotowi oddać jeden z największych… no właśnie, talentów czy raczej niewypałów jeśli chodzi o wybory w draftach ostatnich sezonów?
Miało to wyglądać „nieco” lepiej…
Progres Brandona Ingrama miał się poczynić znacznie gwałtowniej i efektywniej. Jednak pewne limity takie jak fizyczność, a przede wszystkim odpowiednie nastawienie psychiczne, niejednokrotnie hamowały już kariery świetnie zapowiadających się młodych graczy, potwierdzając jedynie fakt, że aby zaistnieć za oceanem należy umiejętnie wykorzystywać swoje najmocniejsze strony i przezwyciężać swoje granice.
Ingram jako drugi numer draftu w 2016 roku miał być jednym z najbardziej wpływowych młodych graczy w kadrze Lakers, tym bardziej po ściągnięciu do „Miasta Aniołów” wspomnianego już LeBrona, władze 16-krotnych mistrzów NBA podkładały nadzieje, że ich współpraca na parkiecie będzie znacznie bardziej efektywna i że 21-latek będzie mógł szlifować swój warsztat u boku weterana. Wątpliwości wśród części fanów Lakers pojawiały się już tak naprawdę od samego początku tworzenia koncepcji przez Luke’a Waltona i Magika Johnsona, jaką było wystawianie Ingrama na pozycji rzucającego obrońcy. Jednak kolejne miesiące, a dokładniej statystki, jedynie potwierdziły (zrozumiałe) obawy niektórych kibiców.
Rozpiętość ramion i mobilność – to największe zalety Ingrama o jakich w tej chwili można mówić, bo statystyki tego sezonu mówią same za siebie, mimo że zdobywa średnio najwięcej punktów od czasu gdy dołączył do Lakers w sezonie 2016/2017.
Szczególnie słabo wyglądają rzuty z dystansu. Jedynie 30% oraz rzuty wolne na poziomie 62%. Nie są to statystyki gracza mającego odciążać Jamesa, tym bardziej w momentach podwajania lidera Lakers. Ingramowi zarzuca się że zwalnia ataki swojej drużyny, nie jest dynamiczny i przetrzymuje zbyt długo piłkę oraz że jest nie efektywny w akcjach izolacyjnych. Szczególnie, że w ostatnich spotkaniach, zwykle do niego trafiała piłka w kluczowych momentach meczów podczas absencji „Króla”.
W trakcie jednej z ostatnich audycji sportowego talk show „The Jump”, koszykarka Connecticut Sun oraz ekspertka ESPN Chiney Ogwumike oraz Richard Jefferson (wypowiadali się na temat Lonzo Balla i Ingrama) byli zgodni co do tego, że zarówno jednemu jak i drugiemu brakuje konsekwencji, jeśli chodzi o agresywną grę i wiarę we własne umiejętności. Stwierdzili też, że obaj powinni być bardziej krytyczni i wymagający wobec siebie, ponieważ wyglądają jakby nie dawali z siebie 100% w każdym meczu.
W przypadku mankamentów Ingrama zarówno kibice jak i eksperci wskazują głównie na sam warsztat koszykarski, wszechstronność oraz to, że wyjątkowo trudno przybrać mu masę mięśniową. Nie widzą w nim gracza, który miałby stać się superstrzelcem, a tym bardziej jednym z liderów drużyny. Właśnie to powoduje domniemane plany wobec niego i aktywność rynkową włodarzy Lakers.
Wkrótce może zrobić się za ciasno
Pojawiają się spekulacje jakoby Lakers chcieli po sezonie sprowadzić „wielkie nazwisko„, gracza pokroju All Star. W amerykańskich mediach możemy przeczytać, że potencjalnymi kandydatami w kręgu zainteresowań Jeziorowców są Kevin Durant, Kawhi Leonard, Jimmy Butler czy Klay Thompson. To by znaczyło, że w takiej sytuacji dla Ingrama może zabraknąć miejsca w rotacji. Poza tym może on być łakomym kąskiem w przypadku transferów. LeBron mówi otwarcie, że chciałby, aby do Lakers dołączył Anthony Davis. To oznaczałoby transfer (Davis ma ważną umowę z Pelicans do końca 2019/20, ma też opcję zawodnika, czyli może zostać w Pelicans także na sezon 2020/21). W przypadku decyzji Lakers i Pelicans o transferze zapewne to właśnie Ingram byłby jednym z zawodników, którzy opuściliby Lakers.
Brandon Ingram to wciąż perspektywiczny zawodnik, który ma talent i potencjał, aby być jednym z liderów drużyny NBA. Problem polega jednak na tym, że trafił do Lakers, którzy po słabszych latach sprowadzili LeBrona Jamesa i chcą wrócić do walki o mistrzostwo. Dla Ingrama może w nowych Lakers zabraknąć miejsca.
Należy jednak pamiętać, że ma dopiero 21 lat i nie raz pokazywał, że stać go na grę na wysokim poziomie. Potrzebuje jednak czasu, aby wciąż się rozwijać i zdobywać doświadczenie. Mając za lidera 34-letniego LeBrona Lakers mogą nie mieć na to czasu i dlatego zdecydują się na transfer Ingrama.
autor: Szymon Mamczur
Tylko dla wtajemniczonych i czytających uważnie 🙂 Założyliśmy na Facebooku specjalną grupę dyskusyjną dla czytelników i przyjaciół PROBASKET.
Grupa jest zamknięta, ale zapraszamy do niej wszystkich pozytywnych fanów NBA – https://www.facebook.com/groups/probasketpl/ – to ma być miejsce, gdzie będziemy dzielić się spostrzeżeniami i wymieniać doświadczeniami. Dołącz do grona pozytywnych fanów NBA.
Wyprzedaż w oficjalnym sklepie Nike! Mamy kod na dodatkowe 20% zniżki