– Tęskniłem za tobą – powiedział do swojej dłoni Klay Thompson po trafieniu czwartej trójki w meczu. Rzucający obrońca Golden State Warriors notuje najgorszy statystycznie sezon, jeśli chodzi o trafienia z dystansu. Czy mecz z Portland Trail Blazers daje nadzieję na przełamanie?
41,4%, 40,1%, 41,7%, 43,9%, 42,5%, 41,4%, 44% – co to za liczby, spytacie. To procent celnych rzutów za trzy z poprzednich sezonów. Ten sezon? 34,2% (już po meczu z Blazers, w którym Klay trafił 4-5 zza łuku). Golden state Warriors mają w tym sezonie masę problemów na głowie. Stephen Curry wypadł na kilka tygodni przez kontuzję, plotki o odejściu Kevina Duranta nasilają się, ławka GSW wygląda bardzo mizernie, a Draymonda Greena kolejne zespoły odpuszczają w kryciu, bo rzuca tak beznadziejnie. To wszystko dzieje się jeszcze przed powrotem na parkiet Boogiego Cousinsa, który jest znany z niełatwego charakteru. Jednak być może najważniejszym problemem mistrzów NBA jest forma strzelecka Klay’a Thompsona. Kilka dni temu Michał pisał o problemach zawodnika GSW.
Przebudzenie w znanych okolicach
Thompson zdobył 32 punkty i to w znacznej mierze dzięki niemu Wojownicy zdołali pokonać Pionierów. Znacznie większą uwagę publiki przyciągnęła jednak sytuacja z połowy czwartej kwarty. Klay trafił właśnie swoją czwartą trójkę i wymusił na trenerze Portland przerwanie gry. Schodząc z parkietu do swoich kolegów z drużyny, Thompson powiedział do swojej dłoni rzutowej:
Tęskniłem za tobą. Dobrze widzieć cię z powrotem.
Ten sezon nie jest łatwy dla obrońcy Golden State. Choć na początku rozgrywek rzucił rekordowe dla siebie 52 punkty i ustanowił rekord 14 trójek w meczu z Bulls, Klay Thompson zmaga się z brakiem regularności i powtarzalności.
Pomimo kłopotów rzucającego obrońcy, jego koledzy z drużyny nieustannie wierzyli, że to tylko chwilowa zadyszka i Thompson się odblokuje. – Przecież to Klay. On jest świetnym strzelcem. Jednym z najlepszych, jakich widziała ta liga. On nie będzie tak słabo rzucał wiecznie – mówił przed spotkaniem Draymond Green.
Dla Thompsona mecz w Oregonie był powrotem do okolic z dzieciństwa. Rodzina Thompsonów spędziła kilka lat w Oregonie, ponieważ Mychal Thompson, ojciec Klay’a, został wybrany w 1978 roku w drafcie przez Trail Blazers właśnie. Starszy z rodu spędził w drużynie z Portland 8 lat i zapuścił tam korzenie. Sam Klay jest natomiast absolwentem Washington State (nie mylić ze stolicą USA). Jak sam KT mówi, czuje się on komfortowo, grając na północnym zachodzie. – Czuję się tutaj, jak w domu – mówi Klay – Wrócić tutaj, by móc grać przed swoją rodziną jest surrealistycznym doznaniem. Czuję się, jakbym się zestarzał. Jeszcze wczoraj biegałem po tych korytarzach, próbując zdobyć autografy. Zawsze przyjemnością jest wracać tutaj.
Podtrzymać skuteczność
Teraz Golden State Warriors liczą, że Thompson wreszcie będzie rzucał z co najmniej podobną średnią do poprzednich lat. Klay nie zdawał sobie sprawy, że jego przemowa do własnej ręki podbije tak szybko internet. Jak sam podkreśla, woli czytać książki i unikać Twittera w czasie sezonu, bo można od tego zwariować. On sam woli się skupiać na treningu nad swoją grą.
Teraz, jak jeszcze nigdy wcześniej, GSW potrzebują Klay’a w formie. Ekipa z Oakland chce zdobyć trzecie kolejne mistrzostwo, ale wygląda pierwszy raz od dwóch lat na zespół z wieloma słabościami. Drużyna z Kalifornii nie może sobie pozwolić, by Klay był jedną z nich.
Chcesz dołączyć do redakcji PROBASKET? Napisz: redakcja (at) probasket.pl
Mamy jeszcze jedną ciekawostkę. Tylko dla wtajemniczonych i czytających uważnie 🙂 Założyliśmy na Facebooku specjalną grupę dyskusyjną dla czytelników i przyjaciół PROBASKET.
Grupa jest zamknięta, ale zapraszamy do niej wszystkich pozytywnych fanów NBA – https://www.facebook.com/groups/probasketpl/ – to ma być miejsce, gdzie będziemy dzielić się spostrzeżeniami i wymieniać doświadczeniami. Dołącz do grona pozytywnych fanów NBA.