W meczu kończącym pierwszą rundę Basketball Chapions League zmierzyli się dwaj złoci medaliści swoich krajów z sezonu 2017/2018. Anwil wygrywając 76:84 zakończył ten etap rozgrywek na piątym miejscu z bilansem 3-4. Jednym z wyróżniających się Rottweilerów był środkowy Szymon Szewczyk, który zanotował 11pkt oraz dwie zbiórki.
Marcin Rutkowski: Po pojedynku dwóch mistrzowskich drużyn można by rzec – Mistrz jest tylko jeden.
Szymon Szewczyk: Tak naprawdę spotkały się dwie najlepsze drużyny ze swoich krajów z poprzedniego sezonu. My mieliśmy trochę więcej czasu na przygotowanie się do tego meczu, gdyż z Rosą graliśmy w piątek, a teraz w środę. Mamy inny rytm. Możesz wtedy trochę odpocząć, trochę przycisnąć, trochę poćwiczyć taktyki. Kiedy jest podroż, za chwilę mecz, za chwilę coś, za bardzo nie masz gdzie odpoczywać. W tym spotkaniu było widać fajną energię, głowa była już lepiej dysponowana u niektórych zawodników. Chodzi mi o pomysłowość na boisku, dużo lepsze decyzje. To się przekładało na to, że piłka krążyła, że było to fajne widowiska dla oka, dla kibica. Było kilka akcji, po których ludzie sami wstawali i bili brawo. I tak naprawdę po to gramy. Nie tylko by zwyciężać. Wygrana zawsze inaczej smakuje, kiedy jest widowisko.
Wspomniał Pan o większej energii. Szczególnie było to widać na deskach. W poprzedni meczu pucharowym przegrywaliście w tym elemencie wszystko. Tym razem walczyliście nieraz nawet na poziomie parkietu.
Na tym to polega. Ja sobie rozwaliłem łokieć w zeszłym roku właśnie po to, że się rzuciłem na parkiet. Niestety. Jedna taka piłka może później zaważyć na końcowym rezultacie. Avellino trzy punkty, gdzieś trzy, tutaj dwa. Gubisz duże punkty. Przegrywasz niewielką liczbą małych. Ale właśnie to jest jeden atak, jedna obrona, która niestety może kosztować cię zwycięstwo. Albo porażkę.
Nawiązując do wspomnianej kontuzji. W tym momencie Anwil to teraz trochę taki mały szpital. Jednak w meczu nie było widać braku zawodnika. Rotacja bardzo fajnie chodziła.
Mój ojciec powiedział jedną fajną rzecz, którą zapamiętałem do dzisiaj. Nie ma ludzi niezastąpionych. Są ludzie, którzy są nieobecni. I teraz jest kwestia, jak na to reaguje drużyna. Oczywiście każdy z zawodników, którego nie ma w składzie jest dla nas bardzo ważny i dla nas bardzo cenny. Szkoda, że przydarzają się kontuzję, ale tak niestety jest. To jest sport. W tym spotkaniu kilku zawodników pełniło trochę inne rolę, ale według mnie kluczem do zwycięstwa było to, że była o wiele lepsza koncentracja. Oczywiście, nie ustrzegliśmy się błędów, to jest niemożliwe. Perfekcyjny mecz praktycznie nikomu nie wychodzi. Błędy nam się zdarzały, ale graliśmy w miarę równo. Mieliśmy taki moment, że oni trafili trzy trójki z rzędu w trzeciej kwarcie, my co prawda odpowiedzieliśmy chyba czterema. Z 10 czy 12 punktów zeszliśmy do czterech. Ok, rozumiem 12, 9, może ewentualnie osiem. Ale no nie cztery. To wtedy robi się trochę niebezpiecznie. Jednak żeśmy wytrzymali te presję, głowa funkcjonowała o wiele lepiej i przede wszystkim – dzielenie się piłką, dzielenie się minutami. Oczywiście taktyka jest taktyką, ale serducho i przysłowiowe jaja – tego trener Cię nie nauczy. To sam musisz po prostu pokazać na parkiecie i w tym meczu było to widać, że bardzo nam zależało. Ale też jest kwestia tego, że mieliśmy te kilka dni przerwy więcej. Mogliśmy się lepiej przygotować. Igor mógł trochę odpuścić na początku a potem przycisnąć. Ten inny rytm, dzień czy dwa więcej, to jednak dużo daje.
Te spotkanie miało też spore znaczenie patrząc na pucharową tabelę – dwie drużyny z bilansem 2-4. Teraz to Anwil jest o maly krok z przodu.
Tak naprawdę jeszcze wiele meczów jest przed nami. Także to, że myśmy wygrali to tak naprawdę w tym momencie może nic nie znaczyć, jeżeli przegramy inne spotkania. Oczywiście zwycięstwo jest zwycięstwem i trzeba się z niego cieszyć, ale też wyciągać wnioski. Mamy teraz drugą rundę, więc na pewno jesteśmy mądrzejsi o pewne spotkania, o pewne rzeczy. Zdajemy sobie sprawę jak grają przeciwnicy, oni oczywiście też nas rozpracowują. Wydaje mi się, że w końcu zaczniemy – mam nadzieję – docierać się tak jak w tym meczu, że nasza gra to nie będzie tylko happy basket od kosza do kosza, ale będzie fajna i poukładana, ciesząca oko. Mam nadzieję, że również będzie na tyle happy, że będziemy grali z uśmiechem i będziemy żyli tym. Ponieważ nie jesteśmy faworytem grupy, zapewne będziemy do końca grać o wejście do kolejnego etapu. Chcemy pokazać się z dobrej strony w Europie, bo o to walczymy w tym sezonie. Teraz czeka nas kolejne spotkanie z Legią, która w tym sezonie jest o wiele lepiej dysponowana. Niektórzy się śmieją, że do tego momentu wygrała więcej niż przez cały zeszły sezon, a chyba na pewno w pierwszej rundzie. Łatwo tam zgubić punkty jak chociażby Toruń, który tam przegrał. Musimy być skoncentrowani.Ten mecz się zakończył, na pewno wszyscy będą w dobrych humorach szli spać. Natomiast w sobotę czeka nas bardzo ciężki pojedynek a potem kilka dni przerwy z powodu spotkań reprezentacji. Mam nadzieję, że na tę przerwę pojedziemy w dobrych humorach.
Obok waszego meczu rozgrywany był jeszcze jeden. Na trybunach. Kibice walczyli o rekord dopingu.
Pobili w końcu? Czy zabrakło?
Uzyskali 117,9 db, czyli pokonali fanów Vive Kielce (117dB), ale nie sprostali Resovii Rzeszów (123db) oraz sporo brakowało do rekordu 134,2db.
Ciężko… ale hala nie była pełna, widziałem kilkadziesiąt wolnych miejsc. Szkoda, że obiekt się nie wypełnił po same brzegi, ale też zdaje sobie sprawę, że jest środek tygodnia i ludzie mają pracę. Inicjatywa na pewno fajna. Było to czuć, to wsparcie kibiców i ten doping. Zupełnie inaczej się wtedy gra. Dzięki wielkie za ten doping!
A Panu jak się grało? Chociażby początek drugiej kwarty i pięć punktów z rzędu…
Żałuję… rozumiem, że ciężko jest czasami trafić i mieć rewelacyjną skuteczność, ale dwa razy ta piłka po prostu nie chciała wpaść. Była już, ona już… ale jednak powiedziała, że nie tym razem. Zabrakło może dwóch milimetrów. Może trzech. I wtedy dopiero jestem zły na siebie, no bo to Ty rzucasz, ale ona jednak nie wpadła. Szkoda.
Włocławek, Marcin Rutkowski
Obserwuj @MarcinRutkowski
Obserwuj @PROBASKET